Kiedyś muzyka walczyła z systemem, teraz na przeszkodzie staje jej Kościół. Rok 2018 jest pechowy dla organizatorów m. in. Czad Festiwalu, Przystanku Żory czy pojedynczych imprez. Dlaczego kler tak bardzo uprzykrza życie branży koncertowej w Polsce?
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Od kilku dekad metal i rock były przez Kościół Katolicki uznawane za muzykę czczącą Szatana. Spora w tym zasługa samych zespołów, które często bezceremonialnie uderzają w wiarę chrześcijańską vide Nergal z "Behemotha". Większość imprez i kapel nie ma jednak na celu przyzywania Antychrysta.
Afera "Watergate" w Rzeszowie
Pierwsza poważna afera w tym roku miała miejsce tuż przed koncertem szwedzkiego zespołu Marduk. Muzycy już nawet dotarli do klubu Life House, rozłożyli sprzęt, ale nie zagrali. Okazało się, że dzień wcześniej pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji... wycięli rurę z wodomierzem. Impreza nie mogła się odbyć ze względów bezpieczeństwa.
Konflikt rozpoczął się dużo wcześniej. Imprezę oprotestowali rzeszowscy radni PiS - nie podobało im się to, że w ich mieście ma się odbyć wydarzenie, "na którym wykonawcami mają być zespoły satanistyczne wykonujące muzykę black metal".
Do tego dołączyła jeszcze wielomiesięczna batalia z właścicielami terenu, na którym znajdował się klub. Prezes zarządu Greinplastu, był równocześnie wiceprezesem katolickiego stowarzyszenia "Tabor". Menadżer klubu zapowiedział przeprowadzkę do innej lokalizacji, a o całym rzeszowskim "Watergate" pisałem tutaj.
"Promocja jawnego zła czy wręcz kultu szatana"
KAT to legenda na polskiej scenie metalowej, ale i zespół, który zasłynął rzekomym urządzeniem "czarnej mszy" na festiwalu w Jarocinie w latach 80. Pod koniec lipca grupa miała wystąpić na "Metal Doctrine Festival" w Piekarach Śląskich, ale impreza nei doszła do skutku. Powód? Sprzeciw proboszczów.
"Nie występujemy przeciwko żadnemu gatunkowi muzycznemu. Nie możemy jednak pozwolić i wyrażamy sprzeciw, aby zespół KAT występował na Kopcu Wyzwolenia. Nie może być społecznej akceptacji dla promocji jawnego zła czy wręcz kultu szatana w mieście, któremu patronuje Matka Boża Piekarska" – to fragment listu proboszczów z Piekar Śląskich.
Proboszczów wsparł wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, przedstawiciele PiS, zbierano też podpisy pod protestem. Odwołano nie tylko występ KAT-a, ale i cały "Metal Doctrine Festival".
"Matka Boża upomniała się o swoje i tyle"
Problemem nie zawsze są zespoły, które lawirują na granicy satanizmu i kreacji scenicznej. W tym roku do skutku nie doszła kolejna edycja Czad Festiwalu. Na scenie w Straszęcinie miały wystąpić zagraniczne gwiazdy: Papa Roach, Gogol Bordello i Zebrahead. Organizator odwołał 4-dniowe wydarzenie w ostatniej chwili.
Jednym z powodów była "niechęć ze strony niektórych lokalnych środowisk". Policja nie miała zastrzeżeń do festiwalu, ale za to przeszkadzał parafianom, bo kolidował w tym roku ze świętem maryjnym. Przeprowadzono nawet mini-referendum - ponad 500 osób było przeciwnych takiej dacie.
– Do tej pory wszystko cierpliwie znosiłem. Przez pięć lat udostępniałem parkingi, nie biorąc za to ani grosza. Sama zabawa, pół biedy. Ochrona dbała o porządek. Ale to, co działo się po koncercie, to przechodziło ludzkie pojęcie. Mówiąc najkrócej, była to jedna wielka balanga – powiedział portalowi nowiny24.pl ks. Bogusław Czech, proboszcz parafii w Straszęcinie. "Matka Boża upomniała się o swoje i tyle" – skwitował duchowny.
Drugi podany przez organizatora powód to małe zainteresowanie imprezą. I tu dochodzimy do prawdziwych przyczyn odwołania Czad Festiwalu, na którym do tej pory zagrały takie gwiazdy jak Sabaton, The OffSpring, Nighwish, Hollywood Undead, Within Temptation.
Jeden festiwal pociągnął za sobą drugi
W internecie możemy przeczytać, że organizator Czad Festiwalu przesadził z cenami karnetów - były za drogie. Cena 259 złotych była ponoć zaporowa, dlatego wiele osób zrezygnowała z wydarzenia. Poza tym w tym roku impreza konkurowała nie tylko ze świętem kościelnym, ale i "podkarpackim Jarocinem" - Cieszanów Rock Festivwlem (zagrało nawet Gogol Bordello).
Agencja Artystyczna ARENA postanowiła w tym roku zorganizować nie tylko festiwal rockowy, ale i elektroniczny: Tropical Vibe Festiwal. Niestety on też nie wypalił, a odwołanie go na 2 tygodnie przed terminem rozwścieczyło fanów.
Impreza w stylu nadmorskiego Sunrise Festivalu miała, podobnie jak Czad, być zorganizowana w Straszęcinie. Za deckami miały się pojawić takie gwiazdy muzyki elektronicznej jak Dimitri Vegas & Like Mike , Brennan Heart, Da Tweekaz czy DJ Rush.
Organizował postanowił przenieść Tropical Vibe na przyszły rok, ale nie wiadomo czy się pozbiera finansowo po dwóch wtopach - wykonawcom często trzeba płacić bezzwrotną zaliczkę. Kłopoty Areny widać też na Facebooku.
Nie udało mi się skontaktować z agencją. Telefonu stacjonarnego nikt nie odebrał, a komórkowy został wyłączony. Maile również pozostawiono bez odpowiedzi.
Czasem to Kościół może się ugiąć
Problemy z PiS i Kościołem ma nie tylko dziecko Jurka Owsiaka - Pol'And'Rock Festiwal (dawniej przystanek Woodstock), ale i młodszy brat kultowej imprezy Przystanek Żory. Ksiądz Bronisław Morawiec grzmiał z ambony, że to impreza alkoholików i narkomanów, no i oczywiście satanistów.
Ksiądz swoje kazania oparł na stronie internetowej Przystanku Żor: "Widzieć, to nie widziałem, ale słyszałem". Duchowny zauważa, że w logo festiwalu jest pacyfka czyli... symbol Szatana, sugeruje też, że "kultura, która tam jest prezentowana, nie jest naszą kulturą narodową".
Organizatorzy postanowili odnieść się do kazania w liście. Przypomnieli, że to rodzinna impreza z dużym naciskiem na szerzenie pomocy. "Nie wspomniano o przeprowadzonych akcjach charytatywnych jak akcja krwiodawstwa, zbiórka plastiku na rzecz chorej Sabinki, akcji rejestracji potencjalnych dawców szpików dla Fundacji DKMS, o licytacji zdjęć na rzecz żorskiego hospicjum" – czytamy w oświadczeniu.
Twórcy Przystanku Żory zagrozili parafii, że jeśli krzywdzące uczestników i organizatorów kazanie będzie dalej wygłaszane, pozwą księdza do sądu. Zanieśli list...i poskutkowało. "Otrzymaliśmy e-maila z parafii, która ustosunkowała się do naszej prośby i kazanie zostało zmienione". Duchowi wyrazili też chęć spotkania się. Nie taki diabeł straszny, jak go malują.