
Tomek Kopyra to najpopularniejszy w Polsce piwosz i ekspert w dziedzinie produkcji złocistego (i nie tylko) trunku. Dla wielu widzów jest autorytetem i propagatorem kultury picia piwa, ale jak każdy człowiek - ma też chwile słabości. Nagrał film z niespodziewaną deklaracją. – Ta decyzja jest jednak po to, by nie osunąć się do punktu, z którego jedynym wyjściem będzie abstynencja – mówi w rozmowie z naTemat.
Moim celem na festiwalu nie jest wprowadzić się w stan rauszu, moim celem jest spróbować jak największej liczby piw. Mogę się ograniczyć do picia próbek w bardzo małej ilości piw, ale jeśli to trwa wiele godzin, to organizm przestaje sobie radzić. Chcąc nie chcąc, funkcje mózgu odpowiedzialne za kontrolę zostają otępione.
Podobnie byłoby wtedy, gdybyśmy się odchudzali, a codziennie przechodzilibyśmy obok cukierni wypełnionej najlepszymi słodkościami. Za pierwszym, drugim czy trzecim razem byłyby dla nas obojętne. Jednak czwartego w końcu ulegniemy. Może lepiej zatem iść okrężną drogą i omijać kuszące zapachy i widoki?
Spotkałem się z wieloma głosami widzów, którzy mówili, że dzięki poznaniu piwa rzemieślniczego zmienili model konsumpcji. Wieczorem, zamiast opróżniać czteropak z koncernu, wypijają jedno piwo kraftowe.
