Nie ma ostatnio weekendu, w którym nie byłoby awantury na jakimkolwiek spotkaniu z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego postanowiliśmy wybrać się na jedno z nich i przekonać się na własnej skórze jak to wygląda na żywo. Wizyta wicepremier Beaty Szydło w Skarżysku-Kamiennej była jednak wejściem w paszczę lwa.
Była premier w rządzie Prawa i Sprawiedliwości przyjechała w sobotę do Skarżyska-Kamiennej w ramach objazdówki po Polsce pod nośną nazwą "Polska jest jedna". Szydło na pewno liczyła się z tym, że na spotkanie z nią nie przyjdą wyłącznie zwolennicy, ale również tzw. "bojówkarze KOD". W końcu to niecałe dwie godziny drogi spod Warszawy.
Nie pomyliła się, bo pojawiło się kilkoro przeciwników PiS, jednak byli to mieszkańcy Skarżyska, a nie jak zakładano członkowie Komitetu Obrony Demokracji bądź Obywatele RP. Tego dnia nie było jednak ani gwizdów, ani transparentów. Co nie znacyz, że było miło i przyjemnie, ale od początku…
W Skarżysku jest szansa dla PiS
Dlaczego tak naprawdę Beata Szydło zdecydowała się na wizytę w Skarżysku-Kamiennej? Może dlatego, że od czterech lat rządzi tu Konrad Kronig, prezydent popierany przez koalicję antypisowską. W 2014 roku wygrał z urzędującym przez dwie kadencje Romanem Wojcieszkiem z PiS. Ponadto cztery lata temu prawica straciła w Skarżysku wpływy także w radzie miasta, bo trafiło do niej zaledwie 4 samorządowców z ramienia partii Kaczyńskiego. Wizyta Szydło mogłaby więc wpłynąć na jesienny wynik wyborów na korzyść lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości.
Przy takim misz-maszu powyborczym, jeszcze przed spotkaniem z byłą premier, trzeba było wybadać obecne sympatie polityczne mieszkańców Skarżyska. Odpowiedzi, które usłyszeliśmy, nie były zbyt przychylne politykom PiS.
– Panie, toć oni ten kraj do ruiny doprowadzą – mówiła pani Anna, emerytka, która jako pierwsza zaczęła chętnie rozmawiać. – Te wszystkie 500–plusy i ich inne plusy – kto za to zapłaci? – pytała zdenerwowana kobieta.
W podobnym tonie wypowiadał się Stefan, kierowca ze Skarżyska. – Dobrze w mediach mówią, że przecież państwo nie ma swoich pieniędzy, więc za te wszystkie dodatki zapłacimy my wszyscy. Jeśli były prezydent znowu będzie chciał kandydować, to my znowu mu powiemy "nie" – mówił mężczyzna. Wiedział, że tego dnia w jego mieście będzie wicepremier Szydło, ale jak sam stwierdził, nie zjawi się na spotkaniu, bo "nie będzie słuchał jej głupot".
Falę krytyki przeciął jednak głos aprobaty dla rządów PiS. – W końcu ktoś zrobił porządek z tymi rozpustnikami i złodziejami, Bóg sprzyja tym ludziom i niech im dalej błogosławi – powiedziała pani Katarzyna, również emerytka. Była to zapowiedź iście religijna, i jak okazało się na samym spotkaniu – bardzo trafnie dobrana.
Po dotarciu na miejsce...
Szkoła muzyczna, w której Skarżysko gościło Szydło, z zewnątrz była odnowiona, ale w środku gdzieniegdzie straszyła widocznymi śladami minionej epoki PRL. Miejsce idealnie nadawało się na imprezę pochwalną "dobrej zmiany" – na wejściu zobaczyć można było ściany oklejone sklejką oraz hol, w którym unosiła się charakterystyczna woń pasty polerskiej. Wszystko gotowe na przyjazd głównego gościa.
Uroczystość odbywała się w sali koncertowej szkoły. Tym, co od razu rzucało się w oczy po wejściu do jej środka był wiek przeciętnego słuchacza Beaty Szydło, który wynosił grubo ponad 60 lat. Młodych na sali można było policzyć na palcach obu rąk.
Siadamy z tyłu, bo tam ulokowano przecież "gorszy sort". Już z daleka słychać było, że aż się tam kotłuje między przeciwnikami i zwolennikami "dobrej zmiany".
Obrażona staruszka stwierdziła, że nie będzie siedziała koło "hołoty" i poszła do przodu, do "lepszego sortu". Nim jedna sytuacja została chwilowo opanowana, obok dało się usłyszeć kolejną awanturę.
Z upływem czasu pierwsze rzędy zostały szczelnie osadzone przez zwolenników "dobrej zmiany". Na pierwszy plan wysunęła się kobieta z tabletem, która wszystkich usadawiała. Każda luka musiała przecież być zapełniona, żeby dobrze wyszło w relacjach. To ona najprawdopodobniej odpowiadała tu za logistykę.
Ktoś z przeciwników PiS zwrócił uwagę na osoby siedzące na scenie. "Panie, to szmalcownicy!" – krzyczał. Na scenie siedziało kilkanaście osób, które miały być tłem dla byłej premier. Byli tam m.in. radni powiatowi i młodzież sympatyzującą z PiS. Młodzi siedzieli oczywiście dla lepszego PRu najbliżej wicepremier, starsi po bokach.
Pojawił się gość... i zamilkli przeciwnicy
Była premier wchodząca przy dźwięku braw została wygwizdana przez przeciwników PiS. Emeryci zaatakowali wtedy buczących, poleciały przekleństwa i groźby. Rodzina z dziećmi została otoczona przez wręcz agresywnych emerytów i próbowała bronić się przed atakami: "A po co pani tu przylazła? ", "Czego tu chcecie?", "Zamknij się!", "Spie*****ć!". Rodzina skapitulowała i wyszła.
Od tego czasu zrobiło się... spokojnie. Było prawie jak w kościele. W końcu publiczność jakby ta sama, podobnie jak nastrój, a i głos przemawiającej zaczął znajomo usypiać. Brakowało tyko śpiewów. Szydło rozpoczęła więc swoje "kazanie" od wychwalania pod niebiosa prac rządu, który tak wiele zrobił dla Polski. Zapowiedziała też wprowadzenie nowych zmian. Mówiła m.in. o "piątce Morawieckiego", której realizację zapowiedziała do końca kadencji.
Po monologu były pytania, które także stały się okazją do kolejnego monologu Szydło. Rozochocona milczącą salą była premier zgodziła się na wariant pytań z sali. Trzy pytania i trzy odpowiedzi. Wszystkie zadane oczywiście przez sympatyków PiS. Nie ma się co dziwić, przecież to ich święto.
Jedna z kobiet zapytała Szydło o to, czy zamierza kandydować w wyborach prezydenckich. Ta podziękowała jej za miłe słowa, jednak nic nie zadeklarowała. Padły pytania o repatriacje wojenne, służbę zdrowia, edukację, a nawet o program strzelnic Macierewicza.
Były też takie, które powinny być zadane samorządowi, a nie przedstawicielce rządu. Jeden z podmiejskich radnych skarżył się na to, że ludzie z ościennych gmin nie mają jak dojechać do miasta, bo nie kursują tam autobusy. Pytał, co zrobi rząd. Szydło odpowiedziała tak jak umiała, czyli, że ich "rząd modernizuje drogi". Ale fakt, że nadal nic po nich nie będzie jeździło, to już nie jej zmartwienie.
Ale to jeszcze nic. Wicepremier zwróciła się także do młodzieży, której praktycznie tam nie było, chociaż zdaniem Szydło "dużo jej tam widziała". Powiedziała młodym, żeby wstępowali do samorządu, bo tylko tam można się nauczyć solidnej polityki.
"Ona kłamie!"
Podczas jednej z odpowiedzi była premier zaczęła straszyć zebranych mówiąc, że "opozycja zapowiada, że zabierze wszystko to, co my wprowadziliśmy. Cofnie np. 500 plus".
– Kłamie, dlaczego ona kłamie? – zapytała siedząca obok kobieta z synem. Na jej szczęście nikt z przodu tego nie usłyszał i nie doszło do kolejnego słownego linczu. Później udało nam się z nią porozmawiać. Była zaskoczona tym, że nikt na sali nie zadał żadnego konkretnego pytania.
– Ja się z większością tego, co padło na spotkaniu nie zgadzam. Pani Szydło umie ładnie przemawiać, ale czy te jej słowa znajdą przełożenie w rzeczywistości? – pyta kobieta. Przyszła tu dla syna, który ma inne poglądy niż ona. Dobrze, że chociaż w jej rodzinie jest miejsce na dialog i na różne opinie. Syn chciał na żywo zobaczyć byłą premier. Jakie wrażenia?
– Fajnie było – odpowiada nastolatek. Oboje jednak nie słyszeli, co się działo w ostatnich rzędach. Byli zdziwieni, że przeciwnicy "dobrej zmiany" zostali tak potraktowani przez "lepszy sort".
– Widzi pan, bo to tak wygląda ta ich wolność słowa i wolność dyskusji. Tutaj nie ma na nią miejsca. Jest tylko tak jak oni chcą i będą tego zdania wściekle bronić. A tak był dzisiaj festiwal PiS. Ale tutaj chyba taki elektorat. Pocieszam się, że oni nie wygrają tutaj wyborów samorządowych i będziemy mieli przynajmniej w mieście względny spokój – podsumowuje kobieta.
Wizyta wicepremier Szydło nie była dialogiem. Nie sztuka jeździć po kraju, spijać sobie z dziubków i wymieniać pochwały jaki to PiS wspaniały. To także odpowiadanie na trudne pytania. Te jednak paść nie mogły. Postarali się o to wierni zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości. To, co stało się w sobotę, wyraźnie pokazuje jak bardzo mamy podzielony kraj. Smutne, ale prawdziwe.
– To wszystko wina Tuska, tylko młodzi cierpią – krzyczała staruszka z przodu. – Tuska to sobie pani może, niech go pani zostawi w spokoju – odpowiedziała jej kobieta w beżowej bluzce, która na spotkanie przyszła z mężem i dwójką dzieci. – Po co pani tu przyszła? – zapytała zdenerwowana staruszka. – Jestem tutaj, bo mi się to wszystko nie podoba, wolność słowa, proszę się patrzeć do przodu, przyszliśmy trochę pogwizdać – odpowiedziała jej pani w beżowym. – Gwizdać to sobie może pani na polu, trochę kultury – ripostowała starsza kobieta.
Fragment rozmowy
– Zamknij się pan – krzyczał mężczyzna w białej koszuli. – A co? Nie mogę powiedzieć co o tym myślę? Oni mówią, że dali, ale komu zabrali? – ripostował pan w marynarce. – Zamknij pan tę mordę – odpowiedział mu drugi.