Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar wygłaszał w Sejmie sprawozdanie za zeszły rok. Mówił między innymi o "licznych przypadkach naruszania praw i wolności człowieka" w Polsce. Tymczasem sala świeciła pustkami. Sprawozdania RPO nie słuchał nikt z PiS. Wystąpienie odbyło się zaraz po bloku głosowań, m.in. ws. Sądu Najwyższego.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Posłów PiS najwyraźniej zupełnie nie interesuje to, co do powiedzenia ma Rzecznik Praw Obywatelskich o stanie przestrzegania praw człowieka w Polsce w 2017 roku. Już w środę Adam Bodnar przedstawiał sprawozdanie z ubiegłorocznej działalności na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Jednak nie pozwolono mu dokończyć wypowiedzi.
W piątek Adam Bodnar ze sprawozdaniem wystąpił już nie tylko przed komisją, lecz przed całym forum Sejmu. Zanim mu przerwano w środę, mówił "licznych przypadkach naruszania praw i wolności człowieka" w Polsce, które spowodowane są zamieszaniem i zmianami w wymiarze sprawiedliwości.
Nic dziwnego, że po przegłosowaniu kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym... nikt z partii rządzącej nie chciał go słuchać. Zdjęcie zrobione przez posła Nowoczesnej, Krzysztofa Truskolaskiego, jest bardzo wymowne.
W Sejmie w piątek od rana było bardzo gorąco. Wszystko przez ustawę o SN. Koniec końców - przeszła. Głosowało zaledwie 258 posłów. Za było 230 posłów, przeciw 24. Czterech wstrzymało się od głosu. W praktyce taki wynik głosowania oznacza przejęcie kontroli przez rząd nad wymiarem sprawiedliwości i de facto złamania konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy.