
Nie ma ostatnio weekendu, w którym nie byłoby awantury na jakimkolwiek spotkaniu z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego postanowiliśmy wybrać się na jedno z nich i przekonać się na własnej skórze jak to wygląda na żywo. Wizyta wicepremier Beaty Szydło w Skarżysku-Kamiennej była jednak wejściem w paszczę lwa.
Dlaczego tak naprawdę Beata Szydło zdecydowała się na wizytę w Skarżysku-Kamiennej? Może dlatego, że od czterech lat rządzi tu Konrad Kronig, prezydent popierany przez koalicję antypisowską. W 2014 roku wygrał z urzędującym przez dwie kadencje Romanem Wojcieszkiem z PiS. Ponadto cztery lata temu prawica straciła w Skarżysku wpływy także w radzie miasta, bo trafiło do niej zaledwie 4 samorządowców z ramienia partii Kaczyńskiego. Wizyta Szydło mogłaby więc wpłynąć na jesienny wynik wyborów na korzyść lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości.
Szkoła muzyczna, w której Skarżysko gościło Szydło, z zewnątrz była odnowiona, ale w środku gdzieniegdzie straszyła widocznymi śladami minionej epoki PRL. Miejsce idealnie nadawało się na imprezę pochwalną "dobrej zmiany" – na wejściu zobaczyć można było ściany oklejone sklejką oraz hol, w którym unosiła się charakterystyczna woń pasty polerskiej. Wszystko gotowe na przyjazd głównego gościa.
– To wszystko wina Tuska, tylko młodzi cierpią – krzyczała staruszka z przodu.
– Tuska to sobie pani może, niech go pani zostawi w spokoju – odpowiedziała jej kobieta w beżowej bluzce, która na spotkanie przyszła z mężem i dwójką dzieci.
– Po co pani tu przyszła? – zapytała zdenerwowana staruszka. – Jestem tutaj, bo mi się to wszystko nie podoba, wolność słowa, proszę się patrzeć do przodu, przyszliśmy trochę pogwizdać – odpowiedziała jej pani w beżowym.
– Gwizdać to sobie może pani na polu, trochę kultury – ripostowała starsza kobieta.
– Zamknij się pan – krzyczał mężczyzna w białej koszuli.
– A co? Nie mogę powiedzieć co o tym myślę? Oni mówią, że dali, ale komu zabrali? – ripostował pan w marynarce.
– Zamknij pan tę mordę – odpowiedział mu drugi.
Była premier wchodząca przy dźwięku braw została wygwizdana przez przeciwników PiS. Emeryci zaatakowali wtedy buczących, poleciały przekleństwa i groźby. Rodzina z dziećmi została otoczona przez wręcz agresywnych emerytów i próbowała bronić się przed atakami: "A po co pani tu przylazła? ", "Czego tu chcecie?", "Zamknij się!", "Spie*****ć!". Rodzina skapitulowała i wyszła.
Podczas jednej z odpowiedzi była premier zaczęła straszyć zebranych mówiąc, że "opozycja zapowiada, że zabierze wszystko to, co my wprowadziliśmy. Cofnie np. 500 plus".
– Kłamie, dlaczego ona kłamie? – zapytała siedząca obok kobieta z synem. Na jej szczęście nikt z przodu tego nie usłyszał i nie doszło do kolejnego słownego linczu. Później udało nam się z nią porozmawiać. Była zaskoczona tym, że nikt na sali nie zadał żadnego konkretnego pytania.
