Większość uczestników popularnego teleturnieju ma "świra" na punkcie muzyki i odgadywania tytułów piosenek. Niektórzy w programie "Jaka to melodia?" występują od samego początku. Wygrywają samochody, pieniądze i zyskują sławę. Oni sami nazywają się "melodiowiczami", a najlepszych "rewolwerowcami". Ale prasa bulwarowa nazwała ich niedawno "sektą Janowskiego".
9 sierpnia Barbara Nowak ustawiła na Facebooku nowe zdjęcie profilowe. Na fotografii przytula się do Roberta Janowskiego. A już w maju opublikowała grafikę w tle z hasłem: "Jestem z 'Jaka to melodia?' Roberta Janowskiego. I jestem z tego dumna".
Wielu "melodiowiczów" (tak się określa stałych uczestników programu TVP) zrobiło zresztą to samo. Kilka dni wcześniej Barbara apelowała: "Wierzę w siłę ludzi, wierzę w siłę Naszych głosów ... Kochani, udostępniajcie wpisy z poparciem dla Roberta".
– To było po to, żeby Robert zrozumiał, że my wszyscy naprawdę go szanujemy i nie zostawimy, gdy jest mu ciężko. On nam zawsze dziękował za wsparcie – opowiada i przywołuje sytuację sprzed roku.
Janowski grał wtedy koncert w Rybniku. "Melodiowicze" pojechali na Śląsk, a na transparencie okazali mu wsparcie: "Robert, jesteśmy z tobą. Zawodnicy "Jaka to melodia?". – Pani nie uwierzy, że jemu łzy w oczach stanęły – zaznacza łamiącym się głosem Basia.
Już wtedy zaczęło się mówić, że TVP planuje nieco "odświeżyć" formułę programu, który od lat gromadzi przed telewizorami wielomilionową publiczność. – Ale prezes Kurski zdementował te informacje. Wszyscy byliśmy pewni, że to ucichło na dobre – mówi nam Marek Pepłowski, który wielokrotnie próbował swoich sił w muzycznym teleturnieju.
Dla wielu uczestników było to ogromną ulgą, bo – ich zdaniem – Robert Janowski jest nie tylko świetnym prowadzącym, ale i przyjacielem, z którym od 21 lat spotykali się w studiu.
– Obca osoba nie pisze pani życzeń na święta. Dla mnie to człowiek, którego podziwiałam. Niejednokrotnie rozmawialiśmy o poważnych tematach, ale przede wszystkim to ktoś, kto ma swój styl i klasę. Jestem dumna, że mam takiego przyjaciela – mówi z niekrytą dumą Barbara Nowak. Janowski nie jest jedyną bliską jej osobą z "Melodii".
Basia: 10 odcinków w 11 lat
Gdy odeszła Basi mama, to na pięć lat zawiesiła ona udział w "Melodii". – Kiedy wróciłam, to Robert mnie pamiętał. Powiedział: "Cześć, Baśka". To jest miłe. I wynika z tego, że Robert był profesjonalistą – uważa Barbara. Teraz, kiedy pewne jest, że nowym prowadzącym zostanie Norbi, Basia o Janowskim mówi w czasie przeszłym.
Wirtualnie znają się od 21 lat, bo Basia od początku ogląda "Melodię", w realu mieli okazję się poznać podczas dziewiątego roku emisji programu. To mama namówiła Basię, żeby zgłosiła się do teleturnieju. Wreszcie muzyki słucha od zawsze, wychowała się na radiowej Trójce. A i w pracy w księgowości zawsze jakaś melodia leci w tle.
Barbara nie wierzyła, że uda jej się przejść przez eliminacje do programu "Jaka to melodia?". Poszła bez specjalnego przygotowania. Musiała odgadnąć tytuły i wykonawców odtwarzanych utworów. Spudłowała tylko raz na dziesięć.
Ale na tym eliminacje się nie kończyły. Trzeba było też zaprezentować się przed kamerą. W ten sposób sprawdzano, jak przyszli uczestnicy reagują na stres i czy aby przypadkiem oko kamery ich nie peszy. Dwa dni później zadzwonił telefon. Zaprosili Basię na nagranie.
Chodziło też o to, żeby już na wizji uczestnik nie powiedział o sobie tylko: "Dzień dobry, jestem Basia z Mysłowic, jestem księgową". – Ruszała kamera i Robert znał nas na tyle, że wiedział, kto może się otworzyć i coś interesującego powiedzieć – przyznaje.
Basia swoich sił w programie próbuje od 11 lat. W tym czasie wystąpiła w 10 odcinkach. – Wychodzi mi średnia co półtora roku. Natomiast można było się zgłaszać co pół roku – tłumaczy. Raz spotkało ją szczęście i doszła do finału miesiąca .
Dla niej nie pieniądze i samochody były najważniejsze, spełnieniem marzeń było już dojście do finału i poznanie Roberta Janowskiego. – Jako niepoprawną romantyczka do dziś jestem tego zdania, że największą wartością, jaką wyniosłam z tego programu, są przyjaciele i znajomości z ludźmi, którzy mają takiego samego świra jak ja – dodaje z radością w głosie.
Zloty melodiowiczów
Dzwonią do siebie, piszą na Facebooku, umawiają się na koncerty. Nie ma znaczenia różnica wieku, czy grubość portfela, łączy ich pasja do muzyki. Dlatego co jakiś czas wynajmują ośrodek, organizują jedzenie i tłumnie przybywają na "zlot melodiowiczów".
Pojawiają się na nim uczestnicy programu i jego fani. Są quizy, karaoke, dyskoteki. Basia żartuje, że nawet z rodziną się tak często nie spotyka, jak z innymi graczami "Jaka to melodia?".
– To tak silnia więź, że ciężko ją zerwać i powiedzieć "nie". Jeżeli ktoś naprawdę kocha muzykę, to ci ludzie z założenia są mu bliscy – słyszę. Pewnie dlatego niektórzy uczestnicy programu się w sobie zakochują, a nawet wchodzą w związki małżeńskie. – Znam małżeństwa, które powstały po programie, są też dobrze rokujące pary – zdradza Nowak.
Bulwarówki informowały, że na zlotach melodiowiczów pojawia się ich guru, czyli Robert Janowski. – To plotka. Pan Robert to jest prowadzący, który bardzo ceni swoją prywatność. Jest naszym przyjacielem, kiedy jesteśmy na nagraniach – zapewnia Basia.
Większa więź łączy ją z innymi uczestnikami programu. Niektórych żegnała już na pogrzebach. I kiedy odeszła jej mama, to przyjaciele z "Melodii" też przyjechali, by ją wesprzeć. – I dlatego boli mnie to, że ludzie robią wszystko, by nas teraz podzielić – uważa.
Paweł: 20 odcinków w 20 lat
Paweł Ciopciński nie wybrał się na żaden ze zlotów melodiowiczów, choć w "Melodii" zadebiutował już w '98 roku, czyli rok po stracie programu. Doskonale pamięta, że wygrał wtedy 600 złotych. Później jeszcze występował w kolejnych odcinkach. – Nie miałem takiego parcia, by grać non stop – podkreśla.
Ale i rzuca: – Nagrałem chyba ze 20 odcinków w przeciągu tych 20 lat. Bywało tak, jak np. w 2002 roku, kiedy wygrałem trzy odcinki i od razu byłem w czwartym, bo okazało się, że załapałem się do finału miesiąca. I tak w ciągu dwóch dni nagrałem cztery odcinki.
Nie miał szczęścia do samochodów, a największa jego wygrana to 28 tysięcy złotych. Nie jest zawodowym graczem, na co dzień pracuje w Urzędzie Skarbowym. Muzyka od dziecka jest jego pasją.
Przygotowując się do programu nigdy nie wkuwał na blachę utworów, po prostu oglądał odcinki "Melodii" i słuchał muzyki. Ale zna takich melodiowiczów, którzy po osiem godzin dziennie uczyli się do programu.
Rewolwerowcy
W programie od zawsze byli tzw. rewolwerowcy, czyli bardzo sprawni zawodnicy, z którymi innym trudno było wygrać. Byli oni w stanie po jednej nutce odgadnąć utwór czy finał rozegrać w trzy sekundy. Często były to osoby, które rzuciły pracę zawodową i postawiły wszystko na jedną kartę – udział w różnych teleturniejach muzycznych.
– Jest na przykład Tomek, który zrobił finał w trzy sekundy. Takich zawodników jest sporo. Są też i tacy, że jak człowiek zobaczy, że zgłosili się w danym miesiącu, to lepiej się w tym samym nie wybierać. Bo wiadomo, że pojedzie człowiek, postoi obok takiego i wyjdzie z zerem – mówi Basia.
Ona wprawdzie jest "muzycznie osłuchana, ale nie jest typem rewolwerowca". – W zeszłym roku w programie trafiłam na chłopaka, który miał niesamowity refleks. Ja mogłam stać i się tylko śmiać – dodaje Nowak.
Według "Super Expressu", to właśnie rewolwerowcy, nazwani w publikacji "sektą Janowskiego", mieli być jednym z powodów rozstania TVP z Media Corporations, która od początku produkowała program, i z prowadzącym – Robertem Janowskim.
TVP miało nawet zlecić przeprowadzenie audytu, który miał zweryfikować, czy wybór uczestników programu był transparentny, czy wszyscy mieli równe szanse i czy zwycięzcy byli wyłaniani w sposób niebudzący wątpliwości.
– Określenie "sekta" jest wielkim nadużyciem, jest obraźliwe – uważa Marek Pepłowski, który 11 lat temu po raz pierwszy wystąpił w programie. I bierze w obronę uczestników, którzy wielokrotnie próbowali swoich sił w tym muzycznym teleturnieju.
– Uściślając doniesienia medialne trzeba jasno powiedzieć, że osoby, które występowały po 16-20 razy, brały udział w tylu odcinkach. Przeciętny czytelnik może odnieść wrażenie, że taki uczestnik 20 razy jechał do studia. A formuła programu pozwalała, żeby jednorazowo wystąpić w trzech, następujących po sobie, odcinkach rejsowych – zauważa Pepłowski.
– W ciągu roku można było wystąpić maksymalnie w sześciu odcinkach (trzy odcinki zwykłe, finał miesiąca, finał kwartału, finał roku), ale nie oznacza to, że sześć razy jechało się do studia. Karencja wynosiła pół roku, w przypadku braku udziału w finale miesiąca – tłumaczy Marek.
Wtóruje mu Basia: – Na przełomie 20 lat grać 20 razy to nie jest takie duże osiągnięcie, jeśli za jednym razem zagra się w kilku odcinkach. To jest czepianie się i szczucie jednego na drugiego. To wprowadzanie fermentu. Zaczęło się w zeszłym roku, jak "Melodia" miała zostać przejęta przez jakąś obcą firmę – odpowiada Basia.
Ale przeciętny Kowalski nie będzie miał szansy na wygraną z rewolwerowcem – stwierdzam. – Ale oni grali tylko z doświadczonymi graczami. Po to była pani psycholog, by debiutant nie zmagał się z bardzo szybkim rewolwerowcem. Tam się przyjeżdża po prostu, a nie dla czegoś. Nie chodzi o to, żeby wygrać samochód czy duże pieniądze, ale poznać ciekawe osoby – uważa Basia.
Marek: 16 odcinków w 11 lat
Marka jako uczestnika "Jaka to melodia?" bardzo zabolało, gdy "Super Express" napisał, że do tej pory w programie nie grali miłośnicy muzyki, tylko zawodowcy. – Podali informacje, że teraz teleturniej będzie dla wszystkich, którzy kochają muzykę. A ja sam mam ponad 1200 płyt, muzyki słucham od dzieciństwa – tłumaczy Pepłowski.
Pierwszy raz na eliminacje do "Melodii" poszedł trzy dni po skończeniu 18 lat. Obaj z ojcem przeszli dalej. I już dwa miesiące później Marek miał nagranie. – Debiut był dla mnie bardzo pomyślny, doszedłem do finału miesiąca, do ostatniej rundy i odgadłem wszystkie piosenki, wygrałem wtedy samochód – opowiada.
Do udziału nie przygotował się jakoś specjalnie. – Od dziecka słuchałem dużo muzyki. Trudno się przygotować do takiego programu. Owszem, w pewnym momencie wiele osób nagrywało sobie odcinki, które później oglądało. Choć jeśli piosenka posiada inną aranżację, to trudno było odgadnąć ją po przysłowiowej "jednej nutce" – zauważa.
W mediach pojawiły się doniesienia, że uczestnicy programu "Jaka to melodia?" wcześniej otrzymywali listę 600 piosenek, które mogli wykuć na pamięć.
– Absolutna bzdura. Nie wiem, kto to wymyślił. Tak nie jest, nigdy w życiu nie było żadnej listy. Od trzech lat sam na własny użytek tworzyłem w Excelu spis piosenek, które pojawiały się w programie – mówi oburzony Marek.
Ile razy stanął naprzeciwko Roberta Janowskiego w "Jaka to melodia?". – Mam za sobą 16 odcinków, w tym jeden charytatywny na rzecz studentki z Torunia chorej na nowotwór mózgu – wylicza.
Dodaje, że udział w teleturniejach nie jest jego sposobem na życie, ale szansą na dobrą zabawę, możliwością sprawdzenia wiedzy w konfrontacji z innymi zawodnikami i dodatkowym wpływem na konto. W tym momencie Marek pracuje jako analityk finansowy.
Czy wystąpi w nowej "Melodii"?. – Waham się. Staram się radykalnie nie mówić, że nigdy już nie wystąpię. Dopiero po emisji pierwszych odcinków nowej "Melodii" okaże się, jak duże zmiany zaszły – odpowiada.
"Dobra zmiana i zła zmiana"
Czy pozostali uczestnicy "Melodii" planują brać udział w odświeżonej formule, z nowym prowadzącym, Norbim? – pytam.
– Jestem solidarny z Robertem Janowskim. Wiem, że być może Janowski będzie teraz robił coś nowego w innej stacji. Niektórzy pewnie narzekają, ale jestem przekonany, że prędzej czy później pojawią się w nowej "Melodii". Niektórzy już to zrobili. Mimo wszystko większość jest za Robertem i będzie mu kibicować – odpowiada Paweł.
Basia zaznacza, że "starzy zawodnicy zbojkotowali nową edycję". – Przyszła "dobra zmiana'', zwolnili pana Janowskiego. Póki co nie wiem, czy będziemy brać w niej udział – odpowiada Basia. Z decyzją wstrzymuje się do startu programu.
– Najpierw chcę zobaczyć, jak to będzie wyglądało. Nie polecę z ulicy i nie będę udawać, że wszystko jest super. Bo dla mnie znajomość z panem Robertem była czymś więcej. Szanowałam i jego, i sposób prowadzenia programu. I nie dam się przekupić za jakieś drobniaki i nie pójdę do nowej opcji – zarzeka się Basia.
Wspomina też o koledze, który już wystąpił w nowej "Melodii". – Można powiedzieć, że zmiana, która miała wyeliminować nowe twarze, sprawi, że te dalej będą grały. Spośród bliskich mi osób – starszych zawodników – nikt chciał iść na te eliminacje. Poszli tylko ci nastawieni na kasę. Dla mnie Norbi to nie jest klasa – przyznaje.
Reklama.
Barbara Nowak
w programie "Jaka to melodia?" wystąpiła 10 razy
Na eliminacje weszłam właściwie z ulicy. Przeszłam je, bo słucham muzyki. Nikt nigdy nie dostawał list piosenek przed programem. To jest tak upokarzające, że ktoś mówi, że jesteśmy sektą.
Barbara Nowak
w programie "Jaka to melodia?" wystąpiła 12 razy
Pierwszą osobą, z którą się kontaktowaliśmy była pani psycholog Aleksandra Budziak. Wykonywała bardzo dużą pracę i była naszym wsparciem. Otrzymywaliśmy od niej ankiety, w których znajdowały się czasami bardzo abstrakcyjne pytania. One miały nas otworzyć.
Barbara Nowak
Zrobiłam dwa pełne finały i trzeci odcinek częściowo i wygrałam 23 tysiące złotych.