Magdalena Kaczmarska od dziecka wie, że chce być skremowana, od matury – że w razie śmierci przekaże jak najwięcej swoich organów potrzebującym. Cały czas nosi w portfelu oświadczenie wiary i nie znosi instytucji kościoła. Jest antyklerykałem, agnostyczką, antyteistką. Dlatego nie wyobraża sobie innego pogrzebu niż świecki.
I nie jest jedyna. Wielu Polaków chce taki mieć. Mało kto jednak wie, jak wygląda i jak go przygotować. My wyjaśniamy.
– Jak większość moich znajomych zostałam ochrzczona, byłam u komunii i u bierzmowania – rozpoczyna swoją opowieść Elżbieta Sobiesiak. – Już od czasu liceum zerwałam z chodzeniem do kościoła, oprócz okazji typu śluby, czy pogrzeby. Z czasem coraz bardziej raziła mnie hipokryzja polskiego kleru. Dostrzegłam, że kościół to nie tyle co wspólnota wiary, a dobry interes – stwierdza w rozmowie z naTemat Elżbieta.
Od lat żyje z dala od kościoła, nie obchodzi katolickich świąt, ślub ma tylko cywilny, a ewentualnych dzieci nie zamierza ochrzcić. Chciała dokonać apostazji, ale nie zrobiła tego, bo jej dane i tak zostałyby w kościelnych aktach. Ale pogrzeb chce mieć świecki, a organy przekaże uniwersytetowi medycznemu.
– Zamierzam być skremowana i pochowana w grobie zbiorowym osób, które oddały ciała nauce, ale ten punkt jeszcze jest do przemyślenia. Nie chcę, żeby ten ostatni obowiązek wobec mnie, był dla kogokolwiek z rodziny ciężarem, dlatego między innymi nie chcę własnego grobu i wszelkich kosztów związanych z bardziej tradycyjnym pochówkiem. I na pewno nie chcę żadnego księdza i nudnych kazań! – podkreśla Sobiesiak.
Ale nie tylko ona. Takiego samego zdania jest Anna Podsiadło, która też znalazła się poza kościołem, z tymże ona – formalnie.
– Jestem ateistką, naturalistką, a w ubiegłym roku dokonałam apostazji. Był to akt buntu, symboliczny akt sprzeciwu przeciw czemuś, co jest mi narzucane od dzieciństwa, a czego nie chcę, bo wiara w boga i religia są dla mnie oszustwem. Oszustwem dla samej siebie i dla świata, a ja nie chcę być tego częścią – mówi w rozmowie z naTemat.
Jej rodzina jest katolicka, ale na pokaz, tak jak typowy "Polak – katolik", więc robią to wszystko co wszyscy – katolickie pogrzeby, śluby itp. Wiedzą jednak, że Anna jest ateistką, dlatego z zorganizowaniem jej świeckiego pogrzebu nie byłoby problemu. Gorzej może być u Anety Stępniak, która o swoich przekonaniach i planach nie powiedziała jeszcze swojej rodzinie.
– Zamierzam dokonać apostazji i wydaje mi się, że po tym świecki pogrzeb będzie oczywistością, a jeżeli nie, to może być dobry moment, żeby omówić tego typu kwestie bez wzbudzania niepokoju. W przyszłości chciałabym napisać coś w rodzaju oświadczenia woli, żeby – jeżeli na przykład coś mi się stanie – pogrzeb był na takich warunkach, jakich bym sobie życzyła – mówi nam Aneta.
Aneta nie wierzy w Boga i nie chce, żeby mówiono o nim w czasie, który powinien być poświęcony jej pożegnaniu i na ukojenie bólu jej bliskich.
– Wolę, żeby ceremonia była dla nas. Pamiętam jak ludzie zachowywali się na katolickich pogrzebach – modlitwa była formułką, poza najbliższymi mało było namysłu, stało się "bo tak wypada" i nikt chyba nie wiedział do końca, jak się zachować. Chciałabym, żeby mój pogrzeb był szczery, bo tak staram się funkcjonować na co dzień – przyznaje Aneta.
Statystyki nie kłamią
Ale Aneta, Anna czy Elżbieta nie są jedyne. Coraz więcej osób przestaje chodzić do kościoła i zwiększa się liczba ateistów. Z danych CBOS z 2015 roku wynika, że w 2009 roku stanowili oni 1 proc. społeczeństwa. Sześć lat później było to już 3 proc.
Ale to tylko liczba zadeklarowanych ateistów, a ile jest takich osób, które nie wierza, ale się do tego nie przyznają, albo deklarują, że wierza, ale odrzucają instytucję kościoła? Zdecydowanie więcej.
Według danych opublikowanych w 2015 r. przez Główny Urząd Statystyczny dotyczących wiary Polaków, ich odsetek deklarujący się jako niezdecydowani, obojętni lub niewierzący wynosi 19,9 proc. (co piąta osoba), jednak w miastach powyżej 500 tysięcy mieszkańców to już co druga osoba (w sumie 51,7 proc.).
Deklarują oni, że są raczej niezwiązani (20,4 proc.) lub zupełnie niezwiązani (31,3 proc.) z lokalną wspólnotą religijną, parafią czy kościołem.
Czując się niezwiązani z kościołem wybieramy więc wszystko co świeckie: apostazję, cywilny ślub, oddanie organów, spalenie swoich zwłok i wreszcie na świecki pogrzeb. – W moim zakładzie już co trzeci pogrzeb odbywa się w ceremonii świeckiej, bez księdza – mówił w rozmowie z naTemat przedsiębiorca pogrzebowy z Olsztyna.
– Wierni odwracają się od kościoła, bo taki jest wpływ afer obyczajowych. Sami duchowni mówią o spadku praktyk kościelnych. Skoro więc zmarły nie uczęszczał do kościoła, to rodziny uznają, że ksiądz nie będzie potrzebny podczas pożegnania – dodaje.
Jak to jest zrobione?
Mało z nas wie jednak jak on wygląda i co trzeba zrobić, żeby taki zorganizować. A pogrzeb świecki nie różni się tylko tym, ze nie ma na nim księdza...
– Przebieg ceremonii jest zawsze uzgadniany z rodziną zmarłego – twierdzi Szymon Widera, świecki mistrz ceremonii pogrzebowych. – W dzień poprzedzający pogrzeb kontaktuję się z rodziną telefonicznie. Jeśli możliwe jest spotkanie, spotykamy się. Jeśli nie, rodzina otrzymuje ode mnie kartę ceremonii z pytaniami na temat zmarłego, którą uzupełnia i odsyła – mówi.
– Pozostałe kwestie jak i niedopowiedziane okoliczności, uzgadniamy telefonicznie. W zależności od tego czy ceremonia odbywa się na cmentarzu komunalnym, czy wyznaniowym, jej przebieg jest inny – stwierdza Widera.
Statystycznie na cmentarzu komunalnym 90 proc. ceremonii odbywa się w cmentarnej kaplicy, na cmentarzu wyznaniowym rodzina na ogół spotyka się przy otwartej mogile. Formalności odnośnie pogrzebu świeckiego załatwia się normalnie, jak przy pogrzebie kościelnym. Oczywiście najlepiej jest wybrać cmentarz komunalny, ponieważ wtedy nie ma problemu z kaplicą, bo księża nie pozwalają korzystać z budynków sakralnych.
Ale w przypadku pochówku na cmentarzu wyznaniowym nikt nie może go tam zakazać, gdy rodzina ma wykupione na nim miejsce. Ceremonia na cmentarzu wyznaniowym rozpoczyna przy bramie cmentarnej, gdzie mistrz wita osoby przybyłe na pogrzeb.
Po kilku zdaniach z filozofią śmierci w tle, prosi o uformowanie orszaku pogrzebowego i przejście do miejsca pochówku. Już przy otwartym grobie odbywa się pozostała część ceremonii.
– Najbardziej utkwiła mi w pamięci ceremonia podczas której użyłem cytatu z "Gwiezdnych Wojen". Zmarły był młodym człowiekiem i wielkim fanem właśnie tej sagi. Bezpośrednio przed ceremonią zapytałem rodzinę, czy mi zaufają w tej kwestii. Zaufali... Wieczorem po ceremonii otrzymałem mailowe podziękowania z pytaniem właśnie o ten fragment – opowiada Szymon Widera.
Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów (2005)
Ciemność jest szczodra, jest cierpliwa i zawsze zwycięża, ale w samym sercu jej siły leży jej słabość: wystarczy jedna, jedyna świeca, by ją pokonać. Miłość jest czymś więcej niż świecą. Miłość potrafi zapalić gwiazdy."
Zdarza się, że nazywają mnie "księdzem" Czas trwania ceremonii zależy od życiorysu zmarłego i od inwencji jego rodziny. Przeważnie jednak to od 20 do 40 minut. Ale życiorys zmarłego to nie wszystko – mówi.
– Przed pogrzebem jestem panem Szymonem, choć zdarzyło mi się, żeby starsze osoby powiedziały do mnie "proszę księdza". Podczas ceremonii zawsze staram się dodać rodzinie trochę otuchy, mówiąc o miłości, życiu i filozofii śmierci.
Bo pogrzeb świecki to wola zmarłego. Ludzie szanują ją. Na ceremonię przychodzą pożegnać zmarłego i szanują jego zdanie w tej kwestii. Z reguły są nawet zaskoczeni, że aż tyle jej części poświęca się zmarłemu – przyznaje Widera.
W ciągu roku przeprowadza około 20 pogrzebów rocznie. Jest najmłodszym mistrzem ceremonii w Polsce. Współpracuje z zakładami pogrzebowymi i liczba jego "klientów" stale rośnie, przez polecenia innych. Ale to nie tylko z tego powodu.
Jego zdaniem w Polsce ogólnie wzrosła liczba pogrzebów świeckich. Do tego stopnia, że są w kraju mistrzowie, którzy utrzymują się z tego zajęcia i nie pracują w innych miejscach. A ile taki pogrzeb kosztuje?
– Mogę się wypowiedzieć tylko na temat mojego cennika. Ceny wahają się między 300 a 500 zł brutto i są zależne od przebiegu ceremonii. Czy ma to być przemowa, przemowa z wydrukowanym na płótnie zdjęciem zmarłego, które jest wystawione na sztaludze, czy nawet pogrzeb z muzyką. Dobrym słowem służę w całej Polsce. W przypadku dalszych dojazdów należy doliczyć cenę paliwa lub biletu pociągowego – mówi Szymon Widera.
Myślałam o takim na rockowo
A jak miałaby wyglądać taka ceremonia, gdybyśmy nie chcieli na niej księdza? Okazuje się, że mało kto zastanawia się nad tym. Jakaś wizja ceremonii rysuje się w głowie, ale to tylko zarys.
Pisaliśmy już o pogrzebie Gene Gutowskiego, producenta z Hollywood, który dwa lata temu spoczął na warszawskich Powązkach. Wtedy podczas ceremonii zagrano balladę rockową. A jakie pogrzeby chciałyby mieć nasze rozmówczynie?
– Na pewno nie chcę, żeby nie był taki potwornie smutny. Jeżeli będzie im mnie brakowało, wolałabym, żeby śmieli się z tego, co w życiu nawyprawiałam, zamiast skupiać się na stracie. Żeby zapamiętali mnie, a nie moją trumnę – opowiada.
Na samym pogrzebie byłaby na pewno muzyka, coś z repertuaru, którego słucham, plus może pewien konkretny utwór Nohavicy dla dystansu do mojej śmierci. Jeśli ktoś się przy tym uśmiechnie, byłabym zadowolona. Mowę wygłosi ktoś mi bliski, a nie mistrz ceremonii. Potem ogólne wspominki, żeby każdy mógł powiedzieć, jak mnie pamięta – wymienia Aneta Stępniak.
Podobnie swój pogrzeb widzi Anna Podsiadło. Ona także chce, żeby zagrano podczas niego jakiś utwór rockowy i przeczytano utwór literacki. Bez patetycznych słów, żeby każdy powiedział coś od siebie.
– Najlepiej jakby mnie skremowano, a potem rozsypano gdzieś w górach – mówi Podsiadło. Z tym jest jednak w Polsce problem, bo zabrania tego prawo. Jeszcze 10 lat temu rozsypywanie prochów zmarłych na tzw. łąkach pamięci, utworzonych na cmentarzach w największych miastach Polski, było możliwe. Jednak w 2006 roku weszło w życie rozporządzenie, które zabrania takich praktyk.
Nasze rozmówczynie także zwracają na to uwagę. – Wersją alternatywną mojego pogrzebu mogłoby być rozsypanie prochów, np. w parku pamięci, ale to jak na razie nie jest możliwe – mówi Elżbieta Sobiesiak.
Takiego samego zdania jest Magdalena Kaczmarska.
– Najchętniej, co niestety w Polsce nie jest prawnie zezwolone, chciałabym aby moje prochy zostały rozsypane gdzieś... Może do morza? Wiem, że moja mama ma dokładnie to samo podejście – podsumowuje kobieta.
Ale na to nie zgodziło się Ministerstwo Zdrowia. Nie pomogły argumenty GIS, który zwrócił uwagę na to, że obecna ustawa regulująca chowanie zmarłych ma prawie 60 lat, a wiele z jej przepisów pochodzi z prawa, które uchwalono w 1932 roku.