Mario Monti spisał na straty włoskich dwudziestokilkulatków. Jego zdaniem są "straconym pokoleniem". Amerykański "Newsweek" podobnie pisze o młodych obywatelach USA. Czy także młodzi Polacy są generacją bez przyszłości?
Włoski magazyn "Corierre della Sera" opublikował dziś gorzki wywiad z Mario Montim. Premier przyznał wprost, że dla niego generacja dzisiejszych dwudziestokilkulatków to "stracone pokolenie". Około 36 proc. z nich nie ma pracy i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Jak twierdzi Monti, rząd skupi się teraz na tym, by "nie powtórzyć błędów z przeszłości i nie tworzyć następnych straconych pokoleń".
Czy faktycznie dla urodzonych w latach '80 nie ma żadnej nadziei?
"Spiep… generacja"
Wielki raport o pokoleniu dwudziestokilkulatków w USA opublikował amerykański "Newsweek". Już na okładce tygodnik określił ich "spiep… generacją". "Bezrobocie w grupie 18 - 29 jest o połowę wyższe niż narodowa średnia. Nawet jeśli już znajdą pracę, często są zbyt mocno wykwalifikowani i za nisko opłacani. Toną w długach, doświadczają ogromnego stresu, a większość z nich nigdy nie osiągnie ekonomicznego poziomu takiego, jaki mają ich rodzice" – pisze "Newsweek".
Tygodnik przepytał o ich problemy kilkunastu młodych Amerykanów. Ci przyznają szczerze, że zostali oszukani przez chciwość i krótkowzroczność rodziców, którzy przez lata płynęli na fali ekonomicznego boomu, który doprowadził Stany na skraj przepaści.
Młodzi Amerykanie zwracali uwagę, że poszli na studia, bo w zasadzie nie wiedzieli, co innego mają robić. Przekonują, że był to błąd, bo dziś, choć są dobrze wykształceni, wykonują te same prace, które kiedyś osoby po szkole średniej.
Innym problemem, na który zwrócili uwagę młodzi Amerykanie jest wieczne zatrudnienie na tymczasowych posadach. Wielu z nich czuje, że już na zawsze utknęło w takim systemie pracy. To z kolei rodzi frustrację. Wychowani w biedniejszych rodzinach, są przeświadczeni, że nigdy nie awansują na drabinie społecznej. Dzieci wyższej klasy średniej boją się, że ze swojego szczebla spadną.
"Nigdy nie osiągnę takiej pozycji, jak moi rodzice. Nigdy nie będę miała takiego domu, na jaki stać było moją mamę" – skarży się "Newsweekowi" jedna z bohaterek reportażu.
Straceni tak, ale nie tam, gdzie szukamy
Brzmi znajomo? Podobne zjawiska w 2011 zdiagnozowano w Polsce w rządowym raporcie "Młodzi 2011". Stopa bezrobocia na poziomie 36 proc. i pułapka tymczasowego zatrudnienia– to główne przeszkody, z którymi borykają się polscy młodzi. W obrazie budowanym przez media, dwudziestokilkulatków czeka też nowa forma wyzysku społecznego – prekariat, który ma być współczesnym proletariatem. "Niewykluczone, że pokolenie dzisiejszych 20-30-latków będzie pierwszym od wielu dekad, którego poziom życia w trakcie kariery pogorszy się, zamiast poprawiać" – alarmowała "Polityka".
O straconym pokoleniu w Polsce nie chce słyszeć Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha. – To kompletna bzdura. To tak jakby o moim pokoleniu, które weszło w dorosłość w latach '80, mówić "stracone", bo nam nie dawano paszportów i nie mogliśmy wyjeżdżać na zachód. Nie mamy do czynienia z plagą egipską, ani katastrofami naturalnymi, tylko ze skutkami złego rządzenia. Europa boryka się z nimi od wielu lat – przekonuje.
Zgadza się z nim Jarosław Makowski z Instytutu Obywatelskiego Jego zdaniem o młodych Włochach, czy Hiszpanach można mówić, jako o straconych, ale to określenie z pewnością nie jest adekwatne do opisu Polaków. Dlaczego?
– W Polsce sytuacja jest troszkę inna. Polega na tym, że my mamy coś, czego nie mają społeczeństwa zachodnie. One są rozpieszczone przez państwo opiekuńcze, a my w Polsce zawsze musieliśmy dokonywać pewnego wysiłku. Młode pokolenie w Polsce jest bardziej odporne na trudności zewnętrzne, a dodatkowo pełne aspiracji. Cały czas mamy poczucie, że musimy doskoczyć do zachodu. Dzięki temu jeszcze mamy szansę zareagować – mówi w rozmowie z naTemat.
Zdaniem Violetty Rymszewicz, doradcy z zakresu Zarządzania Zasobami Ludzkimi, stracone pokolenie w Polsce istnieje, ale zupełnie nie tam, gdzie go szukamy. Prawdziwie straceni są według niej dzisiejsi 40-latkowie.
"Generacja dzisiejszych czterdziesto-, pięćdziesięciolatków to pokolenie, które dało się oszukać panującemu na początku lat dziewięćdziesiątych kultowi kariery i sukcesu. Długo wierzyliśmy, że im więcej mamy szkoleń i im bogatsze doświadczenie, tym łatwiej i dłużej utrzymamy się na rynku pracy. Niestety – brutalnie tracimy pracę i często nie mamy szansy na znalezienie nowej. W przypadku czterdziesto- i pięćdziesięciolatków szok przymusowego bezrobocia jest tym większy, im CV bogatsze w doświadczenie i wykształcenie" – napisała na blogu w naTemat.