Od 28 lat Kościół niezmiennie apeluje, by w sierpniu Polacy odstawili kieliszki i zafundowali sobie miesiąc trzeźwości. Przed laty w ten sposób udało się uratować nie jedne zbiory, na czas których rolnicy stronili od alkoholu. Ale, czy dziś ktoś się jeszcze przejmuje takimi sugestiami?
W tym roku biskupi w szczególny sposób pochylają się nad problemem coraz powszechniejszego dostępu do alkoholu. Duchownych szczególnie niepokoi, że jeden sklep, w którym można kupić wódkę przypada dziś na mniej niż 200 mieszkańców. Dlatego w sierpniu, jako tradycyjnym miesiącu trzeźwości widzą szansę na powstrzymanie "zalewania Polski punktami sprzedaży alkoholu". Episkopat zwraca uwagę, że według statystyk, aż 14 proc. dorosłych Polaków pije ryzykownie i szkodliwie, ponad milion z nas jest uzależnionych, a co najmniej dwa miliony dzieci żyje w rodzinach mających problem z uzależnieniem.
"Każdy polski podatnik przeznacza co roku ok. 800 zł na pokrycie strat wynikających z nadmiernego spożycia alkoholu. Jak wynika z dostępnych danych, dzisiejsza sytuacja jest alarmująca, a spożycie alkoholu ciągle wzrasta, zwłaszcza wśród ludzi młodych" - czytamy w liście. "Aby budować trzeźwe społeczeństwo, potrzeba odwagi i odpowiedzialności wszystkich, a więc również parlamentu, rządu i samorządów" - wzywa w liście pasterskim na tegoroczny miesiąc trzeźwości Episkopat Polski
W sierpniu Kościół prosi, by Polacy zrozumieli, iż ucieczka od problemów w alkohol nie jest żadnym wyjściem, a najlepszą drogą, by wejść w uzależnienie. "Ryzyko jest tym większe, im częściej człowiek szuka w alkoholu remedium na problemy" - zwracają uwagę biskupi. Prosząc, by rodzice nie bagatelizowali także problemów jakie z alkoholem mają ich dzieci. W tym także tego, że młodzież często odrzuca tych, którzy nie chcą pić. "Nie wychowujcie oportunistów, nie przyuczajcie do picia, ale bądźcie oparciem dla odważnych, poszukujących trzeźwości!" - radzą.
Kto słucha biskupów?
"Tu jest Polska, tu się pije!" - to tymczasem nieodłączne hasło niejednej letniej imprezy. Jeszcze kilkanaście lat temu miesiąc trzeźwości łatwo było dostrzec szczególnie na wsi, gdzie księża w ten sposób przemawiając do sumienia rolników potrafili wręcz uratować okres zbiorów przed tym, by miał je w ogóle kto prowadzić. Ale czasy się zmieniają i czy ktoś jeszcze słucha kościelnych apeli o trzeźwość? W rozmowie z naTemat Katarzyna Łukowska, zastępca dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych zapewnia, że tak. I że apelując o miesiąc trzeźwości, Kościół nadal bardzo pomaga walczyć z uzależnieniem.
– Trudno mi powiedzieć, czy sierpień jest miesiącem, w którym ludzie wciąż mniej piją. Ale na pewno jest czasem, gdy zaczynają zastanawiać się nad swoim piciem – zapewnia ekspertka od uzależnień. Dodając, że co roku biskupi nie formułują listu do wiernych tylko według własnych odczuć, ale także konsultując się np. z PARPA. – Sierpień jako miesiąc trzeźwości sprzyja choćby temu, by zastanowić się nad tym, jaki jest nasz styl picia. I być może do podjęcia jakiegoś zobowiązania dotyczącego zmiany tego stylu. Każdy impuls, który temu sprzyja jest bardzo dobry – podkreśla Łukowska.
Wiceszefowa PARPA zwraca również uwagę, że w dzisiejszych czasach Kościół nie apeluje już wprost o zachowanie w sierpniu pełnej abstynencji, a raczej trzeźwości. Czyli korzystania z alkoholu w sposób świadomy i bezpieczny. Trzeźwości nie musi zakłócić jedno piwo wypite przy grillu, ale z pewnością tracimy ją spędzając cały urlop co dnia budząc się na ciężkim kacu.
Samorządy alkoholowe
Katarzyna Łukowska podkreśla jednak, że w przypadku tegorocznego apelu Episkopatu Polski warto zwrócić szczególną uwagę właśnie na problem ciągle rosnącej ilości punktów, w których sprzedaje się alkohol. Bo po latach badań eksperci od uzależnień nie mają wątpliwości, że większa jego dostępność, tym większa ilość osób uzależnionych.
– Dzisiaj jest tak, że samorządy gminne, które wydają zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych, w ogóle nie realizują ustawy o wychowaniu w trzeźwości, mówiącej o ograniczeniu picia napojów alkoholowych. Tymczasem w żaden sposób nie limituje się punktów sprzedaży piwa, ponieważ uważa się, że "mają mniejszą ilość alkoholu w alkoholu" – tłumaczy.
W przypadku punktów sprzedających alkohol wysokoprocentowy problemem jest natomiast praktyka samorządowców polegająca na tym, że interpretują przepisy na korzyść sprzedawców, a nie biorąc pod uwagę problemy społeczne. – Zazwyczaj jest tak, że gdy limit punktów sprzedaży alkoholu się skończył, rada gminy bez żadnego zastanowienia zmienia regulującą to uchwałę i po prostu zwiększa limit – podsumowuje Łukowska.
Według danych statystycznych aż 14 proc. dorosłych Polaków pije ryzykownie i szkodliwie. Wielu nawet nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Ponad milion Polaków jest uzależnionych.
Katarzyna Łukowska
z-ca dyrektora PARPA
Sierpień jako miesiąc trzeźwości sprzyja choćby temu, by zastanowić się nad tym, jaki jest nasz styl picia. I być może do podjęcia jakiegoś zobowiązania dotyczącego zmiany tego stylu.