Wygląda na to, że prezydent Stanów Zjednoczonych znalazł się w potężnych tarapatach. Były szef jego kampanii prezydenckiej chciał uniknąć drugiego już procesu i przyznał się do stawianych mu zarzutów. A te są bardzo poważne: udział w spisku przeciw Stanom Zjednoczonym oraz spisku mającym utrudnić działanie wymiaru sprawiedliwości.
Drugi proces Paula Manaforta miał rozpocząć się 24 września. Jednak już w piątek długoletni współpracownik Donalda Trumpa przyznał się do postawionych mu zarzutów. Prokuratorzy federalni oskarżyli go o działanie jako niezarejestrowany zagraniczny agent, przyznał się do zarzutu udziału w spisku przeciw USA oraz spisku mającym utrudnić działanie wymiaru sprawiedliwości.
Jak wynika ze złożonego w sądzie zmienionego wniosku w jego sprawie, Paul Manafort prawdopodobnie zgodził się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. W pierwszym procesie został skazany za przestępstwa bankowe i podatkowe.
Obecny sprawa związana jest z prowadzonym przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera śledztwem w sprawie zarzutów o mieszanie się Rosji w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku.
Pójście Manaforta na współpracę może oznaczać ujawnienie tajemnic przebiegu kampanii prezydenckiej, powiązań sztabu Donalda Trumpa i jego samego z Rosją oraz nielegalnego finansowania działań wyborczych.