
Tomasz Majewski, czołowy kulomiot świata, zapytany przez "Playboya" o psychologów, odpowiedział: "Ja radzę sobie bez ich pomocy. Przynajmniej na razie. Taki Rysiek Hoffa (Amerykanin, rywal - red.) regularnie pcha ponad 22 m, a od 4 lat nie zdobył żadnego medalu". Jak to więc jest? Czy najlepsi sportowcy rzeczywiście nie radzą sobie z psychiką?
Wielu kibicom może to się wydać dziwne. Że tak małe procentowo znaczenie ma to, co wypracowuje się godzinami na treningach. A tak duże to, co tkwi w twojej głowie. Ci, którzy rywalizowali na najwyższym poziomie, przekonują jednak, że Spitz nie mija się z prawdą. – Nie wiem czy to jest aż 90 na 10, ale na pewno można powiedzieć, że psychika decyduje o ostatecznym wyniku – mówi w rozmowie z naTemat Artur Partyka, w latach 90. jeden z najlepszych skoczków wzwyż świata.
Co składa się na udany wyścig? W 90 procentach psychika, a tylko w 10 procentach mięśnie.
Dzwonię do Natalii Pukszty, psycholog sportu. Ona potwierdza to, co mówi Majewski. – Ja powiem krótko. Jeżeli ciała sportowców są podobnie wytrenowane, to wtedy o wszystkim rozstrzyga głowa. Wielu już było mistrzów treningu, którzy potem na zawodach, przy presji, byli bezradni. Jak dzieci we mgle – słyszę od niej w słuchawce.
Ja sobie radziłem, ale moi koledzy już nie
Partyka uważa, że jego osobiście problem spalania się na wielkich imprezach nie dotknął. On, jak już coś mu nie wychodziło, najczęściej był po prostu źle przygotowany. – Duża impreza zazwyczaj mocno mnie mobilizowała, to na niej byłem w stanie osiągać najlepsze wyniki – tłumaczy, po czym dodaje: – Ale muszę przyznać, że widziałem paru sportowców, których taka stawka paraliżowała. Na przykład taki Dragutin Topić, który kiedyś reprezentował jeszcze Jugosławię. Skoczył kiedyś 2,38 metra, ale na igrzyskach czy na mistrzostwach świata nie był w stanie odnieść wielkich sukcesów. Zresztą, co ciekawe, Dragutin ma teraz startować w Londynie. A przecież on ma już koło czterdziestki.
Pierwszy egzamin zawsze stresuje
– Każdy zawodnik dojrzewa i potrzebuje na to lat. Wraz z tym procesem zmienia się jego nastawienia do sportu. Mało jest osiemnastolatków, którzy bez żadnych problemów radzą sobie z presją, łatwiej przychodzi im to po siedmiu latach, a jeszcze łatwiej, gdy skończą trzydziestkę – dopowiada Partyka.
To naturalne. Zawodnicy młodzi nie mają doświadczenia, czasami po raz pierwszy są na wielkiej imprezie. I tutaj pojawia się stres. Przecież gdyby pan po raz pierwszy podszedł do egzaminu na studiach albo do egzaminu na prawo jazdy, to też denerwowałby się pan bardziej niż robiąc to po raz dwudziesty.
Krok po kroku, jak Leo. Albo jak Małysz
Przed ważną imprezą sportowiec nie powinien myśleć o celach długofalowych. Zaleca mu się raczej filozofię typu: "spokojnie, krok po kroku, najpierw to, później to, na końcu to". Leo Beenhakker, prowadząc piłkarską reprezentację Polski, cały czas powtarzał swoje "step by step". Z podobnych założeń wychodzili też inni, także najwięksi polscy sportowcy ostatnich lat. – Weźmy Adama Małysza, który ciągle powtarzał, że nie myśli o zwycięstwie w konkursie albo medalu na olimpiadzie. Po prostu mówił, że chce oddać dwa równe skoki, że najważniejszy jest najbliższy skok. To właściwe podejście – analizuje Pukszta.

