
"Zlecenie" na Szydło
Koniec października: kolejna kolizja kolumny rządowej Szydło. I zaczynają się kolejne pytania o to, dlaczego w środku tygodnia wicepremier jedzie do domu rządową kolumną. Rozlegają się głosy, że Szydło nie ma żadnych obowiązków i już w czwartek może zaczynać weekend. Ale nie tylko wtedy media piszą o byłej premier, bulwarówki często swoje jedynki wypełniają informacjami o Szydło. I najczęściej są to złośliwe teksty, dotyczące również jej życia prywatnego.
Jeżeli na naszym zapleczu funkcjonują osoby nierozumiejące, że wartością nadrzędną jest biało-czerwona drużyna, to nie jest powód do radości. Bardzo często myślę, że to nawet nie są ludzie związani z polityką, tylko tacy, których celem jest zagranie komuś na nosie. Oczywiście to szkodzi całemu obozowi. Dlatego takiemu zachowaniu się sprzeciwiam. Tu nie chodzi o Beatę Szydło. Plotki, przecieki, anonimowi informatorzy – to nie jest poważna polityka – stwierdza wicepremier ds. społecznych.
Kto zleca?
Szydło nie podaje żadnych nazwisk, a wszyscy zachodzą w głowę, kto tak bardzo zaszedł za skórę wicepremier. Jeden z byłych polityków PiS, który prosi o anonimowość, nie ma wątpliwości, kto "wydał zlecenie". A to ma mieć związek z wyborami do Parlamentu Europejskiego: pewne jest, że Beata Szydło wystartuje, prezes już dawno się na to zgodził.
Ziobro czy Morawiecki
Jak w partii rządzącej interpretują medialne wypowiedzi Beaty Szydło? – Jestem zaskoczona. Jak w każdym ugrupowaniu jest tu pewna rywalizacja. Ale interpretowanie tych ataków prasowych na panią premier, które faktycznie są, przez walkę wewnętrzną, jest dla mnie zaskakujące – mówi nam posłanka partii rządzącej.
"Z politycznych obrzeży"
– W każdej partii jest rywalizacja. Z całą pewnością myślę, że pani premier nie kieruje tych słów do osób z pierwszego szeregu partii. To nie to. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że to się dzieje na obrzeżach. Jak wygląda mapa tych podziałów, to nie wiem – wymiguje się nasza rozmówczyni z PiS.
Sama Szydło daje powody
Politycy opozycji uważają, że to sama Szydło dostracza mediom powodów do publikacji i nikt nie musi podpowiadać dziennikarzom, o czym muszą pisać.