Dotychczas sędziowie orzekali na różnym poziomie. Jednych się ceniło bardziej, a innych mniej. Jednak jako adwokaci mieliśmy gwarancję, że stajemy przed sądem niezawisłym, a wyrok jest wynikiem przemyśleń i poglądów tylko tego, kto orzeka. Wkrótce tej pewności nie będziemy już mieli. Skoro władza przejmuje kontrolę nad sądami, nie można mieć pewności, że prawo zawsze zwycięży nad polityką – mówi #TYLKONATEMAT adwokat i członek Trybunału Stanu Jacek Dubois.
Gdy w poniedziałek pytano o kandydatów do Sądu Najwyższego, nowa Krajowa Rada Sądownictwa zasłaniała się RODO i tajemnicą. We wtorek przyznano jednak, że ktoś u nich zaglądnął do ustaw i obiecano nazwiska kandydatów upublicznić...
Świadczy to o kompletnym nieprzygotowaniu tych ludzi do funkcji, której się podjęli. Złe prawo tworzone w pośpiechu i wbrew konstytucji, wprowadzane jest przez ludzi bez stosownych kwalifikacji. To nie pierwsza wpadka nowej KRS. Jeśli prawnicy przypominają bohaterów z komedii absurdu, nie wróży to dobrze państwu.
Da się to wszystko skomentować bez użycia słowa "kompromitacja"...?
Zachowania rzecznika nowej KRS sędziego Macieja Mitery rzeczywiście było kompromitujące. Dla mnie najbardziej wstrząsające jest jednak zjawisko, które widzimy w tle. W Polsce, którą dotąd znałem, ubieganie się o stanowisko sędziego Sądu Najwyższego było czymś szalenie zaszczytnym i wzbudzającym pozytywną zazdrość.
Teraz mamy sytuację, w której o ten urząd ubiegają się nikomu nie znani zawodnicy IV ligi, jacyś ludzie w maskach, którzy boją się pokazać twarze. Powstał system, w którym ubieganie się o jeden z najzaszczytniejszych urzędów w Rzeczpospolitej staje się powodem do wstydu i trzymania tego w tajemnicy. A to kompromitacja instytucji państwa.
Skąd ten wstyd, skoro chodzi o wprowadzenie "dobrej zmiany"?
To co się dzieje, nie ma nic wspólnego z dobrymi zmianami. Już nikt nie rozmawia o prawdziwych reformach. Nie ma tematu zmian wpływających na poprawę wydajności i szybkości działania wymiaru sprawiedliwości.
Rozmawia się tylko o ordynarnym przejęciu władzy nad polskimi sądami. W miejsce niezawisłych sędziów pojawiają się zdyscyplinowani jak żołnierze funkcjonariusze partii rządzącej.
Wśród kandydatów do nowego SN spróbowano "przemycić" także ludzi związanych z organizacjami prawniczymi, które walczą o niezależność wymiaru sprawiedliwości, takich jak Stowarzyszenie "Iustitia". Czy to ma sens?
Mamy niespójny przekaz. Z jednej strony są apele "Iustitii", by nie kandydować do niekonstytucyjnego ciała. Z drugiej strony niektórzy próbują usprawiedliwić takie kandydatury i przekonują, że dzięki temu można zrobić coś dobrego.
Moim zdaniem, przekaz powinien być jednoznaczny i przypominać, że próba znalezienia się w nowym SN to sprzeniewierzenie się zasadom prawa. Buduje się bowiem instytucję, której prawnicy nie powinni współtworzyć, gdyż jest ona efektem złamania konstytucji. Nie wolno tego legalizować. Od początku stałem na stanowisku, że w obliczu tego, co robi obecna władza, potrzebne jest porozumienie w sprawie wzorców prawidłowych zachowań.
W tym czasie barbarzyńców trzeba było stworzyć areopag mędrców z autorytetem, którzy te wzorce powinni kształtować. To autorytety zgodnie powinny podpowiadać, czy powinno się kandydować do nowego SN, czy też nie wchodzić w tę grę. Takiego jednolitego przesłania niestety nie ma.
Jakie emocje panują dziś w szeroko pojętym środowisku prawniczym? Jest w nim strach przed pełnym ukonstytuowaniem się "dobrych zmian"?
Wymiar sprawiedliwości będzie dalej funkcjonować, sądy będą pracowały i wydawały wyroki. W przypadku prawników nie angażujących się w walkę o utrzymanie ładu konstytucyjnego te zmiany zapewne nie przyniosą więc żadnych negatywnych konsekwencji.
Sądy będą działy jednak zupełnie inaczej niż dotychczas i trzeba mieć świadomość tego, że jakość naszej pracy się zmieni. Dotychczas sędziowie orzekali na różnym poziomie. Jednych się ceniło bardziej, a innych mniej. Jednak jako adwokaci mieliśmy gwarancję, że stajemy przed sądem niezawisłym, a wyrok jest wynikiem przemyśleń i poglądów tylko tego, kto orzeka. Wkrótce tej pewności nie będziemy już mieli.
Skoro władza przejmuje kontrolę nad sądami, nie można mieć pewności, że prawo zawsze zwycięży nad polityką. A to będzie miało straszne skutki. Jeśli bowiem w Polakach zrodzi się powszechne przekonanie, że na wyroki sądów można skutecznie wpływać, pojawią się realne próby ingerowania w wyroki.
Co więcej obywatele przestaną ufać sądom, a w każdym niekorzystnym wyroku będą doszukiwać się zmowy. Zapewne spadnie też jakość wyroków, proszę pamiętać, że odchodzą najbardziej doświadczeni sędziowie. Przy wyborze ich następców kwalifikacje będą miały drugorzędne znaczenie.
Na początku lipca przed gmachem Sądy Najwyższego mówił pan o "szturmie Wandali" na tę instytucję. Na jakim etapie ten szturm jest obecnie?
Jeżeli chodzi o zmiany w prawie, mamy sytuację, w której niezależność władzy sądowniczej została już zaburzona. Władza wykonawcza decyduje o składzie KRS, ten zdecyduje o składzie Sądu Najwyższego, minister sprawiedliwości powołuje prezesów i wiceprezesów sądów. Zniszczono gwarancję niezawisłości sądów.
Te gwarancje są bardzo ważne dla każdego z nas. Gdy spieramy się z państwem, taki spór rozstrzyga sąd. Kiedy państwo zyskuje wpływ na sądy, staje w pozycji uprzywilejowanej, bo ma wpływ na arbitra orzekającego w jego sprawie. Obywatel w sporze z państwem będzie w podległej pozycji. Uprzywilejowani mogą być też osoby będące w dobrych stosunkach z władzą.
Nie musi dochodzić do bezpośredniego wpływu na sędziów. Sam fakt świadomości sędziego, że władza oczekuje od niego określonego zachowania i ta sama władza ma wpływ na jego dalszą karierę, może wpłynąć na kształt wyroku. Dlatego tak ważne są ustawowe gwarancje niezawisłości sędziowskiej.
Jednak wymiar sprawiedliwości to nie tylko gwarancje prawne jego niezawisłości, ale także konkretni ludzie. Nadal orzekać będą osoby, które rozpoczynały swoje kariery jako sędziowie wolni i niezawiśli. Wielu z nich może więc dochować wierności złożonej przysiędze i będą stawiali opór wobec politycznych nacisków.
Wolne sądy mogą przetrwać dzięki ludziom, którzy po prostu dalej będą uczciwe wykonywali swoją pracę. Jednak te personalne gwarancje też mogą przestać istnieć, gdy tacy uczciwi sędziowie będą karani i wymienieni na sędziów podległych.
Jestem wielkim przeciwnikiem narracji powszechnej zemsty. Sprzeciwiam się wzajemnemu polowaniu na siebie ludzi o odmiennych poglądach. Nie można tworzyć dwóch plemion, które niczym Tutsi i Hutu będą się wzajemnie tępić.
Rozsądek podpowiada, że ludzi skłóconych należy godzić, a nie zaostrzać ich kłótnie. Pamiętajmy, że samymi poglądami nie narusza się konstytucji. Nie odpowiada się za myśli, czy sympatie polityczne tylko za konkretne czyny.
Jeśli jednak okaże się, że konkretne zachowania konkretnych osób naruszały prawo oczywistym jest, że powinny one ponieść za to odpowiedzialność. Nie może być żadnego usprawiedliwienia dla łamania konstytucji. Demokratyczne państwo musi potrafić się obronić.