
Środowy protest pod Sejmem zorganizowany przez Obywateli RP i Strajk Kobiet zamienił się w starcia z policją i Strażą Marszałkowską. Co gorsza, jedna z posłanek wpadła na pomysł, aby chcących dostać się na teren Sejmu protestujących, przemycić w bagażniku swojego samochodu. Od tej pory kontrolowane będą wszystkie samochody wjeżdżające na teren parlamentu.
REKLAMA
Przepychanki ze służbami porządkowymi pod Sejmem to nic, w porównaniu z pomysłem na który wpadli Liberalni i Społeczni: Ryszard Petru, Joanna Schmidt i Joanna Scheuring-Wielgus. Aby umożliwić wejście choć kilku protestujących na teren Sejmu, postanowiono wwieźć ich w bagażniku samochodu.
Pawła Kasprzaka i Wojciecha Kinasiewicza przewiozła w ukryciu w aucie posłanka Joanna Schmidt. Następnie razem z Ryszardem Petru i Joanną Scheuring-Wielgus rozłożyli oni transparent "żądamy wypełnienia zaleceń Komisji Europejskiej".
Efekt? Od czwartku mają zostać zaostrzone kontrole pojazdów wjeżdżające pod budynki Parlamentu. Sprawdzane będzie każde auto, łącznie z pojazdami parlamentarzystów. Sami sprawcy zamieszania zaś do końca tego posiedzenia już nie wjadą autem na teren parlamentu.
Jakby tego było mało, jedna z osób, która wdarła się na teren przy Wiejskiej, przy wejściu do budynku Sejmu nabazgrała napis: "Czas na sąd". W związku z tą sprawą, policja zatrzymała dwie osoby. Będą odpowiadać za uszkodzenie mienia.
źródło: 300polityka.pl
