Akademickie mistrzostwa w piciu wódki. Uczelnie zaskoczone
Michał Mańkowski
10 marca 2012, 17:33·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 marca 2012, 17:33
Okazuje się, że mistrzem można być naprawdę w każdej dziedzinie. Nawet w… piciu wódki. W jednym z trójmiejskich klubów zorganizowano "Akademickie Mistrzostwa w Piciu Wódy". Stawką oprócz kaca był mistrzowski pas i karton wódki. Pomysł oburzył Ryszarda Góreckiego, byłego rektora UWM, a obecnie senatora PO. - Akademickie mistrzostwa mogą być w sporcie, ale przecież nie w piciu alkoholu - tłumaczy.
Reklama.
Senator nie rozumie idei i jest jej całkowicie przeciwny. - Mistrzostwa w piciu rozumiem, ale co najwyżej wody mineralnej. O konkursie w piciu wódki trudno mi w ogóle słuchać - mówi.
Kontrowersje wzbudziła nazwa mistrzostw, a właściwie jej fragment "akademickie". Słowo ewidentnie kojarzy się z uczelniami, jako instytucjami publicznymi i w tym kontekście w pewien sposób narusza ich majestat.
Były rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego za swojej kadencji na uniwersytecie czegoś takiego nie tolerował. - Nie było takich rzeczy nawet na studenckich juwenaliach, mimo że studenci z takimi propozycjami wychodzili. Akademickie mistrzostwa mogą być w sporcie, ale nie w piciu alkoholu - wyjaśnia. Nazwa mogłaby być mniej niefortunna, gdyby "akademickie" zastąpiono po prostu "studenckimi".
Organizatorzy rozumieją, że uczelniom może się to nie podobać, dlatego organizują to niezależnie i nie chcą wchodzić w żaden konflikt. - Mówiąc akademickie, chodziło nam o podkreślenie, że rywalizacja odbywa się między akademikami. Każdy z nich miał w mistrzostwach swojego reprezentanta - wyjaśnia Dariusz Wojciechowski.
Jednak wbrew pozorom nie chodzi o samo picie do upadłego. - Wszyscy i tak to robią, ale nieoficjalnie. Wychodzimy im naprzeciw i dodajemy do tego trochę animuszu. Chcemy, żeby dzięki takim akcjom środowisko studenckie się scementowało. Liczymy, że może powstanie coś na miarę zachodnich bractw studenckich - wyjaśnia Dariusz Wojciechowski. Z mistrzostwami wiąże duże nadzieje. - Fajnie, gdyby zaczęła się tworzyć wokół tego legenda, historia.
Mistrzowie picia i jedzenia
Sportowe zmagania nie są już niczym zaskakującym. Ogromnego zdziwienia nie wywołują też turnieje w jedzeniu. Mistrzostwa w pożeraniu hot-dogów mają już nawet swojego wieloletniego mistrza. W alkoholowej, ale jednak nie "wadze ciężkiej" jest chyba tylko piwny maraton podczas juwenaliów Politechniki Lubelskiej.
Niemniej jednak mistrzostw w piciu wódki jeszcze nie było. Przynajmniej tych oficjalnych, bo w domowym zaciszu Polaków, podobne zawody pewnie nie raz się już rozegrały.
Pierwsze mistrzostwa w piciu wódki odbyły się w… dzień kobiet. "Z okazji dnia kobiet, panowie piją zdrowie pań" - reklamował plakat. Zasady były proste - wytrwać, jak najdłużej. Proste w praktyce, trudniejsze w teorii, o czym przekonało się jedenastu śmiałków. Każdy z nich reprezentował jeden z trójmiejskich akademików. - Była nawet jedna pani, ale wycofała się w ostatniej chwili - mówi Dariusz Wojciechowski, organizator mistrzostw.
Wygrywa ten, który wytrzyma najdłużej
Turniej podzielono na cztery rundy eliminacji. W każdej z nich uczestnicy pili, jak najszybciej po kilka 40ml kieliszków. Ci, którzy wytrzymali eliminacje przechodzili dalej. - Niektórzy nie byli już w stanie wejść na scenę finałową, więc naturalnie odpadali - wyjaśnia organizator. Finaliści musieli wykonać kilka - wydawałoby się - prostych zadań. - Podnieść na przykład lewą rękę, albo prawą nogę. Kto się pomylił, odpadał - tłumaczy Dariusz Wojciechowski.
Pozornie łatwe, ale nie dla samych zawodników. - Zwycięzca wypił piętnaście kieliszków - dodaje. Szybkość i ilość swoje zrobiły, bo nowy czempion nie wytrzymał do końca imprezy. Trudno się dziwić, ale pomysł się spodobał i będzie kontynuowany. To pierwsze zawody w historii, ale organizatorzy zapowiadają, że chętni będą mogli mierzyć się co miesiąc. - W każdy pierwszy czwartek miesiąca będziemy wyłaniać kolejnego mistrza - mówi Dariusz Wojciechowski.
Rosyjski kaliber picia
W alkoholowych wojażach legendarnie zaprawieni są już Rosjanie. Tam też odbyły się alkoholowe zawody, jednak ich finał był tragiczny. Zwycięzca w 30-40 minut wypił trzy butelki wódki. Do domu odwiozła go taksówka, gdzie zmarł po 20 minutach. Konkurencja była naprawdę zawzięta, bo pięciu innych zawodników trafiło na intensywną terapię.
A na koniec, jeżeli chodzi o mistrzostwa w piciu wódki, bractwa i legendy to nie sposób w tym miejscu nie przypomnieć:
Wszyscy i tak to robią, ale nieoficjalnie. Wychodzimy im naprzeciw i dodajemy do tego trochę animuszu. Chcemy, żeby dzięki takim akcjom środowisko studenckie się scementowało. Liczymy, że może powstanie coś na miarę zachodnich bractw studenckich