Unia Europejska wysyła kolejnych 24 dyplomatów na zagraniczne placówki. Pośród nowych ambasadorów UE nie ma jednak ani jednego Polaka. "Taka jest właśnie pozycja naszej dyplomacji w UE" – komentuje Bartosz Węglarczyk na Twitterze.
Pamiętacie przegraną Beaty Szydło w Brukseli 27:1? Potem przyszła jeszcze jedna, 43:0. A dziś nasza dyplomatyczna reprezentacja zanotowała kolejne potknięcie, przygrywając 24:0. Powoli zbliżamy się do setki, przestaje więc dziwić fakt, że politycy PiS wolą ostatnio mówić w mediach o suwerenności Polski niż o sukcesach dyplomatycznych.
O co chodzi z tymi liczbami? 27:1 to słynne przegrane głosowanie w sprawie przedłużenia kadencji Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. 27 krajów głosowało za, jeden przeciwko – Polska. 43:0 to kolejna klęska naszej dyplomacji. Gdy w maju Unia Europejska nominowała nowych ambasadorów, ilu pośród 43 dyplomatów było Polakami? Ani jeden.
Do majowego Waterloo trzeba dodać klęskę lipcową. Unia Europejska wysyła kolejnych 24 dyplomatów jako swoich ambasadorów na zagraniczne placówki. Kto zgadnie, ilu z nich ma polskie obywatelstwo? Nie, nie trzech. Nawet nie dwóch. Ani jeden.
Dyrektor programowy Onet.pl i doświadczony komentator międzynarodowej sceny politycznej Bartosz Węglarczyk podsumowuje ten wynik niezwykle dosadnie. "Taka jest właśnie pozycja naszej dyplomacji w UE" - napisał. Nic dodać, nic ująć. Chociaż nie, politycy PiS wciąż chętnie by coś ujęli... Na przykład Donalda Tuska z funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej.