Wydawać by się mogło, że afera szpiegowska w USA polską opinię publiczną interesuje mniej więcej tak samo, jak najnowsza książka Toma Clancy'ego. Gdy jednak były szef MON Tomasz Siemoniak włącza do tej fabuły innego byłego szefa MON Antoniego Macierewicza, intryga staje się o wiele ciekawsza.
"Macierewicz działa na rzecz Rosji" – od takich postów aż roi się w sieci, internauci na wyrywki piszą o rzekomo agenturalnej działalności byłego szefa MON, który w ciągu dwóch lat rządu doprowadził polską armię na skraj katastrofy. Nie ma nowoczesnego sprzętu, odwoływane są kolejne przetargi na zakup broni, a z wojska wydalono przeszło połowę wyższych dowódców.
Ci, którzy wysuwają tak poważne podejrzenia wobec wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że właśnie dostali nowe argumenty. Miały ich dostarczyć wydarzenia ostatnich dni w Stanach Zjednoczonych. O co chodzi?
W USA aresztowano rosyjskiego szpiega. To 29-letnia Rosjanka, która zdaniem amerykańskich mediów miała się spotykać z kongresmenem Dana Rohrabacherem. Tym samym, z którym kilkukrotnie spotykał się były szef MON Antoni Macierewicz.
Tomasz Siemoniak na Twitterze otwarcie pyta, czy przypadkiem utrzymywanie kontaktów z Rohrabacherem przez Macierewicza nie było bezpośrednim i jedynie prawdziwym powodem, dla którego wiceszef PiS nagle został zdymisjonowany z MON.
Warto przy tym przypomnieć, że wątek dziwnych związków Macierewicza z rosyjskimi służbami został też naświetlony przez Tomasza Piątka w książce "Macierewicz i jego tajemnice". "Prędzej czy później amerykańskie śledztwo dotrze i do powiązań wiceprezesa PiS" – prorokuje teraz Siemoniak.