Jarosław Kaczyński w swoich publicznych wystąpieniach nie kryje emocji, nie przejmuje się dress codem i obecnością dziennikarzy. Jak ktoś go zdenerwuje, to wybucha. I nie ma tu wyjątków. Prezes nie oszczędza nawet posłów własnej partii. Niczym "srogi" ojciec przywołuje ich do porządku i na każdym kroku pokazuje miejsce w szeregu. – Tak jak marszałek Piłsudski wzywał ministrów do Sulejówka, tak prezes Kaczyński wzywa do swojej ławy w Sejmie lub do siedziby partii – zauważa ekspert ds. mowy ciała, Maurycy Seweryn.
A Piotr Mencina dodaje: – Pan Kaczyński bez skrępowania ujawnia swój aktualny stan. Może to być spowodowane poczuciem siły, pewności siebie i swoich racji lub brakiem zahamowań w publicznym wyrażaniu siebie. Jest ponad tym i nie uzależnia swoich reakcji od potrzeb wizerunkowych – po prostu nie dba zbyt mocno o swój wizerunek.
Co mówią gesty i zachowanie prezesa PiS wobec ministrów i posłów partii rządzącej? Coraz częściej kamery stacji telewizyjnych rejestrują, jak Jarosław Kaczyński reaguje na sprzeciw czy wypowiedzi, które nie przypadły mu do gustu.
Poniżej prezentujemy kilka sytuacji z udziałem prezesa i posłów Prawa i Sprawiedliwości. Wybraliśmy te, o których w mediach było szczególnie głośno. O komentarz poprosiliśmy dwóch specjalistów – ekspertów i trenerów mowy ciała: Piotra Mencinę i Maurycego Seweryna.
Pogroził palcem Siarkowskiej
21 listopada w Sejmie trwa debata nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym. Na mównice wchodzi posłanka Anna Maria Siarkowska, która przed przejściem do PiS, była związana z ruchem Kukiz'15.
I za moment powie coś, co będzie nie po myśli prezesa, który chce rakiem wycofać się z niektórych zmian w wymiarze sprawiedliwości.
– Wycofywanie się ze słusznych reform w obszarze wymiaru sprawiedliwości, pod naciskiem instytucji unijnych, wykorzystanych do walki politycznej wyznacza granice naszej suwerenności w bardzo nieciekawym miejscu – mówi twardo Siarkowska. Z sejmowych "tyłów" ktoś krzyczy "brawo"; inni klaszczą.
Ministrowie i ważniejsi posłowie, siedzący z przodu, milczą. Posłanka Siarkowska opuszcza mównicę, przechodzi obok prezesa PiS, na co ten wymownie porusza głową i grozi jej palcem. Srogim wzrokiem patrzą na nią też posłowie siedzący obok Jarosława Kaczyńskiego: Gowin i Terlecki. Sama Siarkowska nerwowo poprawia włosy i wraca na miejsce ze spuszcza głową.
Piotr Mencina, ekspert i trener mowy ciała: Komentarz do tej sytuacji jest jednoznaczny. Widzimy człowieka pewnego siebie i posłankę, która została skarcona jak dziecko. Mamy tu właściwie dwa gesty. Jeden z nich pokazuje brak zgody na pewną argumentację, która została wyrażona przez posłankę z mównicy sejmowej. A bezpośrednio po tym nastąpił kolejny, czyli "grożenie palcem". To klasyczny ojcowski gest, który wskazuje na brak zadowolenia, a jednocześnie ma być przestrogą dla innych.
Publiczne używanie wobec koleżanek i kolegów gestów powszechnie odbieranych jako karcące – zwłaszcza w połączeniu z brakiem jakiejkolwiek reakcji osób pokrzywdzonych – wskazuje na realną władzę, którą pan Kaczyński dysponuje w swoim środowisku.
Można dywagować czy jest to stosowne zachowanie czy nie. Z pewnością jest niemiłe dla osób tak potraktowanych np.: niedbałe gesty przywołujące do siebie, gesty grożące wyprostowanym palcem, towarzysząca tym gestom mimika złości, jednoznacznie wskazują na niezadowolenie związane z wypowiedzią lub czynem drugiej osoby. Taki "feedback" w przestrzeni publicznej z pewnością deprecjonuje te osoby w oczach innych.
Maurycy Seweryn, ekspert ds. mowy ciała: Gest wykonywany przez pana Jarosław Kaczyńskiego jest odbierany przez większość populacji jako bardzo negatywny. Niektórzy nazywają go "gestem szkolnym". Kojarzy się bowiem z karceniem przez nauczyciela. Nie mniej w tym przypadku nie jest on najważniejszy. Warto zauważyć, co go poprzedziło i jak zachował się szef PiS już po jego wykonaniu.
Zanim go wykonał, to uśmiechał się słuchając posłanki Anny Siarkowskiej. Zapewne przez krótką chwilę zastanawiał się, jak powinien zareagować w obecności mediów. I zdecydował, że aktorsko pokręci głową, wyrażając dezaprobatę, pomacha paluszkiem (niewerbalne karanie), a następnie po 2-3 sekundach, ponownie się uśmiechnął. Oznacza to, że prezes Kaczyński wyreżyserował to zachowanie jako przekaz polityczny, ale nie było one wyrażeniem jego osobistego zdania.
Skarcił posła Tarczyńskiego
Początek listopada, w Sejmie gorąco. Policjanci biorą masowe zwolnienia i nie wiadomo, kto będzie zabezpieczał obchody stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. A te mają się odbyć za kilka dni.
I o to właśnie w Sejmie 7 listopada zapytał poseł Jacek Protasiewicz. Chodziło mu o uroczystości związane z "organizowanym przez nacjonalistów marszem w Warszawie i organizowanym przez rasistów marszem we Wrocławiu".
Na te słowa błyskawicznie zareagował poseł PiS Dominik Tarczyński. I oświadczył: "w ramach debaty sejmowej ten idiota obraził Polaków, mówiąc o nich, że są rasistami". Ale tymi słowami wcale nie zaskarbił sobie uznania prezesa, czy marszałka Sejmu. Marek Kuchciński na jego apel zareagował wyłączeniem mu mikrofonu. Tłumaczył, że poseł przekroczył zasady przyzwoitego zachowania.
W pierwszej ławie – w towarzystwie Stanisława Piotrowicza i Mariusza Błaszczaka – jak zwykle siedział prezes. Podczas wystąpienia Traczyńskiego Kaczyński tylko nerwowo poruszał brodą. A kiedy poseł opuścił mównicę, prezes PiS przywołał go ręką i skarcił.
Piotr Mencina, ekspert i trener mowy ciała: Na pewno jest to kolejny przykład sytuacji, w której pan Kaczyński wyraża siebie natychmiast po zaistnieniu pewnego emocjonalnego zdarzenia. Rzeczywiście, widać na tym nagraniu, że prezes Kaczyński jest podenerwowany tym, co się dzieje, dlatego natychmiast przywołał do siebie posła.
To przypomina trochę działania trenera kadry piłkarskiej. Ci piłkarze biegają po boisku, walczą, reprezentując m.in. tego trenera. I on przywołuje poszczególnych zawodników do linii bocznej i udziela im pewnych wskazówek dotyczących przebiegu gry. I to jest dokładnie taka sytuacja.
Szydło, która normalnie zajmuje miejsce w ławach przeznaczonych dla ministrów, została przywołana przez prezesa PiS i zeszła, by usiąść obok niego w tej poselskiej. Na zdjęciu widać, że prezes i premier intensywnie o czymś dyskutują.
To nie był zresztą jedyny przypadek, kiedy prezes Kaczyński pokazał, kto i kogo powinien w tej relacji słuchać. Podobnie było podczas obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej w 2017 roku przed Pałacem Prezydenckim.
Jako pierwszy kwiaty złożyć miał prezes Kaczyński. Ale zapewnie niezręcznie było mu maszerować w pojedynkę, dlatego przywołał ręką premier Beatę Szydło. Ta zachowała powagę, spuściła głowę i stanęła obok Kaczyńskiego. Poszli razem.
Maurycy Seweryn: O jeszcze silniejszej dominacji i pewności siebie pierwszego posła świadczy gest wezwania do siebie pani premier Beaty Szydło. Przeważnie gdy posłowie chcą coś powiedzieć ministrom, to podchodzą do ław rządowych. Niekiedy jest to publiczna demonstracja znajomości z najważniejszymi osobami w kraju. Tak jak marszałek Piłsudski wzywał ministrów do Sulejówka, tak prezes Kaczyński wzywa do swojej ławki w Sejmie lub do siedziby partii.
Piotr Mencina: To pokazuje, jak wielką rolę za czasów premierostwa Beaty Szydło odgrywał pan Kaczyński w partii rządzącej.
Co do drugiej sytuacji, uważam, że stosownie by było, gdyby pan Kaczyński wspólnie z panią premier uczestniczyli w tej ceremonii. Można uznać za pewną niezręczność widoczne na nagraniu przywołanie pani Szydło. Natomiast z drugiej strony można spojrzeć na to jak na gest dobrej woli, który zaprasza panią Beatę Szydło, by dołączyła i by dalej już wspólnie celebrowali tę uroczystość.
Wskazuje Błaszczakowi, gdzie iść
W sierpniu 2018 roku po Twitterze krążył krótki film, na którym widzieliśmy między innymi Jarosława Kaczyńskiego i jednego z kluczowych ministrów "dobrej zmiany" Mariusza Błaszczaka.
Na nagraniu widzimy, jak za prezesem idzie Ryszard Czarnecki, po lewej stronie kroczy właśnie Mariusz Błaszczak. Niespodziewanie szef MON odbija w lewo, co spotyka się z błyskawiczną reakcją Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS jest wyraźnie zdziwiony. Rozkłada ręce i przywołuje Błaszczaka do porządku. Jednocześnie ręką wskazuje, gdzie ten ma iść.
Wymowne jest także inne zdjęcia. Wykonano je we wrześniu 2017 rok, kiedy Mariusz Błaszczak był jeszcze szefem MSWiA. Ten właśnie skończył sejmowe przemówienie dotyczące nawałnic, jakie przeszły przez Polskę. Wówczas zapowiadał: "Nie jesteśmy rządem teoretycznym, będziemy pomagać". Mówił też o "prymitywnych i bezczelnych atakach opozycji".
Piotr Mencina: Na zdjęciu prezesa Kaczyńskiego i ministra Błaszczaka na pewno widać mężczyznę pewnego siebie, w bardzo jednoznacznej pozycji. Pan Kaczyński jest wyprostowany, patrzy ministrowi Błaszczakowi w oczy, dłonie ma wsparte na biodrach. To pozycja manifestująca pewność siebie i poczucie władzy.
Kolejna sytuacji z udziałem prezesa Kaczyńskiego i ministra Błaszczaka, mogła wyniknąć z niedopracowanego protokołu. Mogło się bowiem zdarzyć, że osoby z ich sztabów nie dogadały się wcześniej co do planu i stąd ta niezręczna sytuacja.
Ogólnie, mowa ciała pana Kaczyńskiego jest naturalna i ugruntowana w realiach dawnej przeszłości – nie nosi znamion intensywnego treningu i adaptacji do aktualnej rzeczywistości. Po prostu podkreśla emocje.
Pan Kaczyński zdaje się bagatelizować rolę konwenansów związanych ze znaczeniem mowy ciała czy zasad dress-code. Na przykład niezależnie od sytuacji nosi taki sam garnitur, ma praktycznie zawsze rozpiętą marynarkę (podobnie jak Trump), krawat oraz spodnie o niedostosowanej długości. Jest za to odważnym mówcą i sprawnym liderem, który potrafi utrzymać się przy władzy własnego obozu politycznego przez wiele lat.
Maurycy Seweryn:
Ułożenie, które widać na zdjęciu nazywane jest "kogucik" albo "Piotruś Pan". Jest to pozycja demonstrowania dużej pewności siebie, a niekiedy nawet agresji. Gdyby nie brzuszek, prezes Kaczyński podszedłby do swojego ministra tak blisko, jak podchodzą bokserzy podczas ważenia tuż przed walką.
To ewidentnie nie podoba się samemu ministrowi, ponieważ uciekł wzrokiem. Prezes stoi za blisko, w tzw. przestrzeni osobistej ministra Błaszczaka, a dodatkowo położeniem dłoni na balustradzie sygnalizuje, że jest zdenerwowany.
"Nakrzyczał" na Jakiego
Prezes Kaczyński właściwie od początku był zwolennikiem zaostrzenia ustawy o ochronie praw zwierząt. W czerwcu Kaczyński zdenerwował się na Patryka Jakiego, który najpewniej nie znając projektu chciał odrzucić jedną z poprawek. Poseł Suski z PO zauważył to niedopatrzenie i wprost z mównicy sejmowej zwrócił się do Jarosława Kaczyńskiego: – Panie prezesie, ma pan kota. To stwarza wrażenie, że lubi pan zwierzęta. Chcę poprosić, by zagłosować nad poprawką – mówił.
Prezes poprosił o przerwanie posiedzenia. Media donosiły wówczas, że Kaczyńskie zezłościł się na posłów PiS. Później na dywanik miał wezwać Patryka Jakiego, ponieważ to Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiadało za przygotowanie projektu nowelizacji. Wymianę zdań uwieczniono na zdjęciach:
Maurycy Seweryn: Wysoka gestykulacja świadczy o chęci zdominowania w czasie rozmowy swojego współpracownika. Rozstrzelenie palców w tym momencie mogłoby świadczyć o silnych emocjach u pana prezesa, ale w połączeniu z mimiką, przyjmuje inne znaczenie.
Gest stosowany przez pana Jarosława Kaczyńskiego nazywany jest "zderzakiem". Polityk znajduje się lub spodziewa się, że znajdzie się w sytuacji konfrontacji (gest "spodziewam się konfliktu").
Piotr Mencina: Pan Kaczyński bez skrępowania ujawnia swój aktualny stan. Może to być spowodowane poczuciem siły, pewności siebie i swoich racji lub brakiem zahamowań w publicznym wyrażaniu siebie. Jest ponad tym i nie uzależnia swoich reakcji od potrzeb wizerunkowych – po prostu nie dba zbyt mocno o swój wizerunek.
Jest to wewnętrzny sposób komunikowania się w partii rządzącej. To kwestia indywidualnych zachowań poszczególnych członków, którzy tworzą obóz rządzący. Łączące ich relacje czasami ujrzą światło dzienne i widzimy, że prezes Kaczyński jest człowiekiem, który wszystko trzyma silną ręką i ma władzę graniczącą z absolutną.
Reklama.
Dominik Tarczyński
poseł PiS (podczas posiedzenia Sejmu 7 listopada)
Dumni Polacy, którzy będą szli w marszu, to nie są ani rasiści, ani faszyści, a ten idiota od dwóch winek na niemieckim lotnisku obraził Polaków, i wnioskuję panie marszałku o ukaranie tego idioty, ponieważ nie ma prawa obrażać 60, czy stu, czy miliona Polaków.