Ostatnią rozmowę telefoniczną Kevina Cosgrove nagrano 11 września 2001 roku. Kevin był na 105. piętrze w drugiej wieży World Trade Center, gdy w budynek uderzył samolot porwany przez terrorystów z Al Kaidy. Na nagraniu słychać, jak uwięziony błaga o pomoc. Zwłoki Cosgrove znaleziono tydzień później w ruinach południowej wieży.
11 września 2001 odmieniło Amerykę i Amerykanów. Do mieszkańców tego kraju dotarło, że każdy z nich może stać się ofiarą ataku terrorystycznego. Taką jak Kevin Cosgrove, który podobnie jak tysiące innych ludzi przebywał w WTC w chwili, gdy wbijał się w niego porwany przez zamachowców samolot. Zapis ostatniej rozmowy Kevina do dziś wzbudza wielkie emocje.
Cosgrove był wiceprezesem w AON Corporation. Miał 46 lat, żonę, troje dzieci i można powiedzieć, że w życiu osiągnął sukces. We wtorek 11 września jak zwykle udał się do biura. W chwili, gdy w wieżę numer 2 budynku World Trade Center uderzył samolot, biznesmen przebywał na 105. piętrze. Korzystając z jednego z telefonów biurowych zadzwonił po pomoc.
"Jesteśmy za młodzi na śmierć"
"Proszę pani, jest nas tu dwóch w tym biurze, nie jesteśmy gotowi aby umrzeć, ale jest coraz gorzej" – mówił do dyspozytorki uwięziony w biurowcu biznesmen. Podał numer telefonu z którego dzwoni, choć nie przyszło mu łatwo odczytanie numeru. W pomieszczeniu był już gęsty dym. Cała wieża płonęła, służby ratunkowe nie radziły sobie z żywiołem.
Jeden ze strażaków, który w pewnym momencie przyłączył sie do rozmowy zapewnił Kevina, że wkrótce do niego dotrze pomoc. "Ciągle to powtarzacie, ale dym jest naprawdę okropny" – odpowiedział uwieziony. Siedział razem z Dougiem Cherry na podłodze przy samym oknie i próbował złapać trochę świeżego powietrza.
"Ledwie oddycham, nic już nie widzę" – słychać głos Kevina Cosgrove na nagraniu. Dyspozytorka prosiła, żeby pozostał na linii, nie rozłączał się. "Łatwo powiedzieć, pani ma klimatyzację" – usłyszała w odpowiedzi. "Proszę powiedzieć Bogu, żeby zesłał wiatr od zachodu" – dodał Kevin. Słychać, jak z coraz większym trudem łapał powietrze.
Słychać też przerażenie w jego głosie. I złość. Chyba nie wierzył, że strażacy próbowali dotrzeć do niego i innych ludzi odciętych na wyższych piętrach wieżowca. "Sprowadźcie strażaków z Jersey, z Ohio, wszystko jedno. Potrzebujemy tlenu. Jesteśmy za młodzi, żeby umierać" – słychać głos rozżalonego biznesmena.
W tym czasie jego żona mogła mieć nadzieję, że wieczorem cała rodzina spotka się przy stole i zje kolację. Cosgrove wyjawił w pewnym momencie dyspozytorce, że dzwonił wcześniej do małżonki i zapewnił, że wszystko jest w porządku i zaraz wyjdzie z budynku. Dopiero po tej rozmowie nastąpił wybuch, który uwięził go na 105. piętrze WTC.
Ostatnia rozmowa Kevina trwała około 5 minut. Pięć minut zapisu walki o haust świeżego powietrza, nadziei na uratowanie zmieszanej ze złością i żalem, że oto los tak okrutnie zakpił z tych wszystkich, którzy biuro na szczycie WTC poczytywali sobie za wyznacznik osiągniętego sukcesu zawodowego.
Ostatnie chwile są bardzo dramatyczne. Słychać krzyk biznesmena i szczęk walącej się konstrukcji wieżowca. Chwilę później południowa wieża WTC wali się w gruzy. Pół godziny później zawaliła się także wieża północna. Zginęły 2602 osoby, a 26 uznano za zaginione. Ciało Kevina Cosgrove znaleziono dopiero po tygodniu.
Oskarżenie zza grobu
Nagranie zostało wykorzystane w procesie przeciwko jednemu z organizatorów zamachów z 11 września. Prokurator domagał się kary śmierci dla Zacariasa Moussaoui'ego. Zapis ostatnich chwil Kevina Cosgrave był jednym z bardziej poruszających dowodów przedstawionych na sali sądowej.
Żona Kevina Wendy, nauczycielka z Nowego Jorku opowiadała w trakcie procesu, jak śmierć Kevina zniszczyła jej rodzinę. Najstarszy syn, który w dniu zamachu miał 12 lat bardzo potem opuścił się w nauce, miał mieć nawet jakieś problemy z prawem. Młodszy syn nie radził sobie ze stresem i musiał zostać poddany specjalnej terapii. Tylko najmłodsza córka była na tyle mała, że katastrofa nie miała na nią tak strasznego wpływu.