Prawo i Sprawiedliwość triumfuje. Platforma Obywatelska liczyła ma to, że premier Mateusz Morawiecki będzie musiał sprostować nieprawdziwe słowa z niedawnego spotkania z wyborcami w Świebodzinie. Warszawski Sąd Okręgowy pozew jednak oddalił. Uznał, że PO pozostaje droga cywilna. Już wiadomo, że pełnomocnik komitetu wyborczego złoży zażalenie na tę decyzję.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
"Sąd oddalił pozew Platformy przeciwko Premierowi Morawieckiemu. Sędziowie widzą, że dotrzymujemy słowa i mówimy prawdę a z drugiej strony tylko Puste Obietnice!" – obwieścił z radością na Twitterze przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski.
Sąd nawet nie wnikał w słowa Mateusza Morawieckiego, jakie padły tuż po otwarciu trasy S3. Na wiecu w Świebodzinie premier stwierdził, że za rządów Platformy "nie było dróg ani mostów". O tej decyzji sądu rozmawiamy z posłem PO Mariuszem Witczakiem oraz prawnikiem Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Platformy i Nowoczesnej mec. Grzegorzem Wójtowiczem.
Wychodzi na to, że premier Morawiecki mówił prawdę, iż za PO nie było dróg ani mostów.
Mariusz Witczak: Ależ absolutnie nie. Ta kuriozalna decyzja sądu w ogóle nie odnosi się do tej kwestii. Sąd oddalił nasz wniosek wyłącznie z powodów proceduralnych. Dla nas jest to szokujące i ze względu na treść, i z powodu formy.
Co do formy – decyzja zapadła na posiedzeniu niejawnym, bez udziału kamer i bez udziału stron. To oznacza, że nawet nie mieliśmy możliwości, aby przedstawić jakiekolwiek argumenty w tej sprawie.
Jak się zatem dowiedzieliście, że zapadł wyrok?
Grzegorz Wójtowicz: Pani mecenas, która nas w tej sprawie reprezentuje, dziś co pół godziny dzwoniła do sądu, aby dowiedzieć się, jaki jest termin posiedzenia sądu. W końcu za którymś razem dowiedziała się, iż odbyło się posiedzenie niejawne i decyzja już zapadła.
Tego typu sprawami zajmuję się od kilkunastu lat i nie pamiętam, aby kiedykolwiek były to posiedzenia niejawne. Zawsze uczestniczyły w tym i strony, i media. Nie rozumiem, dlaczego tym razem wbrew procedurom posiedzenie odbyło się w takim trybie.
Decyzja o trybie niejawnym może zapaść tylko wtedy, gdy z dokumentów złożonych we wniosku wynika, iż osoba składająca jest do tego nieuprawniona. W tym przypadku nie ma o tym mowy i sąd naprawdę mocno się postarał, aby sprawę zamieść pod dywan.
W uzasadnieniu decyzji o oddaleniu pozwu pada stwierdzenie, że trudno słowa premiera traktować jako agitację wyborczą, bo - upraszczając - Mateusz Morawiecki nie jest uczestnikiem kampanii wyborczej.
Mariusz Witczak: I to jest coś, co musi wprawić w osłupienie każdego Polaka, w tym także każdego działacza PiS-u. Sąd bowiem uznał, że Mateusz Morawiecki nie bierze udziału w kampanii wyborczej i dlatego sprawa nie może być rozpatrywana w trybie wyborczym, który jest zarezerwowany tylko dla podmiotów, które spierają się w ramach kampanii wyborczej. Tymczasem chyba dla każdego jest oczywiste, w jakim charakterze premier jeździ po kraju i bierze udział w konwencjach wyborczych.
Z formalnego punktu widzenia – Mateusz Morawiecki nie jest członkiem komitetu wyborczego PiS.
Mariusz Witczak:Przypomnę zatem, że szef sztabu wyborczego PiS pan Tomasz Poręba określił Mateusza Morawieckiego "twarzą kampanii PiS". Poza tym Mateusz Morawiecki jest członkiem Komitetu Politycznego PiS, a zatem proceduralnie jest związany z Komitetem Wyborczym. Chcieliśmy te argumenty przedstawić w sądzie, ale sąd nam na to nie pozwolił.
Grzegorz Wójtowicz: W uzasadnieniu pada jeszcze jedno oburzające stwierdzenie, które dowodzi, że sąd wszystko pokręcił: że premier nie posiada statusu "zainteresowanego w sprawie". Zgodnie z prawem chodzi o to, że to nie premier jako uczestnik ma być zainteresowany w sprawie, tylko my, a my zainteresowani jesteśmy.
Mariusz Witczak: To, że premier nie jest zainteresowany merytoryczną oceną jego wypowiedzi, to tego my akurat się domyślamy.
Przewodniczący Grzegorz Schetyna komentując tę decyzję powiedział, że podjął ją sędzia Sądu Rejonowego delegowany do Okręgowego. Nie jest to lekceważące?
Mariusz Witczak:Ale przecież to jest zwykłe stwierdzenie faktu. Dla nas to było jak sąd kapturowy.
Tryb wyborczy istnieje po to, aby w krótkim czasie można było rozstrzygać spory w takich kwestiach, które mogą mieć wpływ na decyzje wyborców. Jeżeli sąd uznaje, że my w tej kwestii powinniśmy wchodzić na drogę cywilną, to pewne jest, że orzeczenie zapadłoby po wyborach, a niesprostowane kłamstwo może mieć wpływ na wyborczy wynik.
Jak PO zamierza dowieść, że premier powinien sprostować swoje słowa?
Grzegorz Wójtowicz:Niebawem składamy zażalenie na tę decyzję. Wierzę, że w Sądzie Apelacyjnym będziemy mogli te argumenty zaprezentować. Także ten, że Sąd Okręgowy zupełnie przeoczył, iż zmienił się art. 106 Kodeksu wyborczego (wypadł przecinek – o skutkach tej zmiany pisaliśmy w ubiegłym roku) i agitację można prowadzić także bez pisemnej zgody pełnomocnika komitetu wyborczego.
Daj Boże, Sąd Apelacyjny uchyli postanowienie Sądu Okręgowego i zwróci sprawę do ponownego rozpoznania. Sędzia, który wydał to postanowienie, już nie będzie w tej sprawie orzekał.
Mariusz Witczak: Pewnie zabrzmi to patetycznie, ale naprawdę jest to sprawa o znaczeniu fundamentalnym dla funkcjonowania demokracji. To postanowienie stwarza bowiem groźbę, że partia, która sprawuje władzę, może się posługiwać kłamstwem i będzie bezkarna. Jeśli uświadomimy sobie, jakimi narzędziami dysponuje dziś PiS, to ta przewaga jest tak ogromna, że tolerowanie tej sytuacji jest niezwykle niebezpieczne.