Reni Jusis znamy z takich przebojów jak "Zakręcona" czy "Kiedyś cię znajdę". Artystka od końca lat 90-tych przeszła prawdziwą muzyczną ewolucję stając się ikoną polskiej muzyki klubowej. Na koncie ma już siedem długogrających płyt i właśnie przymierza się do wydania kolejnej zatytułowanej "Ćma". Promuje ją teledysk do piosenki "Tyyyle miłości". Z brzmieniem przeniesie nas do lat 80. – Za każdym razem, gdy słyszę syntezatory z tamtych czasów czy bębny, reaguję na nie bardzo emocjonalnie i darzę wielkim sentymentem – przyznaje Reni Jusis w rozmowie z naTemat.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Nowa piosenka "Tyyyle miłości" odwołująca się do syntezatorowych rytmów lat 80-tych już przypadła do gustu zarówno fanom, jak i krytykom. Z Reni Jusis rozmawiamy o nowym brzmieniu, płycie i image.
Twoja nowa piosenka powstała pod wpływem miłości?
Z jej powstaniem wiąże się niecodzienna historia, bo moje życie, ze względu na rodzinę, jest bardzo poukładane. Tymczasem "Tyyyle Miłości" powstało zupełnie spontanicznie, tak jak zresztą większość piosenek na nowej płycie. Mniej więcej rok temu wylądowałam w szpitalu z zapaleniem wyrostka. I jakby na to nie patrzeć, wreszcie miałam trzy dni wolnego. Leżenie plackiem w łóżku i patrzenie w biały sufit, sprawiły, że wreszcie mogłam usłyszeć swoje myśli.
Miłość jest bardzo szerokim pojęciem i nie chciałam na przykład w teledysku ograniczać się wyłącznie do kontekstu relacji damsko - męskich. Choć wielu pewnie myślało, że bohaterką teledysku będzie dziewczyna, która nie może sobie ułożyć życia, postanowiłam wspólnie z reżyserką teledysku Olą Przytułą opowiedzieć historię potrzeby dzielenia się uczuciami oczami dziecka, które próbuje zwrócić na siebie uwagę dorosłych poprzez sztukę. Mam też takie poczucie, że wyrażania uczuć, współczucia i empatii najlepiej uczą mnie moje dzieci.
I niestety musi przyjść w życiu taki krytyczny moment, kiedy to sobie wszystko uświadamiamy. Wcześniej nie mamy czasu na takie myślenie.
Potrzebowałam trzech dni kompletnej bezczynności i samotności, aby to sobie przypomnieć i podsumować niektóre sprawy. Zwłaszcza, że w takich sytuacjach przychodzą też czarne myśli, że czasem nawet proste operacje się nie udają.
I ta piosenka do tego właśnie ma skłaniać, bo jest wolna i można sobie na spokojnie pogłówkować?
Tak, o dziwo jest bardzo wolna, mimo, że na koncertach wszyscy tańczą do niej to ma tempo 103 BPM (uderzenia na minutę - red.). Mam nadzieję, że tak jak w przypadku poprzedniej płyty "Bang!" uda mi się uciec przed stereotypami, że muzyka do tańca łączy się wyłącznie z tematami łatwymi i przyjemnymi, ale może też skłaniać do refleksji.
Czy jako gwiazda polskiej sceny klubowej, wybierasz się na dyskoteki i imprezy, by dowiedzieć się przy czym się bawią ludzie. Krytyczny zwykle serwis Porcys dał twojemu kawałkowi ocenę 8/10 i nazywa cię "najważniejszą polską artystką pop XXI wieku".
Zdecydowanie preferuję domówki, ale muzyki słucham też na koncertach i tam chodzę się wytańczyć. Żałuje, że ostatnio nie udało mi się być na koncercie Alexa Camerona w Warszawie, bo od dłuższego czasu zaczynam dzień od jego ostatniej płyty. Co do określenia, że jestem artystką pop, to jest mi bardzo miło z tego tytułu. Nie chcę zabrzmieć nieskromnie, ale brakuje mi w Polsce bardziej ambitnego popu, z przesłaniem. Mam z tym problemem, bo dla komercyjnych rozgłośni jestem zbyt alternatywna, a dla „Trójki” zbyt klubowa. Czasem zastanawiam się, dla kogo ja gram i co to właściwie za gatunek?
Według mnie jest to muzyka taneczna, co potwierdza się na koncertach, a z drugiej strony na moim profilu na Soundcloudzie zostałam oznaczona jako "dream pop". Piękna nazwa... Szkoda, że u nas nie ma tak szerokiego postrzegania popu jak np. w Wielkiej Brytanii, gdzie muzyka poszczególne elektroniczne produkcje też są zaliczane jako pop czyli gatunek popularny.
Ale jednak każdy ciebie kojarzy, a płyta "Bang!" z 2016 roku zgarnęła Fryderyka za elektroniczną płytę roku. Co porabiałaś przez te 2 lata?
Proza życia, praca, dom. Pojechaliśmy w trasę koncertową, potem mieliśmy pojedyncze występy. Z naszym producentem Stendkiem nie chcieliśmy kończyć tego rytmu pracy i zaczęliśmy tworzyć nowe kawałki. Zaczęliśmy się też zastanawiać, w którym kierunku pójść...
...teraz wychodzi na to, że w akustyczną. Najpierw był twój debiut, w tym hit "Zakręcona", potem okres elektorniki i muzyki klubowej, w 2008 nastąpił muzyczny zwrot w stronę akustycznych brzmień, a w 2014 klubowy powrót – wszystko jest dokładnie opisane na Wikipedii.
Nic dwa razy w życiu się nie zdarza (śmiech). "Bang!" była płytą dosyć eksperymentalną. Nie wiedzieliśmy kto ją wyda i kiedy, więc był to czas zupełnie nieskrępowanej twórczości. Pierwszą myślą zatem przy tworzeniu nowego albumu było: tak tak, jeszcze bardziej idziemy w eksperymenty. Po czym gdy spotkaliśmy się ponownie ze Stendkiem z nowymi przemyśleniami i przyznałam, że jednak chciałabym podrążyć temat brzmień lat 80-tych.
Czyli płyta jest już gotowa?
Tak, jest gotowa już od wiosny i czeka na swoją premierę jesienią. Dużo czynników wpływa na sam moment wydania. Ostatnią płytę wydaliśmy zaraz po singlu i nikt się tego nie spodziewał. Teraz postanowiliśmy zrobić to kompletnie inaczej. Daliśmy sobie dużo czasu na miksy, przygotowanie teledysków i remiksów. Chce też nabrać trochę dystansu do tego materiału, mieć czas aby pomyśleć nad scenariuszami klipów, bo wizualna interpretacja muzyki też jest dla mnei bardzo ważna oraz próby przed trasą koncertową. Przed nami zatem jeszcze kilka singli, zanim wydamy cały album. Reszta płyty jest również taneczna i zapowiadają się bardzo dynamiczne koncerty. Już teraz ćwiczę, by dać radę na trasie (śmiech).
Będą też oczywiście utwory kontrastujące z całą resztą, z jednym z nich łączy się historia, która wydarzyła się w drodze na koncert do Poznania. W busie nie działał nam odtwarzacz, więc Stendek z nudów ułożył w aucie transowy podkład, który towarzyszył nam przez całą podróż. Kiedy wyszliśmy z busa, natknęliśmy się na mural z wierszem Stanisława Barańczaka "Jeżeli porcelana to wyłącznie taka".
Po jego przeczytaniu zdałam sobie sprawę, że to credo mojego życia. Również może być to manifest minimalistów, czy fragment filozofii buddyjskiej. Wracając z koncertu, zaczęłam śpiewać tekst wiersza do podkładu z podróży i tak powstała ten utwór. Usłyszymy w nim również gościnnie recytującego Kubę Gierszała.
Twój mąż, Tomek Makowiecki, też jest muzykiem. Wspieracie się razem artystycznie, pomagacie wzajemnie, a może też będziecie mieć wspólny numer na płycie?
Mamy osobne autorskie projekty. Na mojej płycie nie będzie niestety naszej wspólnej piosenki, ale za parę tygodni wyjdzie nowy singiel Tomka, a po wakacjach cały album, który będzie nowym rozdziałem muzycznym w jego dotychczasowej muzycznej drodze. To też będzie ciekawe doświadczenie, bo oboje jesienią wydamy swoje płyty.
Czyli jesień będzie należeć do waszego małżeństwa (śmiech). Szykuje się wspólna trasa czy walka?
Zawsze się wspieramy i nie zachęcami do konkurencji nawet wśród dzieci. Wolimy synergię, ale wspólna trasa rozwiązałaby sporo problemów logistycznych np. co zrobić wtedy z dziećmi (śmiech). Mamy różne wytwórnie i różnych menadżerów, ale pomysł wspólnej trasy jest interesujący.
Muszę ciebie na koniec spytać o twój nowy image. Kiedy ja sobie przefarbowałem włosy, to był totalny spontan, ale wszyscy doszukiwali się ukrytej ideologii, prowokacji, przegranego zakładu. Co ciebie podkusiło?
Pisząc scenariusz do teledysku "Tyyyle miłości", wyobrażałam sobie szaloną osobę, jednocześnie mentora, który we właściwym momencie podsunie ci ciekawą książkę, rozwinie twoją pasję, będzie na tyle śmiały, by odważyć się w ciebie uwierzyć. Wtedy przyszła mi do głowy stylizacja będąca połączeniem Blondie i Georga Clintona, ktoś ostatnio porównał ją również do Pana Kleksa. Decyzja dotycząca koloru włosów została podjęta pod wpływem chwili, ten fluo kolor skojarzył mi się z postacią z mangi. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że lubię się bawić wizerunkiem, dzięki temu trudniej popaść w rutynę i marazm.
"Widziałam wtedy wiele starszych osób, które czekały na odwiedziny bliskich i małe dzieciaki, które bardzo potrzebują w takich okolicznościach wsparcia. Przychodzą wtedy różne myśli do głowy, np. by dzielić się z innymi tym co mamy najcenniejsze. Żyjemy w intensywnych czasach, w permanentnym stresie, ciągle on-line. Nie sprzyja to tworzeniu głębszych relacji , nie tylko od jednego posta do drugiego. Wtedy pomyślałam o tym, jak wiele ciepła i uwagi możemy dać drugiej, nawet obcej osobie i jak nas to mało kosztuje".
"Za każdym razem, gdy słyszę syntezatory z tamtych czasów czy bębny, reaguje na nie bardzo emocjonalnie i darzę wielkim sentymentem. Stendek z kolei powiedział, że chciałby powrócić do brzmień i nastroju mojej starej płyty "Trans Misja", która zresztą też jest nadal bardzo mi bliska. Nie będzie to więc "Trans Misja 2", ale postawiliśmy na szerokie melodie, przestrzenne aranżacje, sentymentalne harmonie i zaczęliśmy pracę. Trwało to od września ubiegłego roku do świąt".