Moja znajoma marzy o kursie gotowania. Inna jest uzależniona od kupowania książek kucharskich. Przyjaciółka prowadzi kulinarnego bloga. Gotują teraz wszyscy. Gwiazdy w telewizorze, nastolatki na imprezach, przyjaciele na wakacjach. Nie wypada już się przyznać, że gotować nie lubimy. Lubić musi każdy, ale czy każdy musi potrafić? W końcu gotowanie to sztuka. I to nie byle jaka.
Nagle wszyscy zaczęli chodzić do szkół gotowania. Każdy ma w domu wymyślne sprzęty i ekologiczne uprawy. Znajomi pieką chleb, inni organizują przyjęcia z gotowaniem, jeszcze inni co tydzień zapraszają na kolację z zapierającym dech w piersiach menu.
Gotować każdy może
A ja wciąż powtarzam, że gotować nie potrafię. Mam książki kucharskie, znam fajne strony kulinarne, mam rozpisane przepisy na czynniki pierwsze. Próbowałam pichcić w rytm programu kulinarnego i na YouTubie. Nic z tego. Zawsze coś się spali, upaćka, zepsuje. Mimo dużych chęci, morza cierpliwości i ratunkowych telefonów do mamy i siostry. Po prostu nie umiem.
– Gotować może każdy – przekonuje mnie Grzegorz Łapanowski, kucharz z dużym doświadczeniem. – A nawet każdy powinien, w końcu to bardzo przydatna umiejętność. Dla mnie równorzędna z oddychaniem. Warto umieć gotować dla własnej wygody. Ja wierzę w to, że każdy może się tego nauczyć – przekonuje Łapanowski. – Jednym zajmuje to więcej czasu, inni łapią wszystko w lot, ale w efekcie nauczy się każdy. Wystarczy chcieć i być otwartym.
Jak się nauczyć?
Sposobów na naukę gotowania jest kilka. – Od najprostszych, czyli po prostu podglądania naszych mam czy babć, które gotują świetnie, po specjalne kursy kulinarne. W Polsce nie ma jeszcze zbyt wielu prawdziwych szkół gotowania, ale jest trochę ciekawych ofert. Zanim jednak zapiszemy się na zajęcia, warto poszukać rekomendacji w internecie. Od nauczycieli, sprzętu i produktów wiele zależy. Jeżeli nie stać nas na kurs, to dobrym rozwiązaniem jest internet. Tam można znaleźć wszystko: od filmików, przez przepisy, po porady – tłumaczy mi Łapanowski.
Internetu i maminych porad już próbowałam. Zostaje więc mi tylko kurs. Ale czy rzeczywiście można nauczyć się gotować w weekend? – Trudno powiedzieć, że nauczyłam się gotować podczas kursu – mówi nam Agata, która była na zajęciach w jednej z warszawskich szkół. – Ale na pewno oswoiłam się z tematem.
– Mój kurs trwał jeden dzień. Każda z grup przygotowywała inną potrawę z książki kucharskiej z przepisami z legendarnej restauracji Noma. Gotowaliśmy pod opieką specjalistów. Moja grupa dostała łatwy przepis, więc nie musiałam się specjalnie starać. Taki kurs to raczej zabawa, niż prawdziwa szkoła. Poza tym uczestnikami są ludzie, którym gotowanie sprawia przyjemność. Nawet jeśli nie potrafią, to chcą się nauczyć. To bardzo ważne – dodaje Agata.
Grunt to nastawienie
Rzeczywiście, podejście to podstawa. Może więc przed wybraniem się na kurs, warto zaliczyć kilka zajęć ze sztuki motywowania się do działania? Ważny jest też wybór zajęć. Na weekendowym kursie nauczymy się kilku potraw, ale raczej nie samej techniki. Za to już wybierając się do prawdziwej szkoły możemy liczyć na to, że poznamy kilka sztuczek.
Problemem jednak są same podstawy. Kiedy rozmawiam z uczestnikami kursów, wszyscy przyznają mi, że naukę zaczyna się na pewnym poziomie. Oczywiście, nie muszę umieć szatkować cebuli, żeby upiec idealny suflet. Tylko co mi z sufletu, kiedy nie potrafię zrobić najprostszego dania. Trudno jednak oczekiwać, że płacąc kilkaset złotych za zajęcia, będę przez tydzień uczyć się robić jajecznicę. W końcu na kurs w dużej mierze zapisujemy się też po to, żeby później swoimi umiejętnościami móc zaimponować. Jajka sadzone nie brzmią zbyt efektownie.
Kurs odbyłam dwa tygodnie temu. Patrząc na moje poparzone palce, spalone patelnie w kuchni i miny moich współlokatorów dochodzę do wniosku, że nauczyć może się każdy. Pytanie tylko po co i jakim kosztem.