Nie mam pojęcia, jaką kwotę PiS zaoferowało Wojtkowi i jak ta ich oferta naprawdę wyglądała. Nie chciał o tym mówić i zapewne jeszcze długo będzie na ten temat milczał. Pewne jest, że otrzymał od nich fotel wicemarszałka. Jakie jeszcze apanaże do tego doszły, możemy tylko się domyślać – tak o głośnej "zdradzie" Wojciecha Kałuży na Śląsku mówi #TYLKONATEMAT posłanka Nowoczesnej Monika Rosa.
Wtedy jeszcze nie. Dopiero około wtorkowego popołudnia, kiedy Wojtek przestał odbierać telefony, zaczęliśmy się niepokoić. Po skontaktowaniu się z jego znajomymi było już wiadomo, że jest problem..
Dlaczego tak uparcie dzwoniliście akurat do Wojciecha Kałuży? Od początku była obawa, że właśnie on jest na celowniku Prawa i Sprawiedliwości?
Nie o to chodziło. Jeszcze w poniedziałkowy wieczór widziałam się z Wojtkiem i rozmawialiśmy o tym, czy wejdzie w skład prezydium Sejmiku Śląskiego. Poruszaliśmy tego typu techniczne kwestie. Chciałam z nim omówić te sprawy także we wtorek, by przed pierwszymi głosowaniami nowej kadencji wszystko było jasne.
Dlaczego KO, SLD i PSL nie były w stanie złożyć Kałuży oferty równie atrakcyjnej jak tak, którą dostał od PiS?
Nie mam pojęcia, jaką kwotę zaoferowało mu PiS i jak ta ich oferta naprawdę wyglądała. O tym Wojtek nie chciał mówić i zapewne jeszcze długo będzie na ten temat milczał. Pewne jest, że otrzymał od nich fotel wicemarszałka. Jakie jeszcze apanaże do tego doszły, możemy tylko się domyślać. Znajomym Wojtek mówił, że to była bardzo dla niego dobra oferta...
To prawda, że Wojciech Kałuża "jedynkę" na liście Koalicji Obywatelskiej zawdzięczał w dużej mierze pani rekomendacji?
Moją pierwotną rekomendacją na listę był Łukasz Kohut. Niestety, ten pomysł nie znalazł akceptacji we władzach Platformy Obywatelskiej. Umowa była tymczasem taka, że każdy kandydat musi mieć zgodę wszystkich członków Koalicji Obywatelskiej.
Drugą opcją był więc Wojtek Kałuża, którego w PO znali, a jako wiceprezydent Żor miał bardzo duży potencjał wyborczy. Był znany w regionie i gwarantował, że pociągnie listę oraz zdobędzie mandat dla KO. Poza tym, był wiceprzewodniczącym zarządu regionu i miał bardzo silne wsparcie struktur partii w okręgu.
Proponowałam Łukasza, ponieważ pracowałam z nim od dawna. Głównie przy tematach takich, jak ślůnsko godka i obrona praworządności. Byłam więc pewna, że z Kohutem dzielimy podobne wartości. Ostatecznie jednak nie udało się uzyskać tej zgody na jego kandydaturę...
Kiedy Nowoczesną na obóz "dobrej zmiany" zamieniał Zbigniew Gryglas, szefową waszej partii pytałem w #TYLKONATEMAT, czy macie w szeregach więcej osób z podobnymi skłonnościami. Teraz nasuwa się pytanie, ilu jest w Nowoczesnej takich Kałuż...?
Czasem wydaje się nam, że znamy jakiegoś człowieka... Wie pan, to nie jest tylko kwestia wspólnej pracy w partii. Z Wojtkiem Kałużą bardzo często rozmawialiśmy, tak zwyczajnie, po ludzku. Były też jakieś nieformalne okazje do spotkań i imprezy.
Naprawdę nie spodziewaliśmy się takiej zdrady. Nie wierzyłam, że ktoś z moich znajomych może się tak sprzedać... To był ogromny cios. Rozważanie, czy podobne osoby w partii mogą jeszcze być jest trudne. Po tym, co się stało, wydaje mi się, iż tego naprawdę nie do się ocenić.
Jaka jest teraz atmosfera w śląskich strukturach Koalicji Obywatelskiej?
Na pewno jest wściekłość na Wojtka i oburzenie tym, co zrobił. To naprawdę był dla nas głęboki szok. Musimy się jednak szybko pozbierać, by wygrać przyszłoroczne wybory parlamentarne.
Borys Budka odzywa się jeszcze do pani i innych działaczy Nowoczesnej? Wszakże cała ta sytuacja mocno ośmieszyła także pochodzącego ze Śląska wiceszefa PO...
Byliśmy razem na sesji sejmiku, wspólnie zrobiliśmy konferencję prasową i dalej będziemy razem pracować na rzecz zwycięstwa KO w kolejnych wyborach. Oczywiście Kałuża był członkiem Nowoczesnej i to my ponosimy za do odpowiedzialność.
Jak jednak wspomniałam, decyzja w sprawie wystawienia Wojtka była wspólną decyzją Koalicji, nikt nie wetował jego kandydatury. Także w PO nie spodziewali się po nim takiej zdrady. Wszyscy czujemy złość, ale nadal normalnie w KO rozmawiamy.
Jak historia z Wojciechem Kałużą wygląda przez pryzmat słynnego podejścia Nowoczesnej do rekrutacji członków? Chwaliliście się przecież, że nie tak łatwo się do waszej formacji dostać, bo nabór chętnych rządzi się wręcz korporacyjnymi standardami.
Problem w tym, że Wojtek miał bardzo dobre CV. Był aktywnym działaczem społecznym i radnym. A później w Nowoczesnej tylko swój życiorys wzmocnił, kandydując w 2015 roku z naszych list do parlamentu. Mamy więc dowód na to, że żadna weryfikacja nie uchroni przed zdradą ze strony kogoś nieuczciwego.
Macie już w Nowoczesnej pomysł na odbudowanie zaufania śląskich wyborców przed nadchodzącymi wyborami europejskimi i parlamentarnymi?
Na pewno będzie to ciężka praca. Mam jednak nadzieję, że naszą aktywnością – projektami ustaw, wystąpieniami publicznymi i pracą w terenie – udowadniamy, iż robimy dla wyborców wszystko, co jest możliwe w aktualnych warunkach politycznych. Teraz będziemy więc jeszcze ciężej pracować, by odzyskać zaufanie utracone przez Kałużę.
Czy w jakiś sposób zaimponował pani Michał Dworczyk, który tak sprawnie i sprytnie zbudował dla PiS koalicje na Dolnym Śląsku i Śląsku?
Przekupstwo polityczne nigdy mi nie zaimponuje... Poza tym, może i jego działania robią dziś wrażenie, ale długofalowo takie podejście do budowania koalicji nigdy się nie sprawdza.