Wiadomość o białaczce często brzmi jak wyrok śmierci. W podobnej sytuacji znalazła się Kayah, która dowiedziała się, że nie kwalifikuje się do przeszczepu. Wtedy postanowiła skorzystać z niekonwencjonalnych metod leczenia i udała się do... Senegalu.
– Podejrzewano u mnie ten typ choroby, który nie nadaje się do przeszczepu. To było 13 lat temu, Roch już chodził do szkoły. Tak bardzo cierpiałam, że nie mogłam patrzeć na kwiaty w doniczkach, bo myślałam: dlaczego one rosną, rozkwitają, a ja mam umrzeć? – powiedziała w wywiadzie.