Fragment artykułu "Newsweeka", który wywołał takie kontrowersje
Fragment artykułu "Newsweeka", który wywołał takie kontrowersje

Odchodząc z "Newsweeka" katolicki publicysta Szymon Hołownia zarzucił redaktorom tygodnika, że artykuł o księżach ojcach ma słabą argumentację. Dlatego jego autorki zdecydowały się na polemikę.

REKLAMA
Renata Kim i Małgorzata Święchowicz, które badały temat księży posiadających dzieci, zaczynają od tego, że rozumieją decyzję Hołowni, który po wielu tekstach nieprzychylnych dla Kościoła odchodzi z "Newsweeka".

Szanujemy go za tę decyzję, a nawet podziwiamy, jak podziwiamy każdego, kto stara się żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i wyznawanymi wartościami.


Później już nie jest tak miło. Autorki podkreślają, że ich kolega mógł rozstać się ze swoim miejscem pracy bez dodatkowych komentarzy.

Szkoda tylko, że zamiast poprzestać na tym krótkim „Adios”, Szymon Hołownia próbuje jeszcze podważać intencje redakcji, od której – jak przytomnie zauważa – jeszcze niedawno brał pieniądze. I w której jeszcze jakiś rok temu pisał (o czym teraz nie wspomina) spokojny i wyważony felieton do tekstu o dorosłym dziecku księdza.


Kim i Święchowicz tłumaczą, że do napisania tekstu skłonił je przypadek księdza z Poznania, którego dziecko zmarło po porodzie, a ten nie wezwał pogotowia. Kościół, jak często robi w podobnych przypadkach, próbował zamieść sprawę pod dywan wysyłając księdza zagranicę.
Autorki od razu zorientowały się badając sprawę księży nie przestrzegających celibatu i tych posiadających dzieci, że:

...biskupi doskonale wiedzą, że taki problem istnieje, ale dopóki da się go zamieść pod dywan, wszystko gra. Dla partnerki prowadzącego podwójne życie kapłana są alimenty, a dla niego samego „kara” w postaci przeniesienia do innej parafii. I przymykanie oczu na fakt, że „ukarany” w ten sposób ksiądz po wypełnieniu kapłańskich obowiązków odwiedza swoją rodzinę.

Dziennikarki, które napisały tekst, odpowiadają Szymonowi Hołowni na zarzut, że niewystarczająco zbadały sprawę, a przedstawione przez nie dowody można uznać za anegdotyczne. Mówią one o trzech przypadkach, ale także przytaczają słowa osób, które przyznają, że takie zdarzenia są powszechne. Między innymi prof. Józefa Baniaka, który naukowo bada seksualność księży.

Podważanie jego badań, domaganie się, by w opisywanych historiach podawał dane swoich bohaterów – księży, ich partnerek oraz dzieci - jest tak absurdalne, że aż niewarte komentowania.


Kim i Święchowicz tłumaczą też, że nie napisały artykułu by zaszkodzić Kościołowi. Na swoją obronę przywołują księży Lemańskiego i Dzedzeja, którzy także mówią o opisywanym przez nie problemie, ale nie po to by Kościołowi dokopać, ale by go naprawiać.
Bronią się także przed zarzutem, że nie ma twardych danych w tym temacie. Wskazują bowiem na starsze badania mówiące o 15 procentowym odsetku księży-ojców, a także na to, że najnowsze badania, których przygotowanie trwa, mogą wykazać większe liczby.
Na koniec dziennikarki opowiadają o odzewie, jaki dostały po ukazaniu się artykułu.

Dzień po publikacji tekstu pt. „Nieświęte rodziny” dostaliśmy kilka listów od kobiet, które były w związku z księżmi. Dziękowały nam za podjęcie tematu i prosiły, by pisać o tym więcej. Jedna z czytelniczek zapamiętała, co mówił jej ksiądz i do dziś nie może się nadziwić jego hipokryzji: "Środki antykoncepcyjne? Jasne! Przecież musisz być zabezpieczona przed ciążą". I jeszcze to: "Spotkamy się na plebani- najciemniej pod latarnią".


Źródło: Newsweek.pl