Jeszcze podróżnicy, czy już turyści? Jaka jest różnica między zwiedzaniem a podglądaniem i jak daleko można się posunąć poznając obcą kulturę? Fotograficzny projekt przedstawiający tubylców ze środkowym palcem wymierzonym do obiektywu to świetny komentarz do dyskusji o tym, czym jest, a czym nie powinna być współczesna turystyka.
– Środkowy palec widziałam tylko raz. W Nepalu – opowiada mi Maria Brzezińska, podróżniczka. – Jechałam lokalnym autobusem i byłam jedyną białą kobietą.Wszyscy więc się na mnie patrzyli, machali do mnie, uśmiechali się. Tylko trójka chłopców, których zobaczyłam z okna, nie odwzajemniła moich gestów sympatii. Zamiast uśmiechu dostałam trzy środkowe palce, celnie wymierzone we mnie. Początkowo sytuacja mnie rozbawiła. Refleksja przyszła po pewnym czasie. Po tej sytuacji spokorniałam. Przestałam czuć się tak bezkarnie, biała z Zachodu, która może podglądać sobie obcy, egzotyczny świat – dodaje Brzezińska.
Sytuacja, która spotkała podróżniczkę nie jest jednostkowa. Cykl fotograficzny „Fucking Tourist”, którego autorem jest ukrywający się pod pseudonimem Jolipunk artysta, zapoczątkowała podobna sytuacja. Podczas jednej z podróży robiąc kolejne zdjęcie malowniczym tubylcom fotograf zamiast uśmiechu dostał w odpowiedzi znany wszystkim na świecie gest. Mimo to postanowił zrobić zdjęcie.
Potem kolejne i kolejne. Wszystkie tak samo proste i jednoznaczne w swojej wymowie. W ten sposób pozornie zabawna sytuacja fotograficzna zamieniła się w manifest. Manifest ludzi poniżonych, zdegradowanych do poziomu „widoczku” i traktowanych jako lokalna atrakcja.
– Projekt „Fucking Tourist” to bardzo ważny głos w dyskusji o współczesnej turystyce – mówi mi Joanna Szyndler z magazynu „Podróże”. – W ostatnich dziesięcioleciach rozwinęła się w zaskakującym tempie. Nigdy wcześniej w historii świata nie było tak częstych i tak bliskich spotkań między kulturami. Konsekwencje tego boomu są oczywiście dwojakie. Degradacja środowiska, kryzysy ekonomiczne to tylko jeden z aspektów, rozwój kultury i walory poznawcze, to ich drugi biegun. Trudno znaleźć tu złoty środek. Postawa turysty, jako białego najeźdźcy jest oczywiście naganna, ale z drugiej strony podróżnik, który rozdaje biednym dzieciom cukierki i pochyla się nad każdym kłopotem zwiedzającego kraju, też nie jest idealna. To, co jest najważniejsze w podróżowaniu to wyczucie i otwartość. Turysta musi zdawać sobie sprawę, że jest gościem w danym kraju, więc do ludzi, ich obyczajów i kultury powinien odnosić się z szacunkiem – dodaje Szyndler.
Sytuacja nie jest tak jednoznaczna jak na fotografiach Joliepunk. Turystyka to jedna z większych gałęzi gospodarki. Kraje, w których odbywa się ona na masową skalę
czerpią z niej olbrzymie profity. Nie jest więc do końca tak, że jako „wielcy biali” najeżdżamy egzotyczne lądy i tylko korzystamy z ich uroków. Zostawiamy tam też pieniądze, napędzamy koniunkturę i rozwijamy przemysł. Pytanie tylko, jakim kosztem. Złożoność tego problemu dobrze pokazuje książka Jennie Dielemans „Witajcie w raju”. Autorka w cyklu reportaży z Tajlandii, Dominikany czy Wysp Kanaryjskich odsłania kulisy turystyki, gdzie moralna obojętność miesza się z chęcią zysku i uczuciem upodlenia.
Szwedzka dziennikarka demaskuje przemysł turystyczny, który w ostatnich czasach skoncentrowany jest bardziej na bywaniu, niż poznaniu. Dielemans zauważa, że tytułowy raj, na który składają się luksusowe hotele, piękne plaże z leżakami i lokalne rozrywki, wcale nie istnieje. Za piękną fasadą kryje się pogoń za zyskiem, upodlenie i degradacja środowiska. Zwiedzanie jest niczym innym jak fotografowaniem, a poznawanie kultury kończy się na odwiedzeniu skansenu i wzięcia udziału „w wieczorze tematycznym”.
Odpowiedzią na zarzuty dziennikarki może być film Ulricha Seidla „Raj: miłość”, który jest epicką opowieścią o seks turystyce w Afryce. Reżyser od emocjonalnej
strony opowiada o drugiej stronie podróży. Jego film to opowieść o dojrzałych kobietach, które przyjeżdżają do Kenii w poszukiwaniu miłosnych uniesień i wrażeń. W efekcie jednak dostają tylko rozczarowanie. Miłość wymienia się na pieniądze, zainteresowanie to tylko sposób żeby je zdobyć. W świecie seks turystyki nie istnieją uczucia i zasady, tubylcy są w stanie posunąć się bardzo daleko, żeby zdobyć to, na czym im zależy. Nie mają skrupułów. W końcu latami sami byli wykorzystywani, dlaczego więc teraz to nie oni powinni czerpać profity z naiwnych, rozczytanych w romansach kobiet?
No właśnie. Dlaczego? Odpowiedzią może być historia Brzezińskiej – Kiedyś w Indiach spotkała mnie dziwna sytuacja. Siedziałam na ławce. Nagle, bez pytania, usiadła mi na kolanach dziewczyna. Jej chłopak zrobił zdjęcie, a potem razem sobie poszli. Bez pytania i rozmowy. Czułam się bardzo dziwnie. Poniżona i potraktowana jak przedmiot. Zrozumiałam wtedy, co czują te wszystkie umorusane dzieci z Nepalu, którym robi się zdjęcia. Od tej pory zawsze rozmawiam z ludźmi, których chcę sfotografować – tłumaczy mi podróżniczka. Uprzedmiotawianie jest podobnie złe, niezależnie czy dotyczy strony "odwiedzającej" kraj czy też odwiedzanej.
Szacunek, otwartość, ale też świadomość innej kultury i znajomość obyczajów. To chyba najważniejsze cechy współczesnego podróżnika. Nie turysty, bo turysta to hotele, czarterowe loty prosto do celu i sklepiki z pamiątkami. Poza granicami jego konsumpcyjnego terytorium należy mu się środkowy palec. Podróżnikom dajmy jednak poznawać. Obce krainy, kontynenty i przede wszystkim ich mieszkańcy jeszcze nigdy nie byli tak blisko.