Choć prezydent Lublina Krzysztof Żuk zakazał Marszu Równości, to jednak po decyzji sądu apelacyjnego przeszedł ulicami miasta. Nie obyło się jednak bez agresji narodowców. Dwóch policjantów zostało rannych. NaTemat rozmawiało na gorąco po marszu z jego organizatorem, Bartoszem Staszewskim.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Zdaniem Staszewskiego, winna agresji – a ze wstępnych informacji wynika, że rannych zostało dwóch policjantów – jest obecna władza. To wypowiedzi radnych PiS i wojewody lubelskiego organizator marszu postrzega jako zachętę do festiwalu nienawiści, jaki rozpętali narodowcy. Z drugiej strony, chwali policję, której działania popierał też Joachim Brudziński, za co oberwało mu się z prawej strony blogosfery.
Sytuacja na Marszu Równości wymknęła się spod kontroli. Po agresji narodowców na uczestników marszu pojawiły się głosy, że mundurowych było za mało. Jak pan to ocenia?
Policja robiła wszystko, co mogła. Ale fakt – policjantów mogło być więcej. Jestem jednak zadowolony, że udało nam się przejść do samego końca trasy marszu pod Centrum Spotkania Kultur na placu Teatralnym. Podziękowaliśmy policji po marszu: biliśmy im brawo.
Jak z bliska wyglądało zachowanie narodowców?
Agresja była bardzo duża. Szczucie na ludzi, nienawistne hasła, także w wykonaniu ważnego przedstawiciela Młodzieży Wszechpolskiej. Była to totalna agresja w stosunku do ludzi, którzy nie robili w kierunku prawdziwych Polaków żadnych gestów.
Uśmiechaliśmy się do nich. To nas od siebie różni. Ale jak się okazało, Lublin nie jest taki, jak wydawało się narodowcom, tej importowanej garstce agresorów, która wylała swą nienawiść. Inni ludzie uśmiechali się i nas pozdrawiali. Lublinianie i lublinianki są fajnymi ludźmi.
Jak pan myśli, skąd ta kulminacja agresji?
To odpowiedź na homofobię, która pojawiła się w ustach radnych PiS, kiedy chcieli zablokować marsz. A dodatkowo, dla mnie wypowiedź wojewody, który mówił o zboczeniach, dewiacjach i wynaturzeniach, de facto potraktował nas jak obywateli drugiej kategorii.
Reasumując, to PiS jest winny tej kulminacji agresji! Narodowcy odpowiedzieli po prostu tym, którzy podgrzewali przed marszem atmosferę. Mam nadzieję, że już żaden Marsz Równości nie będzie zablokowany.
Jest wiele imprez podwyższonego ryzyka, które się odbywają. Nie było żadnego powodu, by blokować marsz. Za chwilę będzie to powód, żeby blokować kolejne marsze i inne imprezy masowe. Jeśli będziemy iść w tę stronę, skończy się demokracja w Polsce.