Kawa, herbata, owoce i ciastka – wchodząc do "Jaki Cafe" możemy poczuć się jak w kawiarni. Jak się okazuje, nie można być jednak pewnym co do standardów czystości i przygotowania lokalu do świadczenia takich usług. Lokal nie ma bowiem zgody Sanepidu. Jednak jak otwarcie przyznaje szef sztabu Patryka Jakiego, "Jaki Cafe" to tylko chwyt marketingowy.
Punkt wyborczy, który skutecznie udaje kawiarnię, znajduje się przy ulicy Koszykowej 1. "26 sierpnia kandydat Zjednoczonej Prawicy otworzył kawiarnię "Jaki Cafe" – czytamy na stronie internetowej warszawskiego PiS-u. I rzeczywiście, miejsce (a może bardziej kandydat sygnujący je swoim nazwiskiem) ma grono stałych bywalców. Siedzą tu, rozmawiają, czytają gazety. Zupełnie jak w kawiarni. Jednak do takiego zaklasyfikowania lokalu nikt się nie pali.
Powiatowy inspektorat sanitarny informuje, że prowadzący "Jaki Cafe" nie złożyli wniosku o wpis do rejestru zakładów podlegających kontroli Sanepidu, czego wymaga ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Obowiązuje ona wszystkich, którzy produkują lub wprowadzają do obrotu żywność. Tylko że w "Jaki Cafe" kawy nie sprzedają, ale rozdają.
– To nie ma znaczenia, bo obraca się tu żywnością, więc warunki sanitarne tego miejsca mają znaczenie – mówi "Gazecie Wyborczej" specjalizujący się w prawie żywnościowym prawnik Piotr Jankowski.
Na pytanie o to, czy "Jaki Cafe" podda się kontroli sanepidu, szef sztabu Jakiego Jacek Ozdoba odpowiada, że lokal przy Koszykowej to nie kawiarnia. – W siedzibie Platformy Obywatelskiej też podaje się wodę, a nie jest to pijalnia wody. W ten sposób prowadzimy kampanię wyborczą. Nie chodzi o kawę, tylko o atmosferę i otwarty punkt informacyjny – mówi.
I otwarcie przyznaje, że "Jaki Cafe" to tylko chwyt marketingowy. – "Jaki Cafe" to nazwa własna. To nie jest kawiarnia. Może pod względem PR komuś się tak kojarzyć, ale tak nie jest – stwierdza.