Puchar Narodów Afryki za nami. I to już dłuższy czas. Do swoich klubów wrócili już Didier Drogba czy Asamoah Gyan, ale też nasz ligowy reprezentant na turnieju, Prejuce Nakoulma. Ten pierwszy, z drużyny „Słoni” znowu przegrał w finale. Drugi, reprezentant „Czarnych Gwiazd”, tak się przejął krytyką, jaka spłynęła na niego po kolejnym przestrzelonym karnym, że niedawno ogłosił koniec z kadrą, przynajmniej na jakiś czas. Za to ostatni, z drużyny „Ogierów”, został w Polsce bohaterem ostatniej kolejki ligowej, strzelając piękną bramkę Legii Warszawa. Zapowiedział też od razu, że kiedyś będzie najlepszy w Afryce i będzie grał w wielkiej drużynie. Ale to nie o nim tym razem. A o „Ogierach”, „Czarnych Gwiazdach”, „Słoniach” i nie tylko. A właściwie o pewnej książce…
Gdy niedawno w ręce wpadła mi książka „Afryka Gola! Futbol i codziennośc.” dziennikarza Faktu, Michała Zichlarza, pomyślałem, że warto. W końcu już od jakiegoś czasu sporo o niej słyszałem, ale jakoś nie było okazji. Teraz ta się natrafiła, no i w końcu mieliśmy Puchar Narodów Afryki, więc pora się zmobilizować.
W znacznie szybszym, niż telegraficzny, skrócie: książka treściwa, przejrzysta, sporo można się dowiedzieć. Sam język może nie powala na kolana, ale mimo wszystko – warto poświęcić te kilka godzin.
Ale teraz już do rzeczy. Po przebrnięciu przez kilka krótkich podrozdziałów z cyklu „jak to było na początku” , czyli jak powstawała afrykańska federacja piłkarska, i co się na jej powstanie złożyło, w końcu coś, co przykuwa uwagę na dłuższą chwilę i wywołuje bezwarunkowy, przynajmniej w moim wypadku, uśmiech. I to jego krótkie streszczenie i omówienie potraktujemy jako bodziec, który ma, przynajmniej taką mamy nadzieję, zachęcić naszych czytelników do zapoznania się z lekturą.
Rozdział pt. „Słonie, lwy, wiewiórki i jeżozwierze”, trochę wikipedyjnie, ale jednak przywołuje i po krótce wyjaśnia genezę wszystkich tych nazw piłkarskich reprezentacji , które bardziej niż z piłką, na pierwszy rzut oka kojarzą się raczej z nazwą pewnego niemieckiego dworca, w Polsce głównie kojarzonego z literaturą niemiecką („My dzieci z dworca ZOO” autorstwa Kai Hermann i Horsta Riecka).
Tak więc, od Michała Zichlarza dowiadujemy się, że nie tylko liczne konflikty zbrojne, ale właśnie też geneza powstawania tych przydomków jest „zasługą” kolonizatorów. – Prawie wszystkie kraje na Czarnym Lądzie to konglomeraty kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu, a czasami kilkuset plemion, jak na przykład w Nigerii. W sztucznie wytyczonych przez kolonizatorów granicach ludziom często ciężko identyfikować się z abstrakcyjnym dla nich państwem – czytamy. Co w związku z tym? Wyjaśnienie jest proste –Do wyobraźni łatwiej trafiają proste i zrozumiałe nazwy, jak lew, słoń czy orzeł. – dowiadujemy się z dalszej lektury. Ale oczywiście nazwa nie może być przypadkowa! Przykład? Benin. Najpierw nazywani „wiewiórkami”, stwierdzili, że to niezbyt szlachetna nazwa i nie oddaje ducha tej drużyny. I tak stali się „Nadchodzącymi Panterami”.
Najciekawsze przydomki reprezentacji piłkarskich (fragment książki Michała Zichlarza „Afryka Gola! Futbol i codzienność”)
Burundi – Jaskółki,
Gwinea – Narodowe Słonie,
Mali – Orły,
Maroko – Lwy Atłasu,
Uganda - Żurawie,
Seszele - Piraci.
Najprostsze przekazy? Zgadza się. Więc i tutaj nie mogłoby zabraknąć polityki. Objawienie i niespodziewani zwycięzcy ostatniego turnieju – Zambia albo inaczej „Chipolopolo”, lub „Copper Bullets” („Miedziane Pociski” - red.) to jeszcze do niedawna drużyna znana pod nazwą… „KK XI”. Rozszyfrowujemy inicjały i ,jak łatwo się domyślić, chodzi o Kennetha Kaundę, pierwszego prezydenta Zambii. Rządzącego krajem przez ponad 25 lat, inicjatora wielu ustaw i reform, m.in. edukacyjnych i ekonomicznych. Szczególnie w późniejszym okresie rządów kojarzonego bardziej jako dyktatora i autokratę. I tu główny zarzut - można było przy okazji bardziej zgłębić ten wątek.
Całej treści książki streszczać tutaj nie zamierzam, artykuł należy potraktować jako zajawkę, wprowadzenie. Sięgając do niej, dowiecie się też m.in. skąd te pustki na stadionach afrykańskich i jak sobie z nimi radzono, będzie też o komunizmie, premiach i wiele, wiele więcej. We wstępie do przeczytania zachęca też Henryk Kasperczak, trener przez wiele lat pracujący w Afryce.
Co dalej? To już wszystko z mojej strony. Reszty dowiecie się już od samego Michała Zichlarza.