Niepełnosprawność to w Polsce wciąż tabu. Jak o niej mówić, by nie urazić godności, ale nie popadać w protekcjonalny ton? – Piszcie: "Marek, blondyn", a nie "Marek na wózku" – radzi Beata Kucharczyk, trenerka niepełnosprawnych koszykarzy.
Po naszym wczorajszym tekście o Natalii Partyce, w internecie i w naszej redakcji rozgorzała dyskusja. Nie o sukcesach i porażkach pingpongistki, ale o tym, jak trudno jest pisać i mówić o osobach niepełnosprawnych.
Nie dotyczy to tylko naszej pracy, ale także – a może przede wszystkim – codziennego życia. Z jednej strony nie chcemy bowiem popadać w protekcjonalny ton i wikłać się w sidła poprawności politycznej, która zabija wszelką dyskusję, uniemożliwia krytykę. Z drugiej, nie chcemy przecież przekraczać granicy, którą wyznacza godność człowieka.
"Marek, blondyn", a nie "Marek na wózku"
Pytanie jak mówić do osób niepełnosprawnych i o tych osobach zadaliśmy Beacie Kucharczyk, która trenuje drużynę koszykarzy na wózkach.
– Ja niepełnosprawność traktuję jak coś zupełnie normalnego. Jeden nosi okulary, inny jeździ na wózku. Ale wiem, że na człowieka bardzo trudno jest spojrzeć tak, żeby tego nie dostrzegać. Żeby nie mówić "Marek na wózku", tylko "Marek, blondyn" – powiedziała. – Przede wszystkim nie należy popadać w skrajności. Z jednej strony należy do osób niepełnosprawnych podchodzić bez protekcjonalnego tonu, ale z drugiej nie należy też przypominać jej za każdym razem, że jest niepełnosprawna – radzi.
Beata Kucharczyk przyznaje, że swoim zawodnikom, jak to w sporcie, musi powiedzieć czasem, że ktoś gra beznadziejnie, że na następnym treningu musi postarać się lepiej. Przekonuje, że takie rzeczy trzeba mówić wprost.
– Z niepełnosprawnymi nie można się cackać tylko dlatego, że tacy są. Szczególnie w sporcie nie ma miejsca na traktowanie ich ulgowo. No bo niby dlaczego? Z drugiej strony wiadomo, że czasem trzeba jednak podejść inaczej, bo za każdą z tych osób stoją bardzo ciężkie chwile. Potrzeba tu wrażliwości – mówi.
Krytykować wolno
Jak przyznają same osoby niepełnosprawne, wrażliwości nie można jednak mylić z poprawnością polityczną. Rafał Tyburowski, niepełnosprawny koszykarz, przekonuje, że jeśli osoba niepełnosprawna zrobi coś, za co należy ją krytykować, nie wolno się krępować. Także, kiedy jest to osoba publiczna.
"Praktyczny poradnik savoir-vivre wobec osób niepełnosprawnych"
– Jeśli jakaś krytyka miałaby dotyczyć mnie, chciałbym być traktowany normalnie, jak człowiek – przekonuje. – W ogóle w dyskusjach radziłbym omijać niepełnosprawność, jeśli one tego nie wymagają. Jeśli już trzeba o niej wspominać, to najlepiej jak najbardziej delikatnie. Nie wolno robić z niepełnosprawności argumentu w dyskusji.
Tyburowski podaje przykład Natalii Partyki. – Jeśli chcecie napisać, że nie dostanie medalu, zwróćcie uwagę na braki w treningu, a nie niepełnosprawność. To nie może być powód, by ją karcić – mówi.
Potwierdza to Beata Kucharczyk. – Jeżeli sama się decyduje na starty w turniejach na równi z pełnosprawnymi, to krytyka powinna być taka, jak w przypadku każdego innego sportowca. Tak, jak możemy krytykować Radwańską, tak również Partykę – mówi i dodaje, że to nie wyklucza podziwiania pingpongistki za to, jak radzi sobie mimo przeciwności losu.
"Inwalida może być wojenny"
A jak do niepełnosprawnych podchodzić w codziennych sytuacjach? Paweł Parus, prezes Klubu Kibiców Niepełnosprawnych, który sam porusza się na wózku, radzi, by rozmawiając z osobą niepełnosprawną unikać słów, które mogą takiego człowieka urazić.
– Ułomny, kaleka – to są po prostu wyrażenia obraźliwe, a inwalida może być wojenny – mówi i podpowiada, by w kontaktach z niepełnosprawnymi używać słów, które precyzyjnie określają rodzaj przypadłości. – Osoba na wózku, po amputacji nóg, ręki – wylicza.
Rafał Tyburowski dodaje, że jego samego najbardziej denerwują sytuacje, w których nowo poznana osoba od razu pyta o to, co się mu stało.
– Zanim jeszcze się w ogóle poznamy, już słyszę pytanie, dlaczego jestem niepełnosprawny. Muszę opowiadać historie, o których nikt z nas nie lubi mówić. To jest dla mnie żenujące – przekonuje.
Nie daj mówić do rozporka
Poseł Marek Plura, parlamentarzysta na wózku, radzi z kolei, by to osoba, która jest pełnosprawna, zaczynała kontakt. – Niepełnosprawni mają więcej trudności we wchodzeniu w kontakty społeczne niż osoby pełnosprawne, więc warto je do tego zachęcić – przekonuje i dodaje, że warto także oferować swoją pomoc. Jego zdaniem odpowiednie formuły to: w czym mogę pomóc? Jak mogę pomóc?
– Oddajemy w ten sposób niepełnosprawnemu decyzję, czy w ogóle naszego wsparcia potrzebuje. Bez takiego pytania dobre chęci przeobrażają się czasem w złe skutki. Czasem widuję, że ktoś przeprowadza osobę niewidomą przez jezdnię, zostawiając ją potem bez słowa: gdzie się znajduje, co jest obok. Albo, jak w moim przypadku, stara się nieumiejętnie wciągnąć mnie po schodach, co może zaprowadzić na wózek także jego – żartuje poseł.
Marek Plura radzi też, by zawsze zwracać się do osób niepełnosprawnych, a nie do ich opiekunów. – Do rozmowy konieczny jest też swobodny kontakt wzrokowy. Nie pozwólmy, żeby niepełnosprawny mówił nam do rozporka. Przykucnijmy lub usiądźmy na jego wysokości, a jeśli nie bardzo nam wypada, odejdźmy pół kroku – radzi.