Szef SLD Włodzimierz Czarzasty snuje wizję wielkiej zemsty na PiS. Zapowiada, że wszyscy działacze partii rządzącej, którzy przyczyniają się do łamania prawa, trafią do więzień, a prezydent Andrzej Duda stanie przed Trybunałem Stanu. – Zrobimy to bez żadnego trybu – trawestuje prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Innymi słowy Czarzasty zapowiada, że opozycja może w przyszłości wykorzystać do rozliczeń te mechanizmy, które stworzyło PiS.
Wet za wet
Wyjaśnił, że dotyczy, to nie tylko sędziów i prokuratorów, którym zamierza odebrać możliwość wykonywania zawodu i obniży emerytury, ale także posłów, którym chciałby uchylać immunitety oraz prezydenta, którego za łamanie Konstytucji ma czekać Trybunał Stanu.
– Nie może być przyzwolenia na to, że jak jest w Konstytucji napisane, że ktoś ma 6-letnią kadencję, to jakiś tłumok pod politycznym nadzorem po prostu sobie uznał inaczej – stwierdził Czarzasty w rozmowie z Pawłem Lisickim w "Salonie politycznym Trójki".
– Jeżeli KRS został powołany przez polityków niezgodnie z prawem, jeśli to co dzieje się z panią Gersdorf jest niezgodnie z Konstytucją, to wszyscy sędziowie, którzy zgłoszą się przy tych marnych kryteriach do SN, muszą się spodziewać kary. Nie musicie wchodzić do SN i podejmować politycznych decyzji. Opamiętajcie się – przestrzegał. – Nie próbuję być arogancki i ordynarny w polityce, tylko ostrzegam i mówię o tym, co się wydarzy – tłumaczył.
Przy okazji wyjawił, że "przyjdzie nowa większość i skorzysta z tych trybów, które zostały wprowadzone”. – Zrobimy to samo tylko w obronie Konstytucji – podkreślił. Wiadomo, że zmiany wprowadzane od trzech lat przez aktualnie rządzących w sensie instytucjonalnym mogą być trudne do cofnięcia, a może i nieodwracalne.
Każda następna ekipa rządząca stanie bowiem przed pokusą wejścia w buty PiS-u i umoszczenia swojej władzy w mediach publicznych, w Trybunale Konstytucyjnym, w Sądzie Najwyższym, w Krajowej Radzie Sądownictwa, czy w KRRiT. I innych instytucjach, uznawanych jeszcze niedawno za "bezpieczniki demokracji", które – jak się okazało – PiS "wykręciło" siłą.
"Do zgody"
Czy retoryka i działanie w myśl zasady "wet za wet" to dobra strategia? – Abstrahując od kwestii winy, czy niewinności uważam, że odwet jest najgorszą metodą, a już najgorszy jest odwet generalizowany. Nieszczęściem kilku ostatnich lat jest podzielenie Polaków i na pewno ich nie połączymy szczując jednych na drugich. Dlatego rozmowa o formie odwetu, czy zemsty jest najgorszą narracją jaka może istnieć – ocenia w rozmowie z naTemat Jacek Dubois, adwokat, członek Trybunału Stanu.
– Natomiast państwo nie może też zezwalać na zamachy stanu, na psucie Konstytucji. Państwo, które zezwoliło Wildsteinowi na wynoszenie dokumentów z IPN, które zezwoliło Macierewiczowi na wydawanie tajemnic polskiego wywiadu nie jest państwem poważnym – wskazuje.
Według niego, polityczna narracja powinna być "do zgody”, a odpowiedzialność karna powinna być ściśle zindywidualizowana. – Jeśli mówilibyśmy o odpowiedzialności konstytucyjnej, to mówilibyśmy o działalności kilku czy kilkunastu osób, ale nie powinniśmy przyjmować narracji "my kontra wy, czy oni” i mówić, że "oni będą siedzieć” bo to jest najgłupszy zabieg, który może zostać użyty – zaznacza.
Dubois pytany o narrację odwetu narzuconą przez PiS za rządów PO-PSL, odpowiada że polityka nie powinna polegać na naśladownictwie.
– PiS walczył o elektorat ludzi rozczarowanych, dla którego zemsta, wymiana elit była czymś istotnym, ale to nie było, czy nie jest tworzenie państwa, ale jego psucie. Jeżeli myślimy o państwie, które będzie państwem twórczym, jednoczącym, to nie możemy przyjąć narracji, że skoro oni nas pobili, to teraz my pobijemy ich – tłumaczy.
– Nam powinno zależeć na odbudowaniu instytucji, na wyeliminowaniu tego co było złe i zjednoczeniu społeczeństwa – uważa mecenas.
Broń obosieczna Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego ostrzega, że "ginie się zawsze od tej broni, której się używa". – Przestrzegałbym przed takim prostym używaniem narzędzi, które stworzył PiS i które ciągle tworzy. Nie ma innego wyjścia niż drobiazgowe, czy koronkowe poprawianie wszystkich ustaw, które zostały popsute w okresie rządów PiS – ocenia.
– To oczywiście będzie wymagało ciężkiej pracy, ale innej drogi nie ma. Notabene myśmy przecież wychodzili po 1989 roku ze znacznie gorszej sytuacji niż to co dzieje się w tej chwili bo musieliśmy się rozprawić z całym porządkiem, który został po poprzednim systemie. Trzeba było przebudować gospodarkę, sądownictwo, ale to się nie działo rewolucyjnie – przypomina.
– Tę drogę trzeba będzie powtórzyć. Mamy teraz więcej doświadczeń i na tej drodze na pewno popełnimy mniej błędów. Przestrzegam natomiast przed drogą na skróty – mówi Stępień.
Były prezes TK zastanawia się, czy czasami zamknięcie okresu komunizmu rozgrzeszeniem - w większości przypadków - ludzi którzy łamali prawo nie skutkowało póżniej fałszywą świadomością, że politycy mogą łamać prawo bo i tak pozostaną bezkarni. – Z takim rozumowaniem musimy skończyć – podkreśla.
– Ziobro powinien mieć polityczny strzał. Nie dostał i dlatego jest tak bezczelny – twierdzi Czarzasty.
Stępień zgadza się, że ci wszyscy, którzy łamią prawo, którzy naruszają normy kodeksu prawnego, czy łamią Konstytucję muszą stanąć przed stosownymi organami. – W przypadku prezydenta czy członków rządu w grę wchodzi Trybunał Stanu, ale gdy mamy do czynienia ze zwykłymi posłami będziemy badać na ile ich wpływ na łamanie prawa był znaczący. Będą różne formy odpowiedzialności – zapowiada.
Zespół ds. depisizacji
Warto przypomnieć, że pracuje specjalny, nieformalny zespół niezależnych prawników, który po utracie władzy przez PiS miałby się zająć planem "prawnej depisizacji” i stworzyć podwaliny do powrotu ładu konstytucyjnego. Prof. Marcin Matczak tłumaczył naTemat, że zespół działa po to "żeby wysiłkiem intelektualnym znaleźć rozwiązania, które będą do pogodzenia z Konstytucją, żeby nie odpowiadać bezprawiem na bezprawie”.
Przez ostatnie trzy lata zmian w systemie prawnym nastąpiło tyle, że nie sposób ich zliczyć – począwszy od podporządkowania sobie przez PiS Trybunału Konstytucyjnego, KRS oraz - co następuje - SN, poprzez przyznanie pierwszeństwa zgromadzeniom organizowanym przez władzę i Kościół, po ustawę, która pozwala Zbigniewowi Ziobrze na dowolne wymienianie prezesów sądów powszechnych w całym kraju.
Sejm stał się atrapą, a wszystkie jego funkcje kontrolne wobec rządu są "wyłączane". PiS wprowadziło też zmiany w ordynacji wyborczej (na razie) do Europarlamentu, a za chwilę wróci zapewne do pomysłu dekoncentracji i repolonizacji mediów.
W pomysłach rozliczeń PiS: tych "na miękko" i tych "na twardo" są luki. Nie dość że trudno byłoby rozliczyć szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego, to na razie to PiS posiada wszystkie instrumenty by "rozliczać” i utrudniać życie opozycji.
Może ograniczać jej przedstawicielom prawo głosu w Sejmie, przywracać tzw. areszty wydobywcze oraz utrwalać i zabezpieczać swoją władzę. Zapewne zrobi wszystko, by nie powtórzyć błędu z 2007 roku gdy "oddało" zdobytą władzę.
Na obecną radykalizację języka części opozycji PiS odpowiada tym samym. Ostatnio politycy tej partii i sympatyzujący z nią dziennikarze ostrzegają przed "rozlewem krwi”. W "Do Rzeczy” mogliśmy przeczytać, że opozycja straszy PiS "brutalnymi rozliczeniami, aresztowaniami i sądami”.
"Jej sympatycy przyjęli to za cel i przy coraz odważniejszej aprobacie części mediów zmierzają w stronę brutalnego 'kryterium ulicznego' – ostrzegał tygodnik w artykule "Aż poleje się krew".
"Aż poleje się krew"
Także Marek Suski, szef gabinetu politycznego Mateusza Morawieckiego nawiązując do ostatnich demonstracji i zamieszek komentował, że opozycja chce sprowokować policję i doprowadzić do rozlewu krwi. – Nie chcemy, żeby zrealizował się plan opozycji. Nie chcemy rozlewu krwi, ani policjantów ani demonstrantów, nawet jeżeli demonstranci zachowują się w sposób skandaliczny – ostrzegał.