Pomnik smoleński w Kraśniku to kolejny monument mający upamiętniać ofiary katastrofy smoleńskiej. I jak duża część z nich, wzbudza duże kontrowersje. I to nie tylko ze względu na polityczny kontekst, ale także wizualną stronę dzieła, która nie wszystkim przypadła do gustu. Sam autor rzeźby nie ma sobie nic do zarzucenia.
Co jakiś czas media donoszą o kolejnych pomnikach i monumentach stawianych w różnych częściach Polski, mających upamiętniać ofiary katastrofy prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem. Wzbudzają one kontrowersje ze względów politycznych, ale również estetycznych.
Nie ma co ukrywać: większość z nich to niezbyt udane dzieła. Podobnie jest w przypadku kraśnickiego monumentu, który stanął przy ulicy Balladyny, naprzeciwko kościoła Matki Bożej Bolesnej. Jego odsłonieciu towarzyszyła oficjalna uroczystość, w której udział brał sam premier Mateusz Morawiecki. Odczytano również list prezydenta Andrzeja Dudy. Jednak komentarze internautów i widzów (uroczystość odsłonięcia transmitowała TVP) do estetycznego aspektu pomnika są bezlitosne.
Zmiana planów
Pomysł na budowę pomnika smoleńskiego w Kraśniku zrodził się w 2013 roku. Wtedy to zawiązał się Komitet na Rzecz Budowy Pomnika Pamięci Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, który rozpoczął zbiórkę pieniędzy i rozpisał konkurs na projekt. W mieście została ogłoszona publiczna zbiórka pieniędzy. Większe sumy wpłacali także darczyńcy i sponsorzy. Był nawet konkurs plastyczny, w którym udział wzięła ponad setka dzieci.
W pierwotnej wersji monument miał przypominać kamienną ścianę, z fragmentami rozbitego samolotu, pokaźnym orłem w koronie i napisami "Smoleńsk 10 IV 2010" i Katyń 1940". Jednak po zmianie pierwotnej lokalizacji (spowodowanej rozbudową drogi), zmianie uległa także koncepcja. Usunięto orła, napisy, fragmenty samolotu, a dodano monument prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Polityczny kontekst
Autorem rzeźby jest artysta Andrzej Krawczak. Jak sam informuje na swojej stronie internetowej, ukończył krakowską Akademię Sztuk Pięknych. Na swoim koncie ma prawie sto rzeźb, obrazy oraz rysunki. Zapytaliśmy go o zmiany koncepcji i krytyczne komentarze do gotowego już monumentu.
– To była burza mózgów. Podczas całego procesu tworzenia dostałem wiele sugestii. To jest bardzo często nie tylko parcie estetyczne, ale to pochodzące z zewnątrz – tak o zmianach wobec pierwotnego projektu mówi Krawczak.
"Jestem spełniony w tym dziele"
Choć krytyka jest ostra i dotyczy głównie postaci prezydenta, która nie jest podobna do rzeczywistej osoby Lecha Kaczyńskiego, artysta nie ma sobie nic do zarzucenia. Dostrzega za to walory artystyczne, a wręcz symboliczne odlanego z brązu monumentu.
– Ja osobiście uważam się w pełni spełniony jeśli chodzi o to dzieło. I o ten skrót myślowy, o to wyciszenie, o tę ścianę i postać, która delikatnie, w optymizmie, troszeczkę żywa się do nas odbiorców zwraca – opisuje Krawczak. Jak mówi, stworzenie kompletnego monumentu zajęło około czterech miesięcy.