PiS w swoim najnowszym spocie straszy uchodźcami, wykorzystuje w nim również wizerunek posła PO, który pół roku temu zdecydował się przyjąć pod swój dach rodzinę z Tadżykistanu. –
Cały ten spot jest obrzydliwy. PiS chce z Polaków zrobić ludzi nieufnych, podejrzliwych, wrogich, niesolidarnych, niechrześcijańskich – komentuje w rozmowie z naTemat Marcin Święcicki.
Zdaniem Tomasza Poręby przyjmując uchodźców pod swój dach "uderzył" pan w bezpieczeństwo Polaków. Co by mu pan odpowiedział?
Trudno o komentarz bardziej sprzeczny z wartościami chrześcijańskim, europejskimi i polskimi. Mamy takie przysłowie: "Bóg w dom, gość w dom". Jest stanowisko polskiego Episkopatu, papieża Franciszka, że przyjmowanie ludzi wygnanych ze swojego kraju przez prześladowania polityczne, etniczne, jest obowiązkiem moralnym i prawnym.
Wypowiedź pana Poręby nie tylko przeczy tym wszystkim wartościom i zasadom, ale również wstrzemięźliwej polityce naszego kraju. Przecież osoby ubiegające się o status uchodźców, którzy są w Polsce, przyjechały do nas za zgodą polskich władz.
Obrzydliwe są te słowa, przecież Polacy wielokrotnie byli politycznymi uchodźcami. I z otwartymi rękami byliśmy przyjmowani w bardzo wielu krajach.
Widział pan już najnowszy spot PiS, w którym ta partia straszy uchodźcami?
Widziałem. W tej chwili PiS prowadzi kampanię zastraszania ludzi. Uchodźców natychmiast kojarzy się z terroryzmem, a terroryzm z uchodźcami. To robi TVP, które jako regułę przyjęło zasadę, że jeśli coś się dzieje z uchodźcami, to natychmiast trzeba pokazać gwałty, przemoc i terroryzm. A jeśli gdzieś jest zamach terrorystyczny, to pokazują falę uchodźców.
W Polsce często stawia się znak równości między uchodźcą a terrorystą.
To jest oburzająca propaganda, która jednak jakoś działa. Większość Polaków przed 2015 roku była gotowa przyjmować uchodźców. A teraz te proporcje się zmieniły.
Można powiedzieć, że PiS na ostatniej prostej kampanii wyciągnął asa z rękawa i straszy uchodźcami. Według sondaży aż 72 proc. Polaków nie chce przyjmować uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki (sondaż CBOS z lipca 2018 roku). Myśli pan, że straszenie uchodźcami przysłuży się PiS w wyborach samorządowych?
Być może im się to przysłuży. Ale wygrać kampanię na hasłach przypominających najgorsze tradycje, zaprzeczających chrześcijańskim wartościom, prawu europejskiemu, to hańba.
Dlaczego zdecydował się przyjąć pod swój dach rodzinę z Tadżykistanu?
Mamy duży dom, w którym kiedyś mieszkaliśmy z czwórką dzieci, teściami, a teraz zostaliśmy w nim z żoną sami. Mamy wolne pokoje, gdzie ktoś może zamieszkać.
Rodzina z Tadżykistanu nie jest pierwsza. Gościliśmy już Ukraińców, którzy leczyli się po ranach otrzymanych na Majdanie. Mieszkali też u nas Gruzini, bezdomny Polak, ale i dzieci z wielodzietnych rodzin.
Przez cały czas użyczamy naszych pokoi. Jest nam miło, że komuś możemy pomóc. Małżeństwo z Tadżykistanu jest bardzo miłe, kulturalne, opiekują się swoją córeczką. Jest to też korzyść dla nas – mamy sympatycznych domowników. Mówienie o tym, że oni stanowią zagrożenie dla Polski to brednie.
To niemoralne działanie. Chcą Polaków z dobrych, otwartych, gościnnych, chrześcijańskich ludzi przerobić na podejrzliwych egoistów, wrogich, niesolidarnych, niechrześcijańskich, złych ludzi. Propagandzie PiS-owskiej chodzi o to, żeby przerobić nas na gorszych.
Wrócę jeszcze do rodziny, którą gości pan w swoim domu. Jak do pana trafili?
Wielokrotnie deklarowałem w mediach, że mogę przyjąć uchodźców. Zwróciła się do mnie Fundacja Ocalenie, która prowadzi program "Refugees Welcome". Zapytali, czy to zrobię. Zgodziłem się.
Poznaliście się zanim zamieszkali w Waszym domu?
Tak, wspomniana fundacja procedurę, która nakazuje, by wcześniej poznać takich kandydatów. Chodzi o to, żeby obie strony przypadły sobie do gustu. I tak się stało.
Nasi obecni domownicy wcześniej mieszkali w ośrodku dla uchodźców w Białej Podlaskiej. Przyjechali do Warszawy, zobaczyli nasz dom, nas, poznaliśmy się. Obie strony wyraziły zgodę. Fundacja odświeżyła ten nieużywany przez jakiś czas pokój. Kiedy później potrzebne były różne rzeczy dla dziecka, to z pomocą przyszli rozmaici ludzie.
Z jakiego powodu mieszkająca u pana rodzina uciekła ze swojego kraju?
Ona pracowała dla jedynej w Tadżykistanie partii opozycyjnej, która została zdelegalizowana. Naciskano na nią, by zaczęła współpracować z KGB. Nie zgodziła się. Wyszła za mąż, spodziewała się dziecka, a groźby się nasiliły. Wystraszyli się i postanowili uciekać.
Dziecko urodziło się już w Polsce?
Tak.
Czujecie się państwo tak, jakby w Waszym domu mieszkały dzieci i wnuczka?
Tak, to taka nasza przyszywana wnuczka. Tak ją traktujemy. Mamy własne wnuki, ale wszystkie są poza domem.
Ci państwo w tej chwili szukają pracy?
Oni po sześciu miesiącach mają prawo do pracy, także on wystąpił o pozwolenie na pracę i teraz czeka. Ona zajmuje się dzieckiem.
Jak znajomi – również ci z Sejmu – komentowali fakt, że słowa wcielił pan w czyny i przyjął uchodźców?
Uprzedziłem najbliższych sąsiadów, że przyjmiemy tu małżeństwo z Tadżykistanu. Bardzo sympatycznie to przyjęli, w internecie wylało się trochę hejtu.
Jak zareagowali koledzy z Sejmu?
Z nimi nawet nie rozmawiałem. Dowiedzieli się po pół roku. Kiedy jeden z dziennikarzy skądś się o tym wiedział – nie ode mnie – i zrobił z nami wywiad.
Pana zdjęcie z proimigranckiej manifestacji zostało wykorzystane w spocie PiS o uchodźcach. Przeszkadza to panu?
Zdjęcie jest absolutnie prawdziwe. Wykonano je podczas demonstracji polskich organizacji pozarządowych w sprawie przyjęcia uchodźców. Byłem uczestnikiem tej demonstracji. Mam nadzieję, że PiS wykorzystał prawdziwe zdjęcie, a nie fotomontaż z ciężarówkami w tle. Takie zdjęcie też widziałem.
Cały ten spot jest obrzydliwy. PiS chce z Polaków zrobić ludzi nieufnych, podejrzliwych, wrogich, niesolidarnych, niechrześcijańskich.
PiS często powołuje się na przykład Niemiec i Szwecji, gdzie czasami uchodźcy zachowywali się niewłaściwie, jak np. wtedy, gdy podpalili kilka samochodów przed szpitalem w Göteborgu.
Z całą pewnością Europa nie była przygotowana na przyjmowanie setek tysięcy uchodźców. Na pewno to nie jest "kaszka z mlekiem", ale też nie jest to rzecz nie do zrobienia.
Trzeba było wyciągać wnioski z rozmaitych błędów popełnionych w przeszłości, jak np. lokowania uchodźców w gettach. Należy również zwrócić uwagę na szybszą naukę języka, integrację, na szybszy dostęp do rynku pracy i naukę wartości, które ważne są dla Europejczyków.
Beata Szydło i później Beata Kempa przez cały czas przekonują, że należy nieść pomoc uchodźcom, tyle że na miejscu. To dobry pomysł?
Myślę, że dobry. Pomoc na miejscu to jest jedno, a przyjęcie tych, którzy się tu znaleźli, to drugie. Nie wszędzie są obozy, nie wszyscy chcą w nich żyć. Jeśli są powody, które kwalifikują ich do przyjęcia jako uchodźców, to należy tak zrobić. Takie sami wzięliśmy na siebie zobowiązania.
Ale nie wywiązaliśmy się z nich.
Mamy nawet za to sprawę w Trybunale Sprawiedliwości, jedną z kilku. Z tego pierwszego programu nie przyjęliśmy ani jednego uchodźcy, nie wywiązaliśmy się z prawa unijnego. Polska bardzo straciła w oczach Zachodu.
Oczekiwałbym od naszego Kościoła, żeby opublikował swoje stanowisko w tej sprawie. Tak, żeby generatorem wartości nie były obrzydliwe PiS-owskie spoty, tylko wartości Kościoła. Dobrze byłoby gdyby Episkopat zajął jakieś stanowisko w tej sprawie.