W każdym narodzie zdarzają się turyści, którzy swoim zachowaniem przynoszą wstyd.
W każdym narodzie zdarzają się turyści, którzy swoim zachowaniem przynoszą wstyd. Fot. Shutterstock

Nie patyczkują się, że nie znają innego języka niż swój. Bywają, głośni, agresywni, interweniuje policja. Z hotelowych stołówek wynoszą jedzenie, choć wszędzie są prośby, by tego nie robić. Nie, nie chodzi o Polaków. Tacy ludzie są w każdym narodzie. Tak jak normalnie i z kulturą, wypoczywający nasi rodacy.

REKLAMA
W każde wakacje ten temat wraca. Na różnych forach wałkuje się skandaliczne zachowanie rodaków na wyjazdach. Przysłowiowi Janusze przynoszą wstyd i pół Polski się z nich śmieje. To już legenda, która wraca rok w rok, gdy jakiś Polak coś przeskrobie, ale urosła do takich rozmiarów, że poza nią nic więcej nie widzimy. Ani Polaków, którzy wstydu nie przynoszą. Ani tzw. Januszy, którzy są w każdym narodzie. Ani stereotypów, które potrafią być krzywdzące dla wszystkich normalnie wypoczywających turystów.
W przypływie pytań na ten temat zastanawiałam się z rodziną, ilu turystów, którzy przynoszą wstyd, mogliśmy spotkać w czasie naszych wakacyjnych wyjazdów za granicę. I doszliśmy do wniosku, że w tym roku był tylko jeden z Polski i kilku Rosjan.
Oni są wszędzie
Rosjan spotkaliśmy w Turcji, która w tym roku – po krótkiej przerwie – przeżywa odczuwalny rosyjski najazd. W wielu kurortach jest ich tylu, że Polacy brani są za Rosjan. Non stop słychać "Zdrastwujtie", a potem zaskoczenie: "Wy nie Ruskije?", "A Polska, Lewandowski, pasmatri pażałsta" itp. itd.
W wielu miejscach są napisy po rosyjsku, w lokalnych biurach podróży, prowadzonych również przez Polaków, są rosyjskojęzyczne wycieczki dla Rosjan. Od lat na każdym kroku słychać, że wszystko tu jest dla Rosjan. – Gdyby nie oni, takiej bazy hotelowej w Turcji na pewno by nie było – mówił nam Polak, który żyje tu od lat. Rosjanie stanowią około 70 procent tutejszych turystów i panoszą się naprawdę wszędzie.
Nawet na lotnisku, co chwila ogłaszają – po rosyjsku – że Sasza czy Masza proszona jest do samolotu. "Final call" – rozlega się co parę minut, a potem widać, jak ktoś biegnie, obładowany torbami.
Gdyby to był Polak, pewnie niejeden krzyknąłby, że Janusz.
"Wpychają się bez kolejki"
To Rosjanie chyba najczęściej irytują Polaków, ciągnie się za nimi "mało kulturalna" opinia. Na jednej z grup dotyczących Turcji, Polak niedawno rzucił hasło: "Napiszcie, co doprowadza was do szału, śmiechu, zdziwienia w zachowaniu turystów w Waszych hotelach?".
I pierwsza odpowiedź: "Rosjanie marnujący stosy jedzenia, nakłada wszystkiego do pełna dwa kęsy i po następne". I kolejna: "Jak Rosjanki wpychają się bez kolejki".
Widzieliśmy to nie raz. A potem głupie pytania: "No szto? szto?", że niby nie rozumieją, o co chodzi. Nie znasz rosyjskiego, twój problem. Nawet nie starają się mówić w innym języku. W tym roku dodatkowo byliśmy świadkami bójki, gdy "Rosjanin" skopał innego turystę, który przypadkowo przewrócił się na jego dziecko (któremu nic się nie stało). A także spięcia, gdy Rosjanka przejęła cudzy leżak, upierając się, że to jej.
Prawda jest taka, że wielu Polaków, wybierając hotel, kieruje się właśnie tym, czy będą w nim Rosjanie. Wszystko jedno, czy chodzi o Ukraińców, Azerów, Kazachów czy Kirgizów. "Byle Rosjan było jak najmniej" – ten wątek przewija się też na niektórych internetowych forach. Gdy ludzie polecają sobie hotel, piszą, czy dużo w nim Rosjan. Być może to samo działa w drugą stronę i Rosjanie wolą hotele bez Polaków, ale my tego nie dostrzegamy?
Nic karygodnego i skandalicznego
W tym roku spotkaliśmy tylko jednego Polaka, który mógłby pasować do określenia Janusz. Podczas godzinnej drogi autokarem z lotniska darł się non stop: – Ooooo, jaka cerkiew za oknem. - Zobacz synu, ucz się! Tak wygląda cerkiew – mówił do 10-11-latka.
Cała jego rodzina pękała ze śmiechu, ktoś z tyłu, rzucił, że to jednak meczet. – Wszystko jedno. Oooo...jaki hotel! Matka, a ty jaki wybrałaś? Nasz też taki ładny? Ooooo...jakie Tatry widać! Oni też mają Tatry? Hahahaa – było to potwornie denerwujące i wielu Polaków odetchnęło z ulgą, że nie trafił do tego samego hotelu.
Niektóre panie mówiły potem, że pękała im głowa. – Gdybym była jego żoną, to bym go machnęła w ucho, żeby się zamknął, a ona tylko się śmiała z tej głupoty – powiedziała jedna Polka.
Ale poza tym nas nic karygodnego, skandalicznego, się nie działo. I na pokładzie samolotu, i na miejscu. I z udziałem Polaków, i Rosjan. A na pewno nic, co szczególnie i w większej skali, odróżniałoby ich od Turków, Niemców, czy innych narodów. I na pewno nie w masowej skali.
logo
Fot. Screen/Facebook
Żadnego chmstwa i braku kultury
Całe szczęście zauważa to wielu Polaków. "W tamtym roku spotkałam w Bodrum bardzo miłą panią Swietłanę z córką. To są tylko stereotypy. Są fajni Rosjanie i nie fajni tak jak Polacy", "Byłam kilka razy w Turcji i Egipcie, gdzie było sporo rosyjskojęzycznych gości i pełna kultura, zarówno w restauracji jak i na basenach i w barach” – piszą w sieci.
I jeszcze jeden głos: "Myślę, że wszystkim narodowościom zdarzają się gorsze zachowania. Nie ma co demonizować, że to źli Rosjanie, Polacy, Anglicy czy Niemcy. Przeważnie najbardziej rzucają się w oczy ci których najwięcej w danym hotelu i najpewniej się czują".
logo
Fot. Screen/Facebook
My też spotkaliśmy zwyczajnych Rosjan. Obserwowaliśmy niektóre rodziny z dziećmi, jak fajnie spędzały czas. Słychać było jak niektóre matki krzyczały na dzieci, że "nie lzia" nakładać tyle jedzenia na talerz. I nawet , gdyby chcieć na siłę, nie można było się do niczego przyczepić.
W naszej okolicy było tylu Rosjan, że nawet do hotelu sprowadzono paru piosenkarzy z Rosji. Rozstawiono profesjonalną scenę i zrobiono show. – Można wykupić miejsce przed sceną. Kosztuje 200 dolarów, w cenie jest butelka whisky i pełna obsługa – zachęcała rosyjska animatorka.
Ciekawość wzięła górę, poszliśmy zobaczyć, kto skorzysta. Na białych kanapach rozsiadły się rosyjskie "ladies" i "dżentelmeni", średnia wieku 20+, ubrani jak milion dolarów. Był niezły szpan, ale żadnego chamstwa, braku kultury, pijaństwa, nic. Wokół, za darmo, bawili się "zwyczajni" Rosjanie.
Polacy z klasą
Turyści przynoszący wstyd są wszędzie i w każdym narodzie. Podobnie jak ci, którzy z ich powodu dostają rykoszetem za to, że normalnie, z kulturą, spędzają swoje urlopy.
Oczywiście każdy z takich wyjazdów czerpie inne doświadczenia i na nich buduje swoje oceny. Jeden karygodnych zachowań widzi więcej, inny mniej.
logo
Fot. Screen/Facebook
logo
Fot. Screen/Facebook
My widzieliśmy więcej Polaków, którzy zachowywali się z klasą niż takich, którzy wywoływali poczucie żenady. Nie byli głośni, nie zachowywali się w żaden skandaliczny sposób, który dawałby powód do wytykania ich palcami. Próbowali rozmawiać w różnych językach. Dawali napiwki kierowcom – to dało się zauważyć, bo jeszcze kilka lat temu niektórzy nie zauważali – albo udawali, że nie widzą tego zwyczaju. Nie siedzieli tylko w hotelu, jeździli z dziećmi na wycieczki.
Coraz więcej Polaków w ogóle korzysta na miejscu z lokalnych biur podróży. Nie boi się, chce jak najwięcej zobaczyć. Nie siedzą tylko – jak zwykło się postrzegać all inclusive – przy basenie. Wynajmują samochody, przemieszczają się lokalnym transportem. W tym roku był taki boom na lokalne biura, że brakowało miejsc. – Wykupiliśmy cztery wycieczki od razu – mówiła nam matka dwójki dzieci.
A i tak niefajna opinia za all inclusive ciągnie się od lat. Podobnie jak za Polakami–Januszami. Gdy trzy lata temu doszło w Turcji do najgłośniejszego chyba wydarzenia z udziałem Polaków – alkohol i bójka zakończona deportacją – natychmiast posypały się komentarze w stylu: "Polski turysta to trudny turysta, skarpetki w sandałach, siatka z Lidla. Gdy idzie ulicą po kurorcie, obowiązkowo popija piwo".
Rozróby, bijatyki, picie
Na naszych wcześniejszych wyjazdach częściej irytowali Brytyjczycy, którzy rzucali butelkami i byli tak niemiłosiernie głośni, że dzieci nie mogły spać. A nie Polacy.
Gdy jakiś czas temu pisaliśmy w naTemat o zachowaniach turystów, wiele osób dzieliło się potem w komentarzach swoimi historiami. Zwłaszcza w Grecji, narzekając właśnie na Anglików: "W czasie naszego pobytu w hotelu policja wywiozła Anglików", "Najgorszą opinię mają Anglicy, a dokładnie angielska młodzież. Na Mikonosie, na Krecie, Rodos. Rozróby, bijatyki, picie alkoholu w miejscach publicznych, golizna..." – opisywali Polacy.
Rok temu było też głośno o Anglikach, którzy stali się prawdziwą zmorą w hiszpańskich kurortach.
"Dziennik Gazeta Prawna"
lipiec 2017

"Do pomocy prywatnych detektywów musieli uciec się hiszpańscy hotelarze, którzy zalewani są przez turystów z W. Brytanii fałszywymi skargami na "zatrucie pokarmowe". Brytyjczycy liczą w ten sposób na zwrot kosztów wyjazdu. W grę wchodzą miliony euro strat". Czytaj więcej

O Polakach nie krążą takie opinie. Jako naród nie pojawiamy się w żadnych rankingach najgorszych turystów Europy czy świata. Tu prym niezmiennie i od lat - wymieniając się tylko miejscami - zajmują turyści z Wielkiej Brytanii, Rosji, USA, Chin. Są nawet Niemcy i Włosi. Słychać o przypadkach niszczenia zabytków, urządzaniu burd po alkoholu. Albo po prostu, że są niegrzeczni i nie szanują lokalnych zwyczajów.
Być może Polacy wciąż jeszcze za mało podróżują, by znaleźć się w takich zestawieniach. A być może po prostu – pomijając jednostki, które potrafią psuć opinie wszędzie – ogólnie nie jest z nami tak źle?