Politycy z różnych ugrupowań krytycznie komentują fakt, że Robert Biedroń porzucił mandat radnego, który uzyskał w wyborach samorządowych. Postanowił bowiem stworzyć nowy projekt polityczny i ruszył w Polskę, gdzie w wielu miastach witają go tłumy fanów. Jego zachowanie najdosadniej oceniła chyba Beata Chrzanowska, przewodnicząca słupskiej Rady Miasta.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Według Beaty Chrzanowskiej, przewodniczącej Rady Miasta w Słupsku, Biedroń "zawiódł 2700 wyborców", którzy oddali na niego głos. Jeszcze niedawno przecież przekonywał, że będzie dalej walczył dla Słupska, tyle że już nie jako prezydent, a radny.
– Mógł powiedzieć, że nie obejmie tego mandatu. (…) To ma znaczenie dla ludzi, którzy głosują na swoich przedstawicieli w radzie miasta, Parlamencie Europejskim czy w Sejmie – ocenił z kolei Sławomir Neumann z PO.
– Nie chcę być jego sędzią, ale myślę, że można być radnym i działaczem ogólnopolskiego ruchu – powiedział Michał Kamiński z klubu PSL-UED. Biedroń utrzymywał, że chciał mieć pewność, że wprowadzi w wyborach samorządowych swoją drużynę. Takie myślenie skrytykowała Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej. – Ja myślę, że trzeba mieć też wiarę w swoich ludzi – stwierdziła Nowacka.
Biedroń ruszył w Polskę
Przypomnijmy: jak pisał w naTemat Jakub Noch, Robert Biedroń już po tygodniu znudził się karierą członka słupskiej rady miasta. Choć w wyborach samorządowych zdobył mandat radnego, szybko z niego zrezygnował. Oznacza to, że prawdopodobnie nie chce mieć już z Słupskiem nic wspólnego.
To nie pierwszy raz, kiedy Biedroń zawiódł swoich wyborców. Wcześniej wielokrotnie deklarował, że będzie kandydował na prezydenta Słupska w wyborach samorządowych. Zmienił jednak zdanie i potwierdził doniesienia "Gazety Wyborczej" o tym, że tworzy nowy projekt polityczny.