To chyba najbardziej awanturna komisja w Sejmie. Właściwie od trzech lat jej posiedzenia są nieustannym pasmem karczemnych kłótni. Obrady Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, na której czele stoi były prokurator Stanisław Piotrowicz bardziej przypominają zawody w obrzucaniu się błotem niż miejsce, w którym - przynajmniej z nazwy - powinno się wykuwać dobre prawo. Nie ma się więc co dziwić, że posłowie zajmowali się ostatnio już piątą nowelizacją PiS, która ma przyśpieszyć zmiany w Sądzie Najwyższym i kolejną partią poprawek do niej.
Prawo siły
Posłowie partii rządzącej z przewodniczącym Piotrowiczem i posłanką Krystyną Pawłowicz na czele z lubością stosują za to "prawo silniejszego”, bo arytmetyczna większość, którą dysponują pozwala im przegłosowywać największe buble, a głos opozycji podczas posiedzeń sprowadzać do 30 sekundowych "przecinków”.
– To co się dzieje w ogóle w pracach polskiego parlamentu, a egzemplifikacją czego są obrady - o ironio - komisji sprawiedliwości, to jest niestety obraz polskiej legislacji – podkreśla w rozmowie z naTemat dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.
– Nie da się dobrego aktu prawnego uchwalić jeśli jest on pisany na kolanie, jeśli nie ma żadnych ekspertyz, żadnych opinii, gdy nie wiemy jak się odbije na całym systemie prawa i na dodatek w sytuacji gdy debata na komisji jest sprowadzana do 30-sekundowych wypowiedzi posłów, co jest absolutną fikcją – tłumaczy dr Balicki.
– To co się dzieje w pracach tej komisji, na posiedzeniach plenarnych Sejmu widać później w dziennikach ustaw. Prawo jest chaotyczne, wymaga wielokrotnych zmian i mamy takie efekty, że powstaje szósta poprawka do trzeciej nowelizacji – argumentuje.
Według zasiadającej w komisji sprawiedliwości posłanki Nowoczesnej Kamili Gasiuk-Pihowicz wszczynanie awantur przez posłów PiS i brak reakcji ze strony Piotrowicza jako szefa komisji to celowa strategia.
Odwracanie uwagi
– PiS ostrą wymianą zdań stara się odwrócić uwagę opinii publiczej od sedna spraw omawianych na komisji. Dlatego ja nie wdaję się w żadne wymiany zdań na takim poziomie i ograniczam się najwyżej do spokojnej prośby do przewodniczącego o reakcję, choć rozumiem, że czasami niektórym posłom opozycji puszczają nerwy i wchodzą w spięcia np. z panią Pawłowicz – mówi w rozmowie z naTemat Gasiuk-Pihowicz.
– Proszę zwrócić uwagę, że agresywne, niekulturalne wypowiedzi pani Pawłowicz mają miejsce dokładnie wtedy gdy w porządku obrad znajdują się ustawy, którymi PiS niszczy fundamenty państwa prawa. Pani Pawłowicz nie wszczyna awantur gdy komisja zajmuje się zwykłymi bieżącymi sprawami. To jest cyniczna strategia oparta na podziale ról w ekipie rządzącej – tłumaczy posłanka Nowoczesnej.
I porównuje rolę Pawłowicz do roli politycznego harcownika, który agresywnym zachowaniem ma odwrócić uwagę od meritum. – Zachowanie polityków PiS przypomina trochę zachowanie grupy kieszonkowców, w której ktoś odwraca uwagę, by ktoś innym mógł dokonać kradzieży – opisuje.
Gasiuk-Pihowicz wskazuje, że zgodnie z tą metodą, w mediach zamiast o tym co jest w "ustawie o czystkach w sądzie Najwyższym" w mediach będzie się mówiło o brutalnym języku i wypowiedziach polityków PiS.
Ostatnie posiedzenie komisji. Obrady przeciągają się do późnych godzin nocnych. Przewodniczący Piotrowicz apeluje do Gasiuk-Pihowicz: "Niech pani da sobie coś na uspokojenie". Nieco póżniej posłanka Nowoczesnej zgłasza wniosek… o lekarza.
– Wniosek o lekarza na salę, poseł mówiący o chlewie na komisji to przypadek medyczny – wskazuje. Okazało się, że porównanie z chlewem padło ze strony Krystyny Pawłowicz. Ta nie omieszkała znowu krzyczeć: "Lewackie chamstwo robi tu chlew!”. – Albo się pani uspokoi, albo wyleci stąd pani na zbity p…. Pani powinna stąd wylecieć w ciągu 5 minut. Dlaczego przewodniczący nic z tym nie zrobi – oburza się Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej.
Mimo bardzo późnej pory, posłowie wciąż pracują i przegłosowują kolejne poprawki. Krystyna Pawłowicz nagle znowu krzyczy: "Nie drzyj się, nie rób chlewu". O godz. 1:00 Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka przyjmuje całą ustawę razem z poprawkami. "Za" głosuje 14 posłów, "przeciw" 11, jeden się wstrzymuje.
Nocne awantury
Przy okazji PiS wyrzuca do kosza przepis, którym chwalił się jak żadnym innym, ten który miał zrewolucjonizować prace wymiaru sprawiedliwości, a więc losowanie sędziów do konkretnych spraw. Teraz prezes sądu będzie mógł (już po losowaniu), przed rozprawą zmienić skład orzekający według swojego widzimisię.
Opozycja walczy, ale raczej na miny, bon moty i inwektywy bo z silniejszym nie ma szans wygrać. W trakcie posiedzenia poseł PO Borys Budka mówi, że Piotrowicz "poniesie odpowiedzialność za to co wyczynia w komisji".
– Mogę panu obiecać, że prokurator w Polsce nie zawaha się przedstawić panu zarzutów. Pan zamienia parlament w cyrk. Nie zmyje pan hańby za to, co pan robi w tej komisji – grzmi. Wtóruje mu inny poseł PO, Robert Kropiwnicki. – Pan jest torpedą, która wywala polski proces legislacyjny, pan niszczy polski Sejm i komisję sprawiedliwości. To jest niedopuszczalne – gardłuje.
Opozycja, a konkretnie poseł Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej zgłasza też "pół żartem, pół serio” poprawkę pozwalającą Jarosławowi Kaczyńskiemu oficjalnie "namaszczać i przedstawiać prezydentowi Rzeczpospolitej kandydatów na sędziów SN”. Co na to PIotrowicz? Zgodnie z utartą już praktyką – szybko wyłącza Meysztowiczowi mikrofon. – Nie będziemy kompromitować Sejmu nierozważnymi poprawkami – mówi.
Koniec obrad. Komisja poparła niemal 40 poprawek. Prawie wszystkie przyjęte poprawki zostały zgłoszone przez posła PiS Marka Asta. Tylko jedna poparta poprawka została zaproponowana przez Biuro Legislacyjne Sejmu. Żadna z poprawek opozycji nie zyskała aprobaty komisji. Nowela istotnie obniżyła jednak wymagania kandydatów do zasiadania w SN.
– Sejm ma służyć dyskusji, a nie przyklepywaniu tego, co pan minister przyniósł w teczce. Albo jesteście Sejmem i komisją, albo jesteście marionetkami – woła na puszczy poseł Kropiwnicki.
Poseł Budka po zakończeniu prac komisji komentował, że "projekt zawiera tyle błędów, że nie sposób tego ocenić”. – PiS nie wie sam co uchwalił. Do projektu ustawy, który miał być doskonały, zgłoszono 30 poprawek, które zostały wręczone posłom na posiedzeniu komisji. Posłowie PiS-u sami nie wiedzą nad czym głosowali – zaznaczył.
– To świadczy o tym, jak nisko upadł polski parlament, żeby kończyć obrady po 10 godzinach pracy nad projektem, który diametralnie różni się od tego co było rano – tłumaczył Budka.
Można odnieść wrażenie,że na posiedzeniach "siostrzanej” komisji ustawodawczej, na której czele stoi poseł PiS Marek Ast (ten, który zgłosił 40 poprawek na komisji Piotrowicza) nie ma aż takich awantur, choć w wielu przypadkach posłowie z komisji sprawiedliwości zasiadają także w komisji ustawodawczej.
– Może nie ma tak gorących tematów jak na tamtej komisji – ocenia w rozmowie z naTemat poseł Nowoczesnej Mirosław Pampuch, który zasiada w komisji ustawodawczej.
Tak rodzą się buble
– Komisja ustawodawcza jest prowadzona przez przewodniczącego Asta równie skandalicznie jak komisja sprawiedliwości przez posła Piotrowicza. Przypomnę tylko że na ostatniej komisji ustawodawczej przewodniczący Ast dwukrotnie przerywał głosowanie po stwierdzeniu, że na sali nie ma wystarczającej liczby posłów, by przegłosować stanowiska PiS. Równie skandalicznie zachowuje się na tej komisji posłanka Pawłowicz – opowiada Pampuch.
– Formacja rządząca liczy na to, że normalni ludzie widząc awantury wywołane przez polityków dojnej zmiany wyłączą telewizor, czy wyłączą filmik w internecie, machną ręką na politykę i przestaną się w ogóle interesować tematem np. Sądu Najwyższego – tłumaczy posłanka Gasiuk-Pihowicz.
Sejmowa komisja sprawiedliwości liczy 32 posłów. Wielu z nich to bardzo silne osobowości, co też zapewne wywołuje napięcia. Ale poziom debaty nad tworzonym prawem jest wprost proporcjonalny do jego jakości.