Internet spersonalizowany pod nasz charakter i indywidualne preferencje, układy scalone wszczepiane pod skórę, okulary wzbogacające rzeczywistość czy maszyny sterowane myślami. To nie przyszłość ale coraz powszechniejsza teraźniejszość. Komputery stają się częścią nie tylko otaczającego nas świata, ale też nas samych.
Mysz i klawiatura? Toporne staromodne i tak bardzo mało ekscytujące. Chociaż jesteśmy skazani na te dwa tradycyjne już urządzenia, powoli stukanie w klawisze i klikanie w przyciski przestaje nas zadowalać. Wyraźnie potrzeba nam czegoś bardziej intuicyjnego. Ten trend potwierdza chociażby popularność dotykowych ekranów. Kiedy pierwszy raz na rynku pojawiły się jej udoskonalone wersje (ekrany pojemnościowe) użytkownicy po raz pierwszy mogli poczuć interakcję z komputerem, obrazami wyświetlanymi na ekranie, i to dosłownie.
To konsekwentne podążanie w kierunku odnajdywania kolejnych form interakcji ze światem technologii ma jednak jeszcze jeden, głębszy wymiar. Urządzenia stają się coraz bardziej zintegrowane z nami – z naszą osobowością, z naszym charakterem, z naszym życiem prywatnym, preferencjami i upodobaniami, a ostatnio nawet z naszym ciałem. W tej postępującej integracji człowieka ze światem technologii jest jedna istotna kwestia – granica między ludzkim a komputerowym, która powoli się zaciera.
Przecież już dzisiaj trudno ocenić, kto jest nadawcą docierających do nas komunikatów. Niedawno pisaliśmy o niezbyt przekonującym i dosyć zabawnym wirtualnym doradcy na stronie ZUS. To jednak wyjątek spośród systemów prezentujących realną zdolność do interakcji z człowiekiem, który chwilami zachwyca.
Wspomnieć można chociażby o ostatnich próbach stworzenia elektronicznego asystenta rozpoznającego mowę. Pierwszy popularny i powszechnie używany system tego typu stworzyła firma Siri Inc., później kupiona przez Apple i rozpropagowana na ich urządzeniach mobilnych. System imituje kontakt z rzeczywistym pomocnikiem, który wykonuje nasze polecenia, rozpoznając naszą mowę oraz kontekst wypowiedzi.
Wszyscy zirytowani rozmawianiem z własnym telefonem zadowoli z pewnością zyskująca na popularności wyszukiwarka Wolfram, która, w przeciwieństwie do popularnego Google'a czy Bing, stara się odpowiedzieć nam na zadane pytanie (a nie znaleźć poszukiwane przez nas frazy). W obliczu nowinek technologicznych, które przyjdzie nam oglądać w najbliższym czasie, to jednak nic.
Już dzisiaj Google projektuje coś, co na razie nazywa Glasses. Pomysł już niedługo trafi na rynek. I tak szukając jakiego adresu i obserwując okolicę zobaczymy wskazówki dotyczące tego gdzie podążać czy jaką drogę obrać. Przy okazji zobaczymy też co kryje się w mijanych przez nas budynkach i uzyskamy dodatkowy opis miejsc i obiektów które mijamy.
Przy okazji okulary wyświetlą nam otrzymane SMS-y, powiadomienia o dzwoniących osobach, pozwolą zrobić zdjęcie widzianych przedmiotów. A jeśli wespniemy się samotnie na polski Giewont, wystarczy krótkie połączenie by najbliższe osoby mogły widzieć to co my i razem z nami przeżywać oglądane krajobrazy.
Jak daleko sięga ta integracja przekonamy się pewnie w najbliższym czasie na własnej skórze, dosłownie. Od kilku lat trwają intensywne prace nad technologią czipów wczepianych pod skórę. Nad technologią pracuje między innymi Applied Digital Solution (którego produkty zaakceptował niedawno amerykański rząd) oraz fińska Nokia. Ten pierwszy planuje wczepiać pod skórę układ scalony, który zastąpi dowód osobisty, książeczka zdrowia, paszport oraz kartę płatnicza. Wszystko bezprzewodowo.
Trochę inaczej do pomysłu podchodzi Nokia, która taki czip chciałaby drukować. Ten jednak byłby połączony z telefonem. W przypadku otrzymania SMS-a, połączenia lub innego powiadomienia tatuaż informowałby o tym krótkimi wibracjami. Firma pomysł opatentowała.
Największe nadzieje pokładane są jednak w naszym umyśle. To tutaj drzemią największe możliwości. Odkrycie mechanizmów funkcjonowania naszych mózgów pozwoliło bowiem na integrację komputera z naszymi myślami. Niemożliwe? Niedawno internet zachwycił się filmem, na którym sparaliżowana kobieta napiła się z kubka, używając protezy ręki kierowanej właśnie przez jej umysł.
Równie śmiało wyglądają zapowiedzi firmy Neurovigil, twórcy iBrain. Według twórców jest to jedyne na świecie przenośne urządzenie potrafiące czytać w myślach. Szumnie brzmiące zapowiedzi w tym przypadku przekładają się na rzeczywistość. Sprzęt używany jest coraz częściej w szpitalach, a firma zamierza na jego bazie stworzyć syntezator mowy dla samego Stephena Hawkinga, jednego z największych żyjących naukowców. Fizyk jest prawie w całości sparaliżowany. iBrain byłby dla niego jedynym kanałem pozwalającym na kontakt ze światem.
W wielu kwestiach polegamy na wsparciu komputerów i nowoczesnych technologii. To od nich zależy dzisiaj jak wygląda świat mediów, biznesu czy chociażby handlu. Stopnień w jakim polegamy na ich obecności w naszym życiu odczuwa każdy, kto szuka czegoś w sieci (wyniki są spersonalizowane), przegląda sklepy (produkty dobierane są według rozpoznanych wcześniej przez system preferencji użytkownika), czy widzimy banery reklamowe (dopasowane do osobowości i zainteresowań każdej z osób).
Nasza współpraca ze światem technologii jest często bardzo głęboka, ale czy "poleganie" jest tutaj odpowiednim stwierdzeniem? Kiedy ta zależność jest głębsza niż nam się wydaje i często dotyczy sfer, o których część z nas nie ma pojęcia (jak profilowanie użytkowników w sieci), a w perspektywie mamy umieszczanie prostych komputerów w naszym ciele, czy nie jest to już głęboka i intymna jedność?