Tuż po ogłoszeniu wstępnych sondażowych wyników wyborów samorządowych lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że nie ma mowy o koalicji jego ugrupowania z PiS w sejmikach wojewódzkich. Przemyślenie sojuszu sugeruje mu jednak Beata Mazurek, co jest o tyle dziwne, ze wcześniej mówiła o wyeliminowaniu PSL z życia publicznego.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Teraz rzeczniczka PiS, najwyraźniej uznając, że to jej słowa mogą być przeszkodą w zawarciu koalicji, próbuje namówić PSL do zmiany stanowiska w sprawie powyborczych sojuszy. Ale robi to w charakterystycznym dla siebie stylu, próbując namówić polityków ludowców do... zmiany przywództwa.
– Być może PSL powinien się zastanowić nad tym, czy nie warto zmienić lidera, żeby PSL mogło mieć zdolność koalicyjną z innymi ugrupowaniami, chociażby z nami – powiedziała Mazurek na konferencji prasowej.
– Na razie wiemy, że poparcie PSL-owi spada – argumentowała, chcąc przekonać PSL do zmiany decyzji. Najprawdopodobniej ludowcy stworzą, wzorem poprzedniej kadencji sojusze z Koalicją Obywatelską (w poprzedniej współrządzili z Platformą Obywatelską).
– To jest po prostu niegodne – ocenił szef PSL. Jak powiedział, nie wchodzi się w koalicję z partią antysamorządową, a taką jest jego zdaniem PiS. Dodał, że partia Jarosława Kaczyńskiego niszczy polski samorząd.