Mazurek w RMF FM zgrillował Szydło. Były pytania o jej obowiązki i 12 listopada
redakcja naTemat
07 listopada 2018, 08:50·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 listopada 2018, 08:50
Była szefowa rządu Beata Szydło nie ma ostatnio najlepszej prasy. Wicepremier nie dość, że znowu miała wypadek w kolumnie rządowej, to pojawia się coraz więcej wątpliwości dotyczących jej obowiązków w rządzie. To skwapliwie wykorzystał Robert Mazurek w RMF FM.
Reklama.
Zanim jednak prowadzący rozmowę zaczął się "pastwić" nad Szydło w kwestii jej obowiązków, podpytał trochę o Morawieckiego, który przecież jako szef rząd miał zgasić konflikt z UE oraz przynieść partii sukces wyborczy w miastach. Oba te cele – delikatnie rzecz ujmując – nie udały się.
– Premier Morawiecki kontynuuje program, który został przyjęty przez PiS w 2015 roku – odpowiedziała Szydło. I dodała: – Pewnie oczekiwania były może większe, ale to nigdy nie był dla nas łatwy teren (miejski – red.).
Mazurek po chwili wypomniał jej, że po wyborach w 2014 roku Prawo i Sprawiedliwość rządziło w jedenastu miastach "prezydenckich", a teraz już tylko we czterech. Na to Szydło niekoniecznie miała odpowiedź, więc… zmieniła temat. – Panie redaktorze, spróbujmy zmierzyć inną miarą. Rządzimy samodzielnie w sześciu sejmikach – powiedziała.
Reakcja Mazurka była jednak zdecydowana. – Może pani teraz opowiedzieć też o pogodzie, nie o tym mowa – upomniał ją.
W końcu dziennikarz zauważył, że Szydło jest ministrem "bez teki, bez obowiązków i bez pracy". – Jestem wicepremierem, który ma dużo obowiązków, proszę mi wierzyć – odparła natychmiast.
Na pytanie, czemu nie ma rozporządzenia o swoich obowiązkach, właściwie nie odpowiedziała. Zasłoniła się przepisami. – Ja mam obowiązki powierzone przez pana premiera – dodała.
– To może pani pójdzie do policjantów zaproponuje coś – zaproponował Mazurek. Okazało się, że to także nie jest zajęcie dla szefowej Komitetu Społecznego Rady Ministrów. – Nawet wicepremier nie może wchodzić w kompetencje ministrów. A minister Brudziński świetnie sobie radzi – odpowiedziała.
Szydło poszła jednak dalej: wypaliła nagle, że cała krytyka jej osoby jest nieuzasadniona i jest na nią jakieś "zlecenie". – Jest jakieś zlecenie na Beatę Szydło i co jakiś czas jest ono odnawiane – powiedziała i podkreśliła, że zwłaszcza jeden z tabloidów interesuje się jej życiem.
Dalej Mazurek wypomniał jej (i całemu PiS) awanturę o wolne 12 listopada. – Co to za żenada, że na tydzień przed rzekomym wolnym nie ma ustawy – zauważył.
– W tym tygodniu pracuje Sejm, myślę, że ustawa będzie w tym tygodniu, jeśli podpisze prezydent – odpowiedziała premier ze stoickim spokojem. Wtedy Mazurek jej wypomniał, że gdyby miał sklep, to chciałby wiedzieć, czy ma zamawiać towar czy jednak tego dnia będzie nieczynne. – Dzisiaj rozpoczyna się posiedzenie Sejmu – powtórzyła się tylko w odpowiedzi była premier.
Mazurek w końcu sam się poirytował i wprost jej wypomniał, że partia rządząca "spartoliła" obchody. – Oceniamy coś, co się jeszcze nie wydarzyło. Poczekajmy do jedenastego. Spotkajmy się dwunastego, chyba że pan nie będzie pracował – odpowiedziała znowu Szydło, czym rozbawiła dziennikarza, bo nawet ona wciąż nie wiedziała, jak będzie z tym wolnym.