
Coaching to jedna z najbardziej dyskusyjnych i kontrowersyjnych dziedzin ostatnich lat. Z jednej strony jest przedmiotem żartów, memów, a samozwańczy "kołcze" niszczą wizerunek całej branży i trudno traktować ją poważnie. Z drugiej strony przyszli mentorzy i trenerzy rozwoju osobistego są szkoleni w poważnych instytucjach pod okiem Ministerstwa Nauki. Jedna z uczelni właśnie rusza z pierwszymi w naszym kraju studiami magisterskimi: Coaching Stylu Życia. Informacja o tym rozeszła się w internecie bardzo szybko - w ironicznym tonie.
Uczelnia liczy na to, że zgłoszą się kandydaci z pokrewnych kierunków jak dietetyka, rekreacja czy psychologia. – Studia dadzą kompleksową wiedzę dotyczącą przygotowania do założenia własnej firmy doradczej z zakresu zdrowego stylu życia albo klubu fitness z holistycznym spojrzeniem na świat. Absolwenci będą mogli też trafić do korporacji i tam zadbają o "lifestyle balance" u pracowników. Tak, żeby coaching nie polegał na piątkowym piciem piwa po pracy, ale całościowym spojrzeniem na to, jak pracownikom można pomóc – mówi naTemat dr hab. Jolanta Żyśko. Jest rektorem i profesorem, który zamierza odczarować zszargany wizerunek coacha.
"Coache są bohaterami memów, bo są niewykształceni. To w większości samouki albo są wyspecjalizowani w jednym zakresie. Te studia powstają po to, by ich gruntownie dokształcić. Absolwenci zdobędą wiedzę z różnych obszarów i wtedy nie będą zdarzać się sytuacje, że osoba kreuje się na coacha, a tak naprawdę zna się tylko na diecie czy aktywności fizycznej. Nie może być też tak, że coach stara się być psychologiem, a nie dba o swój lifetime balance w kwestii żywienia czy ruchu".
O studiach z coachingu pewnie niewiele osób by słyszało, gdyby nie post z prześmiewczego profilu na Facebooku "Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty". Od lat obśmiewa i demaskuje wszelkiej maści trenerów motywacyjnych, a sam coaching nazywa pseudo-nauką.
"Ale zadajmy to pytanie inaczej: czy można się nauczyć czegoś, co nie poparte żadnymi badaniami naukowymi, nie posiada spójnej metodologii nauczania oraz nie ma udowodnionych wyników? Teoretycznie pewnie tak, ale po co? Ludzie śmieją się, że studia z kulturoznawstwa nie są nikomu potrzebne. Z rynkowego punktu widzenia pewnie mają rację, ale na tych studiach czerpie się wiedzę popartą latami badań i pracy naukowej tysięcy szanowanych filozofów, antropologów, socjologów. Studia z coachingu pewnie wpasują się, przynajmniej na jakiś czas, w niszę rynkową, ale czy to jest naprawdę komukolwiek potrzebne? Czy jak się chce pomagać ludziom, tak naprawdę pomagać, to nie lepiej pójść na medycynę, psychiatrię, psychologię nawet?".
Uczelnie wyższe w Polsce od kilku lat szkolą coachów. Absolwenci dostają po nich prawdziwy ministerialny certyfikat - w przeciwieństwie do kuriozalnych "kursów w tydzień". Do tej pory prowadziły jednak jedynie studia podyplomowe np. w Poznaniu, Krakowie Warszawie czy w Łodzi. Do kierunku "Coaching Zrównoważonego Stylu Życia" przymierzał się w 2014 roku Uniwersytet Łódzki wspólnie z Medycznym, ale z braku kandydatów projekt nie wypalił. Jednak na Wydziale Zarządzania UŁ od 2 lat istnieją studia podyplomowe "Coaching w życiu i biznesie". Właśnie ruszyła kolejna rekrutacja. Zajęcia są prowadzone metodą warsztatową, pod opieką mentora, a jednym z tematów jest tzw. "Coaching prowokatywny, który jest szczególną metodą pracy pozwalającą na prowadzenie sesji z klientami opornymi na tradycyjne metody coachingowe".
