Robert Mateusiak i Nadieżda Zięba. W Polsce z imienia i nazwiska nie kojarzy ich prawie nikt. Tymczasem grają w badmintona i są mistrzami Europy w mikście. Zaraz lecą do Londynu, gdzie powalczą o medal. Z Robertem i "Nadią" spotykam się w warszawskim centrum "Kahuna". Tuż przed rozmową mam okazję obejrzeć końcówkę treningu kadry.
On czołowym graczem świata został przez przypadek. Nie było jakiejś ciągoty do badmintona ani wielkich tradycji rodzinnych. - W mojej szkole podstawowej pewnego dnia pojawił się człowiek, szukał chłopaków do gry w badmintona. Stwierdziłem: "Czemu nie, spróbuję". No i jak pan widzi tak mi już zostało - śmieje się Mateusiak.
Białoruś nie pozwoliła
Londyn to będą jego czwarte igrzyska. Był już w Sydney, Atenach i Pekinie. O występie w stolicy Grecji w 2004 roku marzyła też Zięba, miała tam wystąpić w deblu kobiet z Kamilą Augustyn, ale nie było jej to dane. Powód? Sprzeciw białoruskich władz sportowych. - Był taki przepis, że trzy lata trzeba reprezentować dany kraj, by móc w jego barwach pojechać na taką imprezę. Ja Polskę reprezentowałam 2 lata i 7 miesięcy i w tym przypadku Białoruś miała prawo zabronić mi udziału w igrzyskach. I tak też zrobiła - opowiada. Bez jakiegoś wielkiego smutku, widać, że już, po latach, jest z tym pogodzona.
- Sądzi pani, że władze zrobiły to nieprzypadkowo? - dopytuję.
- Na pewno. Nikt nie byłby zadowolony, jak szkolony gdzieś zawodnik tak zmienia barwy - odpowiada Zięba. Dodaje, że na Białorusi badminton jest jeszcze mnie popularny niż Polsce. Ona gra od siódmego roku życia, a miłość do tego sportu zaszczepił w niej wuefista.
Przeciętny człowiek nie ma szans
Sport, który uprawiają, u nas głównie kojarzy się z rozrywką, z czymś, w co można zagrać na działce u cioci. - Ale to nie jest prawdziwy badminton - wtrąca od razu Mateusiak. A jego partnerka dodaje: - Non stop zdarza się takie coś, że ktoś przychodzi i mówi: "Chodź, sprawdzimy się, ja z tobą wygram". Nie muszę chyba dodawać, że taki zwykły człowiek nie zdobyłby nawet punktu.
Oto film, który nagraliśmy na treningu kadry (swoją drogą, niezła wymiana):
Jeszcze raz Mateusiak: - Troszeczkę w Polsce się to zmienia, ale wciąż, jako że ta dyscyplina nie jest zbyt pokazywana przez media, ludzie kojarzą ją często z kometką. Z taką gra raczej na plaży, a nie w żadnej hali.
A mogło być tak pięknie...
Jako aktualni mistrzowie Europy, zarazem para, która medal przywoziła z trzech ostatnich mistrzostw kontynentu (wcześniej dwa srebra), nie przeczą, że stać ich na zdobycie w Londynie medalu. Już zresztą na poprzedniej olimpiadzie Mateusiak był bardzo blisko. Startował z Nadieżdą w mikście. Odpadli w ćwierćfinale. Startował też w męskim deblu w parze z Michałem Łogoszem. Ten sam efekt, też porażka w walce o najlepszą czwórkę.
- W ćwierćfinale miksta przegraliśmy bardzo pechowo. W pierwszym secie wygrywaliśmy 20:17 i mieliśmy trzy lotki setowe (w badmintonie w secie gra się do 21 punktów - red.), ale nie potrafiliśmy tego zakończyć. A jestem przekonany, że gdybyśmy wtedy wygrywali, cały mecz potoczyłby się zupełnie inaczej - wspomina Mateusiak.
Inny film z treningu kadry, do tego masa ciekawostek o dyscyplinie:
W związku już wszystko OK
Wielu przedstawicieli dyscyplin niszowych narzeka na brak pieniędzy. Na to, że związek nie myśli o zawodnikach. Ale od nich tego nie słyszę. - Nie jest tak źle. Jako mistrzowie Europy otrzymujemy stypendium, do tego dochodzą pieniądze z klubu i od sponsora, mamy podpisaną umowę z firmą Yonex. Jest z czego żyć - mówią.
Związek? W nim kiedyś było źle. Musiał odejść koreański trener, z którym polskiej kadrze świetnie się pracowało. Teraz w związku sytuacja uległa zmianie, jest już dużo lepiej i pan Kim Man Young, bo o nim mowa, mógł do Polski powrócić.
Robert Mateusiak w czasie meczu, tym razem w deblu z Przemysławem Wachą:
Przekonują, że w Londynie stawka będzie nadzwyczaj wyrównana. Że w walce o medal liczyć się będzie 13-14 par mieszanych. - My na pewno jesteśmy w tej grupie i postaramy się nie zawieść oczekiwań kibiców - deklaruje nasz reprezentant.
Na koniec proszę, by zachęcili jakoś ludzi, powiedzieli, co takiego daje gra w badmintona. I słyszę: - To jest przede wszystkim sport ogólnorozwojowy, rozwija różne partie mięśni. Taki szybkościowo-wytrzymałościowo-siłowy. Dobrze hartuje, jest dla każdego.