Donald Tusk wyjaśnił swoje słowa o bolszewikach. Wygląda na to, że nikt w PiS go nie zrozumiał
redakcja naTemat
12 listopada 2018, 10:48·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 12 listopada 2018, 10:48
Słowa Donalda Tuska o "współczesnych bolszewikach" odbiły się szerokim echem w mediach. Tak szerokim, że były premier w poniedziałek rano na Twitterze odniósł się do swoich słów. I uczynił to w dość zaskakujący sposób. Wygląda na to, że mamy do czynienia z klasycznym "uderz w stół, a nożyce się odezwą"...
Reklama.
– Józef Piłsudski i Lech Wałęsa mieli o wiele trudniejsza sytuację niż my dzisiaj. Ale dali radę. Dlaczego wy nie mielibyście pokonać współczesnych bolszewików? – stwierdził Tusk w sobotę w Łodzi podczas Igrzysk Wolności. Te kontrowersyjne słowa były szeroko komentowane, oczywiście miano bolszewików błyskawicznie przypisano politykom Prawa i Sprawiedliwości.
Jednak według samego szefa Rady Europejskiej niepotrzebnie. Według Donalda Tuska wcale bowiem nie chodziło o PiS – choć i politycy tej partii tak uznali.
"Kiedy powiedziałem, że Polacy dziś też mogą pokonać współczesnych bolszewików, wszyscy uznali, że to było o PiS. Nawet PiS tak pomyślał. A to było o bolszewikach, o nikim innym" – napisał Tusk na Twitterze.
Jego tłumaczenia nie przypadły jednak do gustu choćby prawicowym dziennikarzom. „Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się z ust historyka, kto jest współczesnym bolszewikiem. Putinowska Rosja chce nieść na zachód idee rewolucji komunistycznej?” – napisał Marcin Makowski.
"Jaki człowiek, taki kac moralny" – stwierdził z kolei Samuel Pereira.