Córka Amerykanina o portorykańskich korzeniach i Portorykanki, córa nowojorskiego Bronxu. Młoda, radykalna i niewiarygodnie ambitna. Mimo że weszła do Kongresu, nie ma na czynsz i dopiero od niedawna posiada ubezpieczenie zdrowotne. Z wyborcami rozmawia na Instastory, a młodzi Amerykanie stoją za nią murem. Poznajcie Alexandrię Ocasio-Cortez.
Kiedy w 2016 r. prezydentem został Donald Trump, w Stanach Zjednoczonych zawrzało. Wkurzyły się przede wszystkim kobiety. Nie dość, że ich przywódcą został mizogin i playboy, który mówił o "łapaniu kobiet za cipkę", to prawa kobiet i mniejszości były zagrożone. Amerykanki zaczęły protestować, popłynęła różowa fala.
Ta fala dopłynęła aż do Waszyngtonu. Dwa lata później to kobiety rządzą w wyborach do Kongresu. Do Izby Reprezentantów – którą republikanom odebrali demokraci – weszło ich w listopadzie ponad 100, w tym po raz pierwszy w historii dwie muzułmanki i dwie rdzenne Amerykanki.
I 29-letnia Alexandria Ocasio-Cortez. Najmłodsza w historii kongresmenka, która może zmienić amerykańską politykę.
Debata z krzesłem
Na początku nic nie wskazywało na to, że to może się tak skończyć. W demokratycznych prawyborach w 14. okręgu w Nowym Jorku Ocasio-Cortez musiała zmierzyć się z 56-letnim Joe Crawleyem, który do tej pory nie miał nawet żadnego konkurenta. Bo i tak wygrywał.
Ten kongresmen i polityczny wyjadacz – dodajmy, że biały, starszy mężczyzna, który na co dzień mieszka w Waszyngtonie – nie traktował Ocasio-Cortez poważnie. Młoda i śliczna dziewczyna z Bronxu, do tego córka portorykańskich imigrantów ma go niby pokonać w wyścigu do Kongresu? Ha, ha.
Na pierwszej debacie się nie pojawił, a Alexandria mówiła do krzesła, na drugiej się stawił i traktował konkurentkę irytująco pobłażliwie, na trzecią wysłał swoją asystentkę.
Ocasio-Cortez nie tylko była młoda i ładna. Do tego była inteligentna, wykształcona, radykalna i zawzięta, a takich kobiet boi się patriarchalna polityka. I byłą socjalistką. W 2008 r. była wolontariuszką w sztabie Baracka Obamy, jednak były prezydent ją rozczarował. Osiem lat później nie wsparła już Hillary Clinton, ale socjalistycznego Berniego Sandersa. Ten ku jej ponownemu rozczarowaniu przegrał z byłą sekretarz stanu.
Ocasio-Cortez nauczyła się jednak od Sandersa, jak zyskiwać poparcie bez pomocy sponsorów i lobbystów. Wystarczy zaangażować klasę pracującą, wyjść do ludzi. Tak też zrobiła w walce z Crawleyem. Spotykała się i rozmawiała z nowojorczykami z jej okręgu: imigrantami, bezdomnymi, wielodzietnymi rodzinami, studentami, którzy nie mają za co zapłacić studenckiej pożyczki. Czyli mówiąc wprost ze zwyczajnymi Amerykanami, o których często się w zamożnym Waszyngtonie nie pamięta.
Oprócz tego rozdawała ulotki, wysyłała smsy, zbierała datki od darczyńców (na jej stronie internetowej można było wpłacić od 5 do 50 dolarów). Nie zniechęcała się tym, że Crawley miał poparcie polityków i bankierów, a na kampanię wydał dziesięć razy tyle, co ona.
– Po kobietach takich jak ja nikt się nie spodziewa, że będą kandydować. Nie urodziłam się w bogatej czy wpływowej rodzinie. Ten wyścig to ludzie kontra pieniądze. My mamy ludzi, oni mają pieniądze. Czas uznać, że nie wszyscy członkowie Partii Demokratycznej są tacy sami. Że demokrata, który bierze pieniądze od korporacji, czerpie profity z przejęć hipotecznych, który tu nie mieszka, nie wysyła dzieci do naszych szkół, nie pije naszej wody, nie może nas reprezentować – mówiła w swoim spocie wyborczym, który do dziś obejrzano na You Tube ponad 700 tysięcy razy.
W czerwcu Ocasio-Cortez pokonała w prawyborach u demokratów Joe Crawleya. Zdobyła 57,13 procent, a kongresmen 42,5.
Pokonała system.
Najmłodsza kongresmenka
Ocasio-Cortez stała się gwiazdą. Jej zwycięstwo w prawyborach wszystkie amerykańskie gazety, w tym "TIME", uznały za największe dotychczasowe zaskoczenie tych wyborów. Szczególnie, że Alexandria miała już w faktycznych wyborach zwycięstwo w kieszeni, bo w 14. okręgu zawsze wygrywali demokraci. Jej republikański rywal Anthony Pappas praktycznie nie miał szans.
Ocasio-Cortez zaczęto rozpoznawać na nowojorskich ulicach, zapraszać do programów, interesować się jej życiem prywatnym. Część demokratów ją pokochała, część się jej bała.
Kobieta chciała bowiem rozsadzić Partię Demokratyczną od środka, otworzyć ją na ludzi. Do tego w swoim programie miała ubezpieczenie zdrowotne dla wszystkich i darmowe studia, reformę więziennictwa i otwarcie granic, a to w "wolnej Ameryce" nadal jest nie do pomyślenia.
Media mówiły o niej w kontekście "socjalistycznej rewolucji", przedstawiały ją jako reprezentantkę ludu pracującego.
Sama Alexandria w jednym z wywiadów wyznała, że czuje się trochę jak oszustka. Jeszcze niedawno była barmanką i kelnerką, teraz chce zasiąść w Kongresie.
– Miałam dojmujący syndrom oszusta. Zwłaszcza na samym początku, kiedy słyszałam: „Kim ty niby jesteś? Kelnerką, która chce się dostać do Kongresu”. Nasze społeczeństwo z dużą wprawą sprowadza człowieka do jego pozycji zawodowej i wysokości jego czeku z wypłatą, co demoralizuje i zniechęca do działania wielu wspaniałych ludzi – mówiła.
Jednak Ocasio-Cortez walczyła, a walka nie była dla niej niczym nowym.
Urodzona na Bronxie, ale wychowana na na nowojorskich przedmieściach, ciągłe słyszała w szkole (w której więcej było dzieci białych niż brązowych), że jest na coś za głupia albo za słaba. A ona wytrwale uczyła się, czytała dorosłe, mądre gazety i startowała w konkursach. W jednym z nich, organizowanym przez Intel, wygrała nawet drugą nagrodę (pisała o wpływie antyoksydantów na starzenie się nicieni) i na jej cześć nazwano asteroidę – 23238 Ocasio-Cortez.
Po śmierci ojca walczyła też z matką o swój dom, który chciano im odebrać z powodu długów. Musiała tymczasowo porzucić ambicje. Pracowała 18 godzin na dobę, zawiesiła na chwilę studia (najpierw studiowała biochemię, potem stosunki międzynarodowe). Wygrała, długi spłaciła, odetchnęła z ulgą.
Walkę o Kongres też wygrała. Zdobyła 78 procent głosów, pokonując Republikanina.
Afera płaszczowa
Młodzi lewicujący Amerykanie pokochali Ocasio-Cortez, która stała się nową bohaterką millenialsów. Bo jest jedną z nich. Kiedy po raz pierwszy przekroczyła próg Kongresu, dzieliła się ekcytacją na Instagramie i robiła sobie selfie . Na instastory potrafi mówić o polityce i jednocześnie gotować makaron albo pić wino.
Do tego nie ukrywa, że nie śpi na pieniądzach, a problemy ma takie jak wszyscy. Bo jak przeprowadzić się do innego miasta, kiedy pierwsza pensja przyjdzie dopiero w styczniu? Ocasio-Cortez stanęła przed takim dylematem – musi przecież zatrzymać się gdzieś w Waszyngtonie, ale pensję dostanie dopiero po styczniowej inauguracji. A na dodatek w Nowym Jorku mieszka jej chłopak.
– Przez trzy miesiące będę bez żadnej pensji, dostanę ją dopiero jako członkini Kongresu. Więc jak mam zdobyć mieszkanie? Te małe rzeczy są bardzo trudne – mówiła w rozmowie z "New York Timesem".
"W zeszłym roku byłam kelnerką, a dwa tygodnie temu kupiłam moją pierwszą kanapę – tuż po tym, jak załatwiłam sobie ubezpieczenie zdrowotne. Więc nie martwcie się, dorosłość nie jest prostą linią. Wszyscy jesteśmy bliżej celu, niż myślimy – pocieszała na Twitterze ludzi z podobnymi problemami.
Oczywiście Ocasio-Cortez już jest na celowniku konserwatystów. W USA zawrzało, kiedy konserwatywny dziennikarz Eddie Scarry zamieścił wyjątkowo wstrętnego tweeta. Pod zdjęciem zrobionym Alexandrii z ukrycia i od tyłu napisał: "(...) Coś wam powiem: ta garsonka i ten płaszcz nie wyglądają na rzeczy dziewczyny, który ma problemy finansowe".
Scarry chyba się nie spodziewał, że nie dostanie się Ocasio-Cortez, tylko jemu. Ludzie dosłownie go zmiażdżyli. Wytykali mu, że jest obleśny (zdjęcie od tyłu i bez pozwolenia), że jest seksistą ("dziewczyna", a nie "kobieta") i że można i mieć problemy finansowe, i mieć ładny płaszcz. Powstały setki memów, napisano setki komentarzy, zauważyły to czołowe media.
Bo kto nie sprawiłby sobie chociaż jednego porządnego kompletu ubrań, gdyby został wybrany do Kongresu? Wizerunek jest ważny, trudno być poważanym w świecie polityki w rozciągniętym swetrze. Co więc Scarry'emu do tego, co ma na sobie Alexandria, która przecież mogła na ten nieszczęsny płaszcz się zapożyczyć albo kupić go z zaskórniaków.
Scarry się przestraszył i usunął tweeta, a konserwatyści przekonali się, że za Ocasio-Cortez stoją murem zwykli Amerykanie.
Ona sama skomentowała całą sytuację na Twitterze: "Gdybym wkroczyła do Kongresu w worku, śmieliby się ze mnie i robiliby mi zdjęcia od tyłu. Kiedy wkroczyłam do niego w moich najlepszych ubraniach z przeceny, oni się śmieją i robią mi zdjęcia od tyłu".
Ocasio-Cortez czeka więc dużo pracy. Ale da radę. Kto jak nie ona?