W Bułgarii wysadził się zamachowiec-samobójca. Kto zostaje żywą bombą? "To kwestia prania mózgu lub ideologii" [wywiad]
Michał Mańkowski
19 lipca 2012, 14:27·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 lipca 2012, 14:27
Najnowsze doniesienia w sprawie zamachu w Bułgarii potwierdzają, że za wybuchem w autobusie z turystami stoi zamachowiec-samobójca. To jeden z najbardziej przerażających, radykalnych, ale jednocześnie popularnych aktów terroryzmu. O przyczynach tego niezrozumiałego dla mieszkańców Europy zachowania rozmawiamy z Tomaszem Otłowskim, specjalistą od ekstremizmu, terroryzmu islamskiego oraz niezależnym ekspertem w zakresie stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa narodowego.
Reklama.
Każdy może zostać zamachowcą-samobójcą?
Teoretycznie tak, ale sęk tkwi raczej w tym, jaka jest motywacja takich ludzi. Te osoby muszą być odpowiednio zmotywowane ideologicznie lub religijnie. Muszą dojść do momentu, w którym mając tak radykalne poglądy godzą się zostać żywą bombą. Ten rodzaj ataków wyróżnia ekstermizm islamski od innych typów terroryzmu. To właśnie islamscy terroryści bardzo chętnie sięgają po ten sposób ataków.
Na bycie żywą bombą decydują się tylko osoby z niższych sfer, które nie mają nic do stracenia? Czy może zdarza się, że są wśród nich ludzie bogatsi?
Takie myślenie jest charakterystyczne dla nas, ludzi z Europy. Na Bliskim Wschodzie patrzą na to zupełnie inaczej. Są zmobilizowani religijnie i duchowo, dla dobra ogółu lub sprawy są w stanie poświęcić swoje życie. Nie ma zasady co do tego, z jakich sfer pochodzą samobójcy. To cały przekrój społeczny. Zdarzają się biedni ludzie z „dołów”, którzy nie mają nic do stracenia. W Czeczeni były to często wdowy, które nie miały środków do życia i były na marginesie społeczeństwa, jako kobiety bez mężów. Ale są też przypadki, gdzie bombami obwieszają się synowie bogatych przedsiębiorców i szejków.
Jak wygląda "rekrutacja"? Taki zamachowiec w pewnym momencie życia dochodzi do wniosku, że chce się zabić dla "większego dobra" i zgłasza swoją gotowość organizacji terrorystycznej?
Są ludzie, którzy zgłaszają się sami z pobudek religijnych, ideologicznych lub osobistych. Ale są też tacy, których trzeba dodatkowo poddać praniu mózgu. Przekonuje się ich, że to jedyne słuszne wyjście. Dużo zależy też od kontekstu kulturowo-etnicznego. W naszej kulturze jest to nie do pomyślenia. Życie jest czymś na tyle cennym, że targnięcie się na nie jest grzechem, a co dopiero w celu wywołania jak największej liczby ofiar.
Czyli można powiedzieć, że mają to wpisane w religię?
Tutaj trzeba być ostrożnym i nie uogólniać, bo klasyczny islam również potępia samobójstwo i tego typu akcje. To jest raczej kwestia wypaczonego islamu, który odwołuje się do radykalnych haseł i przedstawia skrzywiony dżihad.
Gdzie szkoli się takich terrorystów?
Na pograniczu afgańsko-pakistańskim istnieją całe obozy szkoleniowo-treningowe, gdzie przeprowadza się „szkolenia”. W rzeczywistości poddaje się ich tam indoktrynacji religijnej, typowemu zabiegowi prania mózgu. Wmawia się im, że są męczennikami i przekonuje o dziewicach czekających w raju.
Długo trwają takie przygotowania, czy zakładają bombę na plecy i każą iść między ludzi?
Największym problemem jest pozyskanie samego kandydata. Wiele zależy od rodzaju zamachu, wiadomo, że do autobusu z turystami wystarczy wejść i się wysadzić. Ale są też operacje, które wymagają skomplikowanego rozpracowania np. wymierzone w żołnierzy.
Można zostać zmuszonym do zostania zamachowcem-samobójcą?
Nie słyszałem o takich przypadkach. Natomiast bardzo często, zwłaszcza w Iraku i Afganistanie, zdarza się, że wykorzystuje się nieświadomość ludzi. Daje się komuś, najczęściej dziecku, torbę, którą każą zanieść w pewne miejsce np. grupę turystów, pobliże żołnierzy, autobus itd. W środku znajdują się materiały wybuchowe, które po prostu zdalnie detonuje się w momencie, gdy nieświadomy zamachowiec zbliży się do celu. Tutaj ciężko jednak mówić o typowych samobójcach.
Jest deficyt samobójców?
W szczytowym okresie wojen organizacje terrorystyczne nie miały z tym problemów. Teraz jest trochę gorzej, ale raczej nie narzekają na braki. W Pakistanie sytuacja jest na bieżąco podgrzewana, żeby nie mieć problemów z pozyskiwaniem zamachowców. W Afganistanie również tworzy się otoczkę klimatu wojenno-ideologicznego.
Organizacje terrorystyczne próbują przekupywać potencjalnych terrorystów np. pieniędzmi dla ich rodzin?
Są takie elementy motywacji zwłaszcza w przypadku zamachowców z Hamasu i Hezbollahu. Mają taki mechanizm materialnego zadośćuczynienia dla najbliższych krewnych. Tam to funkcjonowało od dawna i funkcjonuje nadal.
Wywiązuję się z tych zobowiązań? Zamachowiec raczej się już tego nie dowie.
Z tym akurat bywa różnie, ale nie jest też tak, że jest to dożywotnia renta dla rodziny.
Przejmują się tym, żeby zabijać tylko określone grupy ludzi, czy nie ma to dla nich żadnego znaczenia?
Absolutnie żadnego. Nieistotne, czy giną przypadkowi turyści, wrogowie, czy nawet współwyznawcy. Liczy się terror, efekt psychologiczny, skala destrukcji i liczba ofiar. To klasyczny terroryzm z podtekstem psychologiczno-propagandowym. Terroryści starają się wywołać wszechobecne przerażenie i uczucie strachu