
W polskich mediach kończy się pewna epoka. Epoka, gdy redaktorem naczelnym "Playboya" był Marcin Meller. Czy jedną z najbardziej nietuzinkowych postaci w polskiej prasie wykończyły czasy, w których wszystko można wziąć sobie za darmo z internetu?
REKLAMA
Rzadko się zdarza, by konserwatysta był szefem pisma, na okładkach którego widnieją nagie kobiety. Rzadko się zdarza, by dziennikarz z tzw. mainstreamu mówił jednym głosem z tymi, którzy mówią o sobie "prawdziwi Polacy". A jednak taki człowiek przez prawie dekadę niepodzielnie rządził redakcją najbardziej prestiżowego magazynu dla panów w naszym kraju.
Przed karierą na stanowisku naczelnego "Playboya" w życiu Marcina Mellera podobnych sprzeczności jednak nie brakowało. Jeszcze w styczniu roku 1989 razem z kolegami z NZS, których do stołówki KC PZPR zaprosił Leszek Miller, ostro debatował z komunistami, krzycząc "a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści", by już dwa lata później pisać dla kojarzonego z postkomuną tygodnika "Polityka".
Czytaj więcej: [Krótko] Marcin Meller odszedł z "Playboya"
W wywiadzie dla "Dziennika" przyznał kiedyś, że to wszystko przez fakt, iż w roku 1990 wyjechał z ojcem na jakiś czas do USA. Informacje z kraju czerpał wtedy właśnie z "Polityki" i "Gazety Wyborczej" i gdy wrócił, uznał, że bliżej mu do poglądów prezentowanych przez te redakcje, niż kogokolwiek innego. – Spytałem ich, czy mogę u nich zostać stażystą, i tak wsiąkłem do 2003 r. Najpierw nie było mowy o żadnym etacie. Po jakimś czasie dostrzegłem, że trochę przeszarżowałem z wcześniejszą oceną sytuacji – wspominał. Przez tyle lat wyrobił sobie jednak nazwisko i opuszczając redakcję "Polityki" nie musiał długo czekać na nowy angaż.
Era Mellera
Wtedy zaczęła się era Marcina Mellera w "Playboyu". Pracę w redakcji największego i najbardziej prestiżowego pisma erotycznego w Polsce pomógł mu z pewnością zdobyć także pierwszy duży epizod telewizyjny w roli prowadzącego reality show TVN "Agent". Fani "Playboya" bardzo często podkreślali, że po okresie szefowania pismu przez Tomasza Raczka, to dopiero młody, dynamiczny naczelny upodobnił styl polskiej edycji miesięcznika założonego przez Hugh Haffnera do oryginalnego amerykańskiego wydania.
Wtedy zaczęła się era Marcina Mellera w "Playboyu". Pracę w redakcji największego i najbardziej prestiżowego pisma erotycznego w Polsce pomógł mu z pewnością zdobyć także pierwszy duży epizod telewizyjny w roli prowadzącego reality show TVN "Agent". Fani "Playboya" bardzo często podkreślali, że po okresie szefowania pismu przez Tomasza Raczka, to dopiero młody, dynamiczny naczelny upodobnił styl polskiej edycji miesięcznika założonego przez Hugh Haffnera do oryginalnego amerykańskiego wydania.
Z przepustki do najwyższej półki mainstreamu Meller korzystał garściami. Wkrótce został współprowadzącym programu śniadaniowego "Dzień Dobry TVN", który był wówczas zupełną nowością nad Wisłą. Potem przyszło zaproszenie do prowadzenia magazynu "Drugie śniadanie mistrzów" w TVN24, autorskiego programu "Melina" na antenie Roxy FM. Został też stałym felietonistą tygodnika "Wprost", z którego później przeszedł do "Newsweeka".
Pomimo tego, coraz częściej dawał upust swoim poglądom, których teoretycznie po człowieku związanym z takimi tytułami nikt spodziewać się nie powinien. Tak, jak wówczas, gdy przyznał, że Lech Kaczyński powinien mieć pomnik w centrum Warszawy, czy ostro zaatakował Platformę Obywatelską, z którą wydawało się, że długo sympatyzował. "Takie pytanie: jesteś zwyczajnym mieszczaninem, który pragnie spokoju i normalnego życia. Z jednej strony psychotyczny PiS, z drugiej awanturniczy Palikot, w środku skorumpowana i amoralna Platforma. Co wybierasz?" – to jeden z najnowszych wpisów niepokornego dziennikarza na Facebooku.
Najnowszy jest natomiast taki: "Jak to mawiała moja znajoma: wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija. Po ponad 9 latach odchodzę z "Playboya". Czas na nowe przygody:-) A wszystkim, z którymi przez te lata pracowałem i współpracowałem - pięknie dziękuję!". Wpis w tonie, jakby rzeczywiści prawdą był komunikat wydawcy "Playboya" Marquard Media Polska, z którego wynika, że Meller decyzję o odejściu podjął sam. Inni w środowisku medialnym spekulują jednak, że w podjęciu jej pomogły mu nienajlepsze wyniki sprzedaży pisma.
Przegrał z internetem?
Co prawda, na początku roku "Playboy" wciąż z dużą przewagą nad innymi był liderem segmentu pism dla panów, notując spadek, ale na poziomie 4,8 proc. - dużo mniejszy, niż inni. Jednak na przykład styczniowe wydanie "Playboya”, dobre wyniki zawdzięczało dołączonemu do niego kalendarzowi. Bez takiego dodatku już tak dobrze nie bywa, a to mogło nie podobać się wydawcy. – Na rynku prasowym mamy sytuację, która wynika poniekąd z kryzysu finansowego i z tego, że działalność prasowa w ogóle nie przynosi takich dochodów, jak jeszcze pięć lat temu. Powoduje to rozwój internetu, a szczególnie nieuprawnione korzystanie z treści – tłumaczy naTemat Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy.
Co prawda, na początku roku "Playboy" wciąż z dużą przewagą nad innymi był liderem segmentu pism dla panów, notując spadek, ale na poziomie 4,8 proc. - dużo mniejszy, niż inni. Jednak na przykład styczniowe wydanie "Playboya”, dobre wyniki zawdzięczało dołączonemu do niego kalendarzowi. Bez takiego dodatku już tak dobrze nie bywa, a to mogło nie podobać się wydawcy. – Na rynku prasowym mamy sytuację, która wynika poniekąd z kryzysu finansowego i z tego, że działalność prasowa w ogóle nie przynosi takich dochodów, jak jeszcze pięć lat temu. Powoduje to rozwój internetu, a szczególnie nieuprawnione korzystanie z treści – tłumaczy naTemat Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy.
Daje tu za przykład portale grupy o2, które czerpią treści korzystając z art. 25 prawa autorskiego, który daje prawo do cytatu czy komentarza. Dzięki temu treści nie kosztują tyle ile np. "Playboya". Dlaczego? Bo redakcja kierowana dotąd przez Marcina Mellera za każdą sesję musiała płącić olbrzymie pieniądze modelce, fotografom i całej ekipie. Często organizując plan zdjęciowy gdzieś na końcu świata. Tymczasem portal Pudelek.pl publikował kilka najlepszych zdjęć z takiej sesji i po prostu je komentował. "Playboy" nawet Pudelka za to pozwał, ale w sądzie przegrał.
Zobacz też: Natalia Siwiec, miss Euro na okładce Playboya. Seksowny wymiar patriotyzmu czy szarganie symboli? [wywiad]
– Bo internautom wystarczy kilka zdjęć i trochę informacji o celebrytce, zamiast kilku stron materiału w "Playboyu" – mówi Maciej Hoffman. Podkreślając, że z taką konkurencją być może nie byłby w stanie wygrać żaden redaktor naczelny profesjonalnie, czyli kosztownie wydawanego pisma.
Co na to wszystko sam Marcin Meller? Od chwili ogłoszenia komunikatu o jego odejściu z redakcji "Playboya" nie byliśmy w stanie zdobyć jego komentarza, ponieważ dziennikarz nie odbiera telefonu.
