
"Michał, podobno coś na ciebie jest" – tak ponoć mówią polityczni przyjaciele Michałowi Dziębie. 33-letni były asystent ministra skarbu Aleksandra Grada ma być bohaterem kolejnej afery taśmowej, o której mówi się w szeregach Platformy. Czy dawne "złote dziecko" zaszkodzi partii?
REKLAMA
Historia Michała Dzięby jest jak american dream – chłopak ze wsi przyjeżdża na studia do Warszawy. Zaczepia się w partii i zdobywa kontakty w polityce i biznesie. Wkrótce jeździ dobrymi samochodami i chodzi w ubraniach o wartości kilku średnich pensji. Choć Dzięba był jednym z najbardziej pracowitych i rozpoznawalnych osób w Platformie, kiedy partia miała w Sejmie niewielu ponad pięćdziesięciu posłów, wypadł z gry, gdy zdobyła polityczne szczyty. Teraz może ponoć odbić się partii czkawką. Sprawę opisuje nowy "Newsweek".
Czytaj też: Elewarr zatrudnia brata Kłopotka i syna Żelichowskiego. Mentalność ludowca, czyli jak znaleźć konfitury
Do partii i z partii
Michał Dzięba zaczynał w PO jako chłopiec od wszystkiego. Załatwiał przekąski na partyjne rauty, rozwoził po Polsce decyzje o rozwiązaniu kół, grał w piłkę z premierem. W 2004 przeniósł się do Brukseli, gdzie – jak pisze "Newsweek" – Grzegorz Schetyna chciał mieć swoje oczy i uszy. Tam nawiązał wiele pożytecznych kontaktów, które później przydadzą mu się w biznesie.
Michał Dzięba zaczynał w PO jako chłopiec od wszystkiego. Załatwiał przekąski na partyjne rauty, rozwoził po Polsce decyzje o rozwiązaniu kół, grał w piłkę z premierem. W 2004 przeniósł się do Brukseli, gdzie – jak pisze "Newsweek" – Grzegorz Schetyna chciał mieć swoje oczy i uszy. Tam nawiązał wiele pożytecznych kontaktów, które później przydadzą mu się w biznesie.
Rok później Dzięba jako jedna z kilku osób zajmuje się finansami w kampanii wyborczej PO. Znajomi z partii wspominają w rozmowach z tygodnikiem, że chwalił się posłuchem u premiera i Aleksandra Grada, wybieraniem kandydatów do władz spółek Skarbu Państwa. Miał ponoć ambicje, by zostać szefem gabinetu politycznego ministra. Ten jednak ponoć go spławił.
W 2006 roku młody działacz zakłada firmę PR. Działał z największymi graczami w Polsce – Eneą, IBM, Philipem Morrisem. Jak pisze "Newsweek", z niektórymi z nich współpracował w ministerstwie. Odszedł z niego trzy lata później. Współpracownicy ministra Grada mówią tygodnikowi, że była to kara za "nachodzenie prezesów spółek".
Czytaj także: Posady, Synekury, Lody, czyli PSL. To żart w internecie, ale nepotyzm w polskiej polityce ma się dobrze od lat
"Michał, coś na ciebie jest"
Jak pisze "Newsweek", Michał Dzięba jest dziś "królem życia". Drogie auta, najlepsze knajpy w Warszawie. Jeśli jednak to, o czym mówią informatorzy tygodnika okażą się prawdą, nad dawnym "złotym chłopcem PO", mogą zbierać się czarne chmury. Na mieście krążą bowiem informacje o taśmach, które obciążają Platformę, a których głównym bohaterem ma być właśnie młody biznesmen.
Jak pisze "Newsweek", Michał Dzięba jest dziś "królem życia". Drogie auta, najlepsze knajpy w Warszawie. Jeśli jednak to, o czym mówią informatorzy tygodnika okażą się prawdą, nad dawnym "złotym chłopcem PO", mogą zbierać się czarne chmury. Na mieście krążą bowiem informacje o taśmach, które obciążają Platformę, a których głównym bohaterem ma być właśnie młody biznesmen.
"Interesujące: co najmniej kilkunastu warszawskich lobbystów i piarowców opowiada różnym dziennikarzom o Dziębie" - pisze tygodnik. – "Kiedy próbujemy dowiedzieć się czegoś o taśmach Platformy, zaczynają dzwonić lobbyści, ministrowie i politycy: - Podobno piszecie o Dziębie? Wszyscy chcą się spotkać, żeby powiedzieć jedno: nie mają z Dziębą nic wspólnego" – relacjonują autorzy artykułu.
"To jedna z najgrubszych historii na zapleczu rządów" – podsumował jeden z rozmówców tygodnika.
Więcej w poniedziałkowym wydaniu "Newsweeka".


