Michael Schudrich, naczelny rabin Polski nie dostrzega kolejnego kryzysu w stosunkach polsko-izraelskich
Michael Schudrich, naczelny rabin Polski nie dostrzega kolejnego kryzysu w stosunkach polsko-izraelskich Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Gazeta.

Nie milkną echa wypowiedzi wicepremiera Piotra Glińskiego, który w wywiadzie prasowym powiedział, że "PiS jest traktowane przez opozycję jak Żydzi za Goebbelsa”. Pisały o tym izraelskie i amerykańskie media, ambasada Izraela w Polsce zarzuciła wicepremierowi "głęboką niewiedzę, ignorancję oraz brak wrażliwości”, a żydowska loża B’nai B’rith wystąpiła nawet z żądaniem dymisji Glińskiego. naTemat rozmawia z naczelnym rabinem Polski Michaelem Schudrichem o tym, czy mamy kolejny kryzys w relacjach polsko-izraelskich.

REKLAMA
Mamy kolejną odsłonę kryzysu w stosunkach polsko-izraelskich?
Michael Schudrich, naczelny rabin Polski: – Znam wicepremiera Glińskiego i jestem przekonany, że on nie miał złych intencji. On wie, jak bolesna jest historia.
Ale mówienie o czasach Holokaustu wymaga dużo większej wrażliwości. Myślę, że nie mamy do czynienia z kryzysem, ale każdy ma obowiązek pamiętać jak bardzo wrażliwy jest to temat. Ten temat powinien być wrażliwy dla wicepremiera Glińskiego tak samo jak dla nas Żydów.
Pan jest teraz w Izraelu. Czy o wypowiedzi wicepremiera Glińskiego mówi się dużo, czy media ją rozstrząsają? Minister Gliński tłumaczy, że on porównywał język propagandy goebbelsowskiej, że nie odnosił się do nazizmu czy Holocaustu, że jego słowa zostały nadinterpretowane.
Niedawno dotarłem do Izraela. Jestem akurat na konferencji rabinów i nie jest to oczywiście temat na konferencję rabinów. Nie czytałem też jeszcze izraelskich gazet. Nie chcę więc sugerować, czy mówi się o tym mało, czy dużo, bo nie mam wiedzy. Mogę tylko powiedzieć, że żaden izraelski dziennikarz nie dzwonił do mnie w tej sprawie. Czy to jest jakiś znak? Często gdy pojawia się jakiś kryzys odbieram sporo telefonów.
Wydawało się, że po międzyrządowym porozumieniu wokół ustawy o IPN, która wywołała wcześniej rzeczywiście poważny kryzys, stosunki polsko-izraelskie zaczęły się układać w miarę poprawnie.
Nie tylko poprawnie, ale dobrze. Ale gdy obie strony chcą współpracować i budować porozumienie powinny rozumieć, co może być bolesne dla partnerów. Znam na przykład wiele osób za granicą, w Izraelu czy w USA które nie rozumieją, dlaczego nie powinno się mówić "o polskich obozach zagłady”.
Dla nich to jest określenie geograficzne. Może to być nieraz zdeterminowane brakiem wiedzy historycznej, ale może też wynikać z braku wrażliwości. I z polskiej strony też czasami brakuje takiej wrażliwości, co jest bolesne dla strony żydowskiej. Mogą być ludzie, którzy mają ze sobą bardzo dobre kontakty, ale brak wrażliwości je zaburza. Jestem przekonany, że wicepremier Gliński nie użyje takich słów jakich użył jeszcze raz.
Z jednej i z drugiej strony pojawiają się jednak radykałowie, którzy - jak się wydaje - z premedytacją dolewają oliwy do ognia. Poseł Marek Jakubiak powiedział np. ostatnio, że "NSDAP znalazła w Niemczech wspólnego wroga, a PO nie ma w Polsce Żydów, więc wymyśliła sobie pisowców i robi z pisowców to samo, co z Żydów robiła NSDAP”. Są politycy, którzy grają taką retoryką, wygłaszają podobne opinie, bo liczą, ze one wzbudzą jakiś poklask w prawicowym elektoracie.
Nie chcę tego komentować, bo n ie wiem jakimi intencjami kierują się ludzie, którzy wypowiadają takie słowa.