Eryk Mistewicz
Eryk Mistewicz fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
„Nowe Media” miały być poważnym i opiniotwórczym pismem branżowym. Tymczasem już po publikacji okazało się, że Eryk Mistewicz zbudował swój kwartalnik w dużej części na przedrukach tekstów, które wcześniej ukazały się w prasie, albo internecie. Problem w tym, że nie o wszystkich przedrukach wiedzieli ich autorzy. Tak było w przypadku Michała Gąsiora, autora strony blog.oslawiony.pl.
W styczniu Gąsior wysłał do redakcji miesięcznika „Forbes” list polemiczny z felietonem Eryka Mistewicza dotyczącym ROI (Return on Investment, czyli zwrot z inwestycji). Długi tekst został opublikowany na stronie internetowej. Mistewicz w pierwszym numerze „Nowych Mediów” zamieścił zarówno swój materiał, jak i polemiki z nim, w tym właśnie wypowiedź Gąsiora. Tekst zajął ponad kolumnę i wyglądał w piśmie, jak materiał redakcyjny, napisany specjalnie dla periodyku. Choć redakcja podpisała autora, nie zaznaczyła, skąd tekst pochodził.
Oburzony Gąsior o przedruku poinformował swoich znajomych na Facebooku. Sprawę potwierdził też w rozmowie z naTemat. Przyznał, że nikt nie zapytał, czy może komentarz wykorzystać.
- Nigdy nie było w tej sprawie kontaktu. Ani ze strony Pana Mistewicza ani ze strony wydawnictwa. Dopiero post factum, gdy napisałem maila z prośbą o wyjaśnienie, napisał do mnie adwokat. Powoływał się na artykuły prawa autorskiego, które zresztą błędnie interpretował. Odpisałem mu po konsultacji ze swoim adwokatem i od tamtej pory jest cisza – powiedział Michał Gąsior i zaznaczył, że gdyby ktoś do niego zadzwonił, nie zgodziłby się. - To moja własność intelektualna, a mam do tego typowo materialne podejście. Moja opinia kosztuje.
Bloger przekonuje, że nie chodzi tylko o to, że tekst został wykorzystany. Gąsior przyznaje, że od stycznia, po prostu zmienił opinię dotyczącą ROI, a polemiczny list stracił na aktualności.
- Mój komentarz ma ponad pół roku. Sporo w tym czasie zmieniło się zarówno w branży jak i w mojej świadomości marketingu. Nie podpisałbym się dziś pod tym wpisem ponieważ rozumiem dziś media społecznościowe w pełnym ujęciu, którego wtedy jeszcze mi brakowało – przekonuje i dodaje, że nie chciałby być już dziś utożsamiany z poglądami, które przedstawił.
Gąsior przyznaje, że sprawę konsultuje już ze swoimi prawnikami. W sierpniu podejmie decyzję, czy złożyć w tej sprawie pozew.
– Nie puszczę płazem samej impertynencji redakcji Nowych Mediów. Nikt nie raczył mnie przeprosić czy wyjaśnić czegokolwiek. Z kolei Pan Mistewicz jest tym w ogóle nie wzruszony. Z mojego punktu widzenia to kradzież tekstu – zapewnia Gąsior. – Nigdy nie będę obojętny wobec bezkarności – dodaje.
Próbowaliśmy uzyskać komentarz w sprawie od redaktora „Nowych Mediów”. Eryk Mistewicz poprosił o pytania e-mailem.

Panie Eryku,
jak uprzedzałam przez telefon, chciałabym dowiedzieć się o szczegóły publikacji tekstu Michała Gąsiora w "Nowych Mediach". Pan Gąsior twierdzi, że materiał został przez redakcję opublikowany bezprawnie. W związku z tym kilka pytań:

- Dlaczego tekst został przedrukowany w "Nowych Mediach"?
- Pan Gąsior twierdzi, że nikt z wydawnictwa nie kontaktował się z nim w sprawie publikacji. Czy to prawda?
- Jeśli zgody nie było, na jakiej podstawie wykorzystaliście Państwo cały tekst?
- Czy, poza panem Gąsiorem, ktoś jeszcze nie miał świadomości, że jego tekst zostanie wydrukowany w "Nowych Mediach"?

Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź
Anna Wittenberg


Odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy. Eryk Mistewicz przestał odbierać telefony z naszej redakcji. Nie zareagował także na sms z prośbą o kontakt.