
Organizatorzy Marszu Niepodległości – który aktualnie jest legalny, choć to się jeszcze może zmienić – zarzekają się, że ich impreza jest bezpieczna i odpowiednia dla całych rodzin. Tymczasem amerykański Departament Stanu opublikował alert dla podróżujących do Polski. I zaleca się w nim unikanie pochodu.
REKLAMA
"11 listopada w związku z polskim świętem niepodległości odbędzie się kilka wydarzeń. Marsz może przejść od Sejmu do Wybrzeża Szczecińskiego. W minionych latach miały miejsce brutalne incydenty pomiędzy maszerującymi a kontrmanifestującymi" – czytamy w informacji, która pojawiła się na twitterowym koncie Departamentu Stanu.
Podobny komunikat, ale już po polsku, ukazał się na stronie polskiej ambasady. "W 2017 roku w marszu zorganizowanym przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości wzięło udział ponad 50 tysięcy osób. W poprzednich latach niektórzy uczestnicy marszu zorganizowanego przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości nieśli transparenty, rzucali race i skandowali hasła wymierzone w mniejszości rasowe, seksualne i religijne. Miały także miejsce starcia między uczestnikami marszu oraz demonstrantami z kontrmanifestacji" – przekazano.
Pracownicy ambasady proszą o unikanie trasy marszu, tłumów, demonstracji oraz niezwracanie na siebie uwagi.
Przypomnijmy, że w czwartek wieczorem sąd okręgowy w Warszawie uchylił zakaz organizacji Marszu Niepodległości, który wprowadziła prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wiadomo, że ratusz zgłosi w tej sprawie apelację.
Na ten moment trudno powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja w stolicy w niedzielę. Są bowiem zaplanowane dwa legalne marsze: ten narodowców oraz prezydencki. Mają nawet tę samą trasę i startują w godzinnym odstępie.