Od dawna wiadomo, że ukończenie choćby najlepszego kierunku studiów nie daje pewności zatrudnienia w branży, która nas interesuje. Od kilku tygodni, jednak, w mediach toczy się dyskusja na temat jakości kształcenia i kondycji polskich uczelni. Kto jest winny wysokiemu bezrobociu wśród absolwentów szkół wyższych? Uczelnia czy pracodawcy?
- Polski biznes nie jest innowacyjny. Mniej wydawajcie na logo PZU, a więcej na rozwój młodych pracowników. Wtedy najlepsi zostaną u was - apelowała dziś wiceminister Daria Nałęcz z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. - Zostawcie przedsiębiorstwom to, co oni robią z pieniędzmi - odpowiadał dr Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP.
We wtorek Uczelnia Łazarskiego zorganizowała debatę o stanie szkolnictwa wyższego w Polsce. W dyskusji wzięli udział zarówno przedstawiciele środowiska akademickiego, pracodawcy, jak i pani wiceminister z MNiSW. Trzy strony wspólnie dyskutowały o tym, czy pokolenia absolwentów, które wyszły z murów uczelni są stracone dla rynku pracy. Głosów na ten temat było wiele, a sama dyskusja nie należała do spokojnych, choć, mimo różnicy zdań, odbyła się w przyjaznej atmosferze.
- Zżymam się, kiedy słyszę, że uczelnie nie kształcą na potrzeby rynku i powinno się tym zająć państwo. Państwo może złagodzić skutki świńskich dołków. Ze studentami tak się nie da - napisał w "Gazecie Wyborczej" prof. Klaus Bachmann, publicysta, wykładowca w SWPS. To między innymi dzięki tym słowom postanowiono zorganizować panel dyskusyjny na ten temat, gdzie prof. Klaus Bachmann pełnił funkcję moderatora, choć, jak przyznał podczas konferencji, niejednokrotnie miał ochotę zabrać głos i odnieść się do wypowiedzi rozmówców. W rozmowie z naTemat wspomina swoje studia w Niemczech, które, w przeciwieństwie do nauczania w Polsce, są oparte głównie na praktyce, która ułatwia odnalezienie się na rynku pracy.
- Kandydaci na studia są z założenia osobami dorosłymi. Powinni sprawdzać jakie szanse da im dany kierunek studiów. Do tej pory było tak, że wszyscy absolwenci dostawali pracę po studiach. Teraz perspektywa się zmieniła i panuje ogromne bezrobocie wśród absolwentów - powiedział prof. dr hab. Andrzej Eliasz, rektor SWPS. Co do tego stwierdzenia profesora zebrani nie mieli żadnych zastrzeżeń. Wszyscy byli zgodni, że problem istnieje i należy go jakoś rozwiązać. Pytanie tylko: jak? I właśnie w tym momencie rozpętała się prawdziwa dyskusja, która od razu przerodziła się w szukanie odpowiedzi na kolejne pytanie: kto jest winny temu stanowi rzeczy?
Trzy stronnictwa - trzy wizje
Nie da się ukryć, że eksperci, którzy wzięli udział w dyskusji, byli podzieleni na trzy stronnictwa. Najliczniejsze stanowili rektorzy uczelni wyższych, którzy w swoim gronie nie mówili jedynym głosem. Jedni twierdzili, że mamy do czynienia z pokoleniem straconym, drudzy wręcz przeciwnie. - Część ludzi młodych, która wyemigrowała jest na pewno pokoleniem straconym, choć wy - młodzi - nim nie jesteście. Praca dla was będzie - mówi
w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Krystyna Iglicka-Okólska, rektor Uczelni Łazarskiego. Jak zauważa też pani profesor, nie uczelnie wyższe są odpowiedzialne za "produkowanie" bezrobotnych, a nieodpowiedni system edukacji, który od dawna funkcjonuje w Polsce.
Nie liczy się jakość, ale ilość
Nie wszyscy jednak tak postrzegają "pokolenie stracone". Jak podkreśla część rektorów, kryzys związany jest głównie z tym, że od lat na uczelniach panuje nacisk na składniki ilościowe, a nie jakościowe. Szkoły wyższe coraz częściej nie dbają o swój poziom nauczania. Dotyczy to zarówno szkół publicznych, jak i niepublicznych. - Maleje liczba studentów, a wzrasta liczba pracowników naukowych. Nie jakość decyduje o działaniach uczelni, a liczba studentów - zauważył prof. dr hab. Andrzej Eliasz. W rozmowie z naTemat profesor poruszył niemniej ważną kwestię. Jak twierdzi, to nie jest tak, że tylko studenci kierunków humanistycznych są pokoleniem straconym. Problem dotyczy wszystkich absolwentów.
Innego zdania byli przedstawiciele pracodawców. - To wy wytwarzacie produkt i to od was zależy jak on będzie wyglądał - mówił dr Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP. - Dajcie nam studentów czwartego roku, a my ich przyuczymy zawodu. Nie miejcie do nas pretensji, że nie zatrudniamy absolwentów - dodał przedstawiciel.
Pracodawcy nie widzieli w sobie żadnych błędów. Wszyscy zgodnie mówili, że winne bezrobociu jest zarówno ministerstwo, jak i uczelnie wyższe. Askaniusz Sawicki, dyrektor ds. Rozwoju Organizacji COCA-COLA HBC POLSKA, podkreślał, że on, jako absolwent, nie czuje się oszukany, bo to od każdego z osobna zależy jaką drogę się wybierze: - "Oszukać" to wynik założonego działania. My nie zostaliśmy oszukani, bo każdy z nas decyduje sam, co robi z własnym życiem. Prace daje biznes a nie uczelnia - podkreślał.
- Dochodzi do absurdów. Ministerstwo wydało listę kompetencji, w którym jest napisane, że dentysta musi opanować grę w tenisa. Gdzie tu logika? - pytał z kolei dr Wojciech Szewko, członek Gospodarczego Gabinetu Cieni Business Center Club.
"Polski biznes nie jest innowacyjny"
- Absurdalne przepisy będą zmieniane - odpowiedziała wiceminister Daria Nałęcz z MNiSW, która reprezentowała jako jedyna trzecie stronnictwo - ministerstwo.
Jak twierdziła wiceminister, statystki pokazują, że nie należymy do liderów wśród państw,
jeśli chodzi o liczbę bezrobotnych absolwentów uczelni wyższych. - W Polsce jest 9,2 % bezrobotnych o wyższym wykształceniu, z czego 5 proc. nie nadaje się do niczego, a pozostałej części po prostu się w życiu nie poszczęściło - komentowała Daria Nałęcz.
Ministerstwo uważa, że szkoła powinna dostosowywać się pod region, w którym się znajduje, a region - pod szkołę: - Na Zachodzie biznes idzie ze Szkołą Wyższą, a u nas tego nie ma - mówiła Daria Nałęcz.
Wśród burzliwej dyskusji zabrało jednego - odpowiedzi na pytanie, jak dany problem rozwiązać. Nie padło wiele propozycji w tej kwestii, nie próbowano zastanowić się nad tym, co dalej. Ile na uczelniach jest praktyki w praktyce? Wszyscy zgodnie stwierdzili, że niewiele. Jak to zmienić i czy te zmiany poprawiłyby statystyki? Nie wiadomo. - Jedno jest pewne - mówił Askaniusz Sawicki. - Choć się różnimy w pewnych kwestiach to musimy połączyć siły i działać wspólnie. To, co jest w książkach jest prawdą, ale często nie sprawdza się w praktyce. Uczelnia musi zbudować potencjał absolwentów, który będzie wiedział, gdzie tę wiedzę wykorzystać - dodał dyrektor.
Kandydaci na studia są z założenia osobami dorosłymi. Powinni sprawdzać jakie szanse da im dany kierunek studiów. Do tej pory było tak, że wszyscy absolwenci dostawali pracę po studiach. Teraz perspektywa się zmieniła i panuje ogromne bezrobocie wśród absolwentów.