Piotr Duda w prawicowych mediach chwali się, że wygrał proces z wydawcą "Newsweeka". – To bzdura – stwierdza dziennikarz tygodnika wskazując, że sąd przyznał Dudzie rację w sprawie o sprostowanie, a nie o fakty opisane w artykule.
Sprawa ciągnie się od trzech lat. "Z Michałem Krzymowskim napisaliśmy tekst o tym, jak Duda wypoczywa w związkowym hotelu Bałtyk w Kołobrzegu. Na koszt 'Solidarności' spędzał wczasy w luksusach. Od zmagań z biedą i wyzyskiem odpoczywał w apartamencie za 1300 złotych" – przypomina całą historię Wojciech Cieśla, dziennikarz "Newsweeka".
Wszystkie tezy postawione przez dziennikarzy w tekście zostały odpowiednio udokumentowane – Cieśla i Krzymowski mają faktury i wypowiedzi świadków tamtej wizyty szefa "Solidarności" w jednym z nadbałtyckich hoteli. – Duda wpadł w furię. Ale nigdy nie zdobył się na odwagę aby pozwać autorów tekstu – przekonuje Cieśla.
Sprawa trafiła do sądu, ale Piotr Duda w tym procesie nie polemizował z faktami. "W Sądzie Najwyższym wygrał proces nie o tekst, a o sprostowanie. Zasadnicza różnica, bo w Polsce sądy uznają, że każdy ma prawo do prostowania informacji w prasie na swój temat" – twierdzi Wojciech Cieśla.
– Jeśli ktoś napisze, że Jarosław Kaczyński ma dwie nogi, a Jarosław Kaczyński uzna, że ma trzy i zażąda sprostowania, sąd nie będzie sprawdzał, na ilu kończynach porusza się Kaczyński. Nakaże sprostować informacje na jego temat. Tak to działa – wyjaśnia dziennikarz.
Cieśla przy okazji zwraca uwagę na inny ważny aspekt tej sprawy. "Prywatna wojna z wydawcą argumentem za uzależnianiem władzy sądowniczej od wykonawczej? Duda sugeruje, jak trzeba się rozprawić ze zbyt – jego zdaniem – powolnym sądem. Przyspieszyć. Docisnąć śrubę" – pisze Cieśla w "Newsweeku".